– Jest pan prozaikiem, autorem scenariuszy filmowych i dramaturgiem. Także zapalonym piłkarzem. Ma pan rodzinę. Podróżuje. Czy to oznacza, że rozsadza pana energia? – Wolałbym określenie: człowiek renesansu. Gdy żyli Leonardo da Vinci, czy nawet Blaise Pascal, w swoich mózgach skupiali prawie całą wiedzę, jakie posiadała ówczesna ludzkość. Dziś jest to raczej niemożliwe z takiego powodu, że nastąpiła zbyt wielka specjalizacja. Jak powiemy lekarz, to nic nie znaczy, bo przecież wyróżniamy ortodontę, ortopedę czy laryngologa. Mało tego – każdy z nich specjalizuje się w jeszcze węższych dyscyplinach. Kiedyś w sporcie można było być dobrym w kilku dziedzinach – przed wojną takim sportowcem był Wacław Kuchar. Uprawiał lekkoatletykę, piłkę nożną, łyżwiarstwo szybkie i hokej na lodzie. Był wielokrotnym mistrzem Polski i reprezentantem kraju we wszystkich z wymienionych dyscyplin. Dzisiaj nie ma tak wszechstronnych sportowców. No, była Czeszka – Katerina Neumannová, biegaczka narciarska i kolarka górska, która reprezentowała Czechy na olimpiadach zimowych i letnich. Zawsze chciałem się realizować w wielu dziedzinach. Żeby uciec z miejsca, w którym się urodziłem – mała wieś Piórków w Górach Świętokrzyskich – trzeba było być wszechstronnym. Od początku dobrze się uczyłem i uprawiałem sport. Tę wszechstronność udało mi się zachować do dziś. Nie jest łatwo, ale nikt nie obiecywał, że łatwo będzie. Na szczęście wszystko, co robię, a zatem literatura, film, piłka nożna, rodzina, podróże, wiąże się ze sobą, można to jakoś pogodzić. Na przykład z literatury jest blisko do filmu. Niekiedy literaturze pomaga piłka nożna – w 2012 roku założyłem Reprezentację Polskich Pisarzy w piłce nożnej. Gramy mecze międzynarodowe, a to skutkuje przekładami. Niekiedy z piłki nożnej jest blisko do filmu. W latach 2009-2011 pisałem scenariusz filmu „Transfer” o korupcji w polskim futbolu, który ostatecznie nie powstał. Ale udało się wykorzystać doświadczenie piłkarskie przy pracy scenarzysty. Jak spędzam czas z synem, to głównie na boisku, dzięki czemu mały w wieku siedmiu lat gra lepiej niż ja jako nastolatek. Często podróżuję na spotkania autorskie razem z rodziną, zatem znów łączą się trzy sprawy – rodzina, literatura, podróże. I dzięki takim koincydencjom utrzymanie dobrego poziomu w tych wszystkich dziedzinach jest możliwe. – W najnowszej książce zatytułowanej „Nędzole” stworzył pan – niepochlebny – obraz polskiej emigracji ostatnich lat. Na ile jest to literatura faktu, a na ile jednak fikcja, chociaż zgodnie z zapowiedziami „Nędzole” to kolejny tom z cyklu autobiograficznego „Księstwo”? – Materiały do swych książek staram się czerpać z życia. Jakoś bardziej wierzę Balzakowi czy Hemingwayowi, niż Kafce czy Fernando Pessoi. Wyznaję …