Felieton Gazeta w roli zakładki Tracąca popularność, choć wciąż licząca się "Gazeta Wyborcza" w ideowej walce o klienta postanowiła uszczęśliwić chronicznych prasożerców czytelniczą niespodzianką. Otóż "grupa trzymająca gazetę" uznała, że będzie sprzedawać książki razem ze swym dziennikiem, który od tej pory może spełniać pożyteczną funkcję zakładki. Wreszcie trafili w sedno sprawy. Nie ma co robić z tego jakiejś wielkiej sensacji. "Gazeta Wyborcza" niejednokrotnie udowodniła na swoich łamach, że nawet rzeczy niemożliwe są możliwe. A że będą teraz książkami handlować, to też żadna nowina. Nie oni pierwsi, nie ostatni. Trudno w dzisiejszych czasach cokolwiek kupić. I to nie tylko z powodu cen. Problem w tym, że coraz częściej człowiek nie jest w stanie kupić zwykłej gazety, bo wciskają mu przy okazji płytę DVD. Człowiek nie jest w stanie kupić zwykłej płyty DVD, bo wciskają mu przy okazji maskotkę. Człowiek nie jest w stanie kupić zwykłej maskotki, bo wciskają mu kilogram buraków. I tak dalej, i tak dalej... W zamierzchłych czasach stanu wojennego, tudzież okresu go poprzedzającego, mechanizm ów zwany był sprzedażą wiązaną. Stan wojenny szczęśliwie nam przeminął, sprzedaż wiązana pozostała. Jedyną różnicą są kwestie związane z popytem i podażą. Onegdaj triumfował deficyt towarowy, współcześnie finansowy. Książki dołączane do gazet na zasadzie tzw. insertu w niedługim czasie prawdopodobnie na dobre zaleją rynek, podobnie jak to miało miejsce w przypadku płyt DVD. Podobne będą również reperkusje owego zjawiska. Przede wszystkim nastąpi gwałtowny spadek cen książek. W czasach przedinsertowych przeciętna płyta DVD kosztowała w granicach 50 zł. Obecnie w Media Markt można nabyć tę samą (lub podobną) płytę w cenie 7,90 zł. Różnica nie do zignorowania. Namiętni oglądacze filmów w zdecydowanej większości przestali kupować nowe płyty DVD, wychodząc ze słusznego założenia, iż nie ma sensu przepłacać, skoro za miesiąc, dwa dytrybutor wrzuci tytuł go gazety, sprzedając go za złotych 5, lub coś koło tego. Jeśli handlowi magicy od książek pójdą tym samym tropem, skutek będzie identyczny. Czytelnik, którego już teraz nie stać na zakup książki, przestanie odwiedzać księgarnie, cierpliwie czekając na dany tytuł pod kioskiem z gazetami. Po cholerę ma płacić 30 zł za "Imię Róży", skoro w ramach promocji dostanie od "Gazety Wyborczej" dzieło Eco za 2 zł, a za następne tytuły zapłaci o połowę mniej niż w Odeonie, czy innym przybytku księgarskim. Z czysto ekonomicznego punktu widzenia sprzedaż insertowa (czy to płyt CD, DVD czy książek) to bardzo opłacalna inwestycja. Tutaj nakłady idą w setki tysięcy egzemplarzy; najczęściej bez prawa zwrotu. A im wyższy nakład, tym niższa cena jednostkowa danego egzemplarza. Zatem opłaca się sprzedać więcej za niższą cenę, o czym wydawcy bardzo często zapominają, kurczowo trzymając się wyśrubowanych cen swoich produktów. Wolą nie sprzedać wcale, niż zejść z ceny i pozbyć się zalegającego w magazynie towaru. A przecież matematyka jest nieubłagana. Lepiej sprzedać 10 tys. egz. w cenie 15 złotych, niż 3 tys. w cenie złotych 30. Tytuły, które mają ukazać się razem z "Gazetą Wyborczą" nie należą do …