Wtorek, 6 lipca 2004
– Wasza firma jest położona w niesamowitym miejscu. Niedaleko Narwi, na wsi. Magazyny są w obiektach adaptowanych z obory, stodoły, szklarni. Jest upał, siedziba w stylu country side, cisza. Agata Kisza: – Jesteśmy z tego powodu bardzo zadowoleni. – A dziewczynki, które tu biegają? Agata Kisza: – Jedna to moja córka, a druga to córka Bogdana. – I budują coś z kartonów. Agata Kisza: – Bazę za magazynem. Pan nie budował bazy w dzieciństwie? – Firma od razu powstała w Skrzeszewie? Agata Kisza: – Tak, w 1994 roku. Ale tak naprawdę zaczynaliśmy jako firma Kruk, którą założyli w 1992 roku Ryszard Czarnowski razem z moim mężem – przy moim dużym udziale, chociaż nie byłam wpisana jako właścicielka. Najpierw prowadziliśmy sprzedaż na Placu Konstytucji w Warszawie, w dawnej kawiarni Niespodzianka. Na górze było biuro Unii Wolności, na dole księgarnia z tanią książką. To był niesamowity okres. Po roku przenieśliśmy się do hali Koszyki. W 1994 roku uznaliśmy, że rynek taniej książki to nie tylko Warszawa i podzieliliśmy się, Ryszard Czarnowski zajął się sprzedażą detaliczną, a my z mężem – handlem hurtowym. I jak powstał ten hurt? Wcale nie z rynku księgarskiego. To byli nasi znajomi, którzy na początku lat 90. stracili pracę – pracownik naukowy wyrzucony z Uniwersytetu za działalność w opozycji, ogrodnik, handlarz samochodami, emigrant, Bogdan wciągnął kilku kolegów ze studiów. Było mnóstwo wydawców – np. Czytelnik, PIW, Nasza Księgarnia, których magazyny pękały w szwach. Niektórzy dawali książki, byle ktoś je zabrał. Płaciło się dużo później. Nie kupowaliśmy wtedy całych nakładów, braliśmy po kolei. I w oparciu o te zapasy powstała sieć niezależnych sprzedawców. To zawsze były odrębne firmy, część współpracuje z nami do dziś, np. państwo Narewscy, pan Krzysztof Pruszyński z Łodzi, państwo Franczakowie – reemigranci spod Wrocławia, pan Białek z okolic Lublina. Oczywiście niektórzy się wykruszyli, przyszli następni, sieć odbiorców rozrastała się. Sposób działania zmieniał się, od 1998 roku jestem jedyną właścicielką hurtowni. Można przyjąć, że pod koniec lat 90. skończył się okres tej starej epoki, kiedy czyściliśmy magazyny. Dziś jest rok 2004, sprzedawane są zapasy z roku 2002, musimy przyciągnąć odbiorców ofertą. Żeby klienci przyjechali do nas na wieś, 35 kilometrów od Warszawy, trzeba się napracować. Ale powiem, że trochę te zapasy wydawców zmniejszyliśmy. – Czy można mówić o epoce „starożytnej” i „nowożytnej”? Agata Kisza: – Można tak to nazwać. Skończył się okres gigantycznych, nierotujących zapasów, płacenia po sprzedaży. Zdarzają się jeszcze czasem książki, które przeleżały się w hurtowniach. Ale i z tym jest coraz lepiej. Jeszcze pod koniec lat 90. wydawcy nie panowali do końca nad swoimi książkami, zwłaszcza ci duzi. Od dwóch lat obserwujemy także to, że wydawcy zmienili politykę cenową. Książki są po prostu tańsze. Mało tego, są tańsze niż książki sprzed kilku lat, które zostały przecenione. – Te same tytuły? Bogdan Kowalik: – Nie te same, ale książki podobnie wydane, na podobne tematy. – Dwa lata temu widziałem ogromne przeceny z Ambera, Da Capo, czy Prószyńskiego w Oramusie. Agata Kisza: – Jak sam pan powiedział, było to dwa lata temu i można chyba mówić o końcowej fazie tego procesu. Bogdan Kowalik: – A propos zmian. Na początku telefon w Skrzeszewie miał sołtys i chyba dwóch mieszkańców. Dawniej klienci, którzy przyjeżdżali co kilka tygodni mieli wycinkowy obraz sytuacji, dokładnie na tej zasadzie jak pan dzisiaj. Od 3 lat nasza oferta jest rozsyłana pocztą mailową, co zdynamizowało sprzedaż .Niektórzy klienci nie pojawiają się już nawet osobiście. Na początku obowiązywały też inne zasady współpracy. To była nasza sieć patronacka i odbiorcy mieli wyłączność na dany teren. Były po drodze próby ręcznego sterowania, na przykład nasi regionalni odbiorcy mieli korzystniejsze warunki handlowe, ale deklarowali, że nie będą zaopatrywać się gdzie indziej. Dzisiaj nie promujemy już naszej sieci. – Pan też zaczynał w Kruku? Bogdan Kowalik: – Nie, ja jestem tylko z MC Kwadrat. – Jaka jest struktura firmy? Agata Kisza: – Jestem właścicielką. Bogdan nie jest pracownikiem etatowym firmy, świadczy zewnętrzne usługi i jest dyrektorem generalnym. Decyzje podejmujemy we trójkę – jest jeszcze dyrektor handlowy, pan Tomek Abramowicz. To on jeździ do wydawców, prowadzi wstępne rozmowy, często podpowiada rozwiązania. Mamy trzy firmy zewnętrzne – księgowość, transport i obsługę biura oraz 7 pracowników etatowych. Muszę podkreślić jedną rzecz, choć brzmi to jak banał. Udało nam się zgromadzić świetną załogę. Nie ma rotacji pracowników. – Macie ciężarówki z logo MC Kwadrat. Bogdan Kowalik: – Dwie ciężarówki, z czego jedna jest leasingowana, natomiast obsługa transportu jest usługą zewnętrzną. Widzimy to tak, że kierowca w relacji z działami handlowymi wydawców jest też odpowiedzialny za PR. Wydawcy, czy szefowie działów handlowych nie widzieli mnie czy Agaty w życiu, widzą natomiast Maćka raz na dwa tygodnie, czy kilka razy w roku. – Czy są wydawcy, którzy nigdy nie byli w Skrzeszewie? Agata Kisza: – Są. Np. nikogo z wydawnictwa Park nie gościliśmy w Skrzeszewie, a współpracujemy od lat. – Pani nie chce zdradzać szczegółów, np. obrotu firmy. Agata Kisza: – Jestem w tym szczęśliwym położeniu, że prowadzę firmę jako jednoosobową działalność gospodarczą i nie muszę nikogo – oprócz Urzędu Skarbowego – informować o obrotach. – A np. przedział obrotów? Może 5 milionów? Agata Kisza: – Nie mówmy o obrotach. Są firmy, które się chwalą i są takie, które wolą o tym nie mówić. Mogę powiedzieć tyle, że aby utrzymać poziom obrotów sprzed 3 lat, trzeba bardzo mocno pracować, ale na szczęście nam obroty nie spadają. – Jak myślicie, dlaczego pośrednicy taniej książki z zasady nie podają obrotów? Bogdan Kowalik: – Nie wiem dlaczego inni tego nie robią. My chcemy uniknąć zbędnych spekulacji i komentarzy. Chwalimy się tym, że kupujemy po kilkanaście tytułów dziennie, oznacza to, że miesięcznie mamy minimum 250 nowych tytułów. – Czy takie opinie, że tania książka, która wypływa w nadmiarze destabilizuje rynek są uprawnione, czy to tylko dobrze wyglądający medialny straszak? Bogdan Kowalik: – Nie powinniśmy demonizować tego zjawiska, tania książka to bardzo niewielki procent całego obrotu książkami. – Ile sprzedaliście od początku istnienia? Bogdan Kowalik: – Trzeba to liczyć w grubych milionach egzemplarzy. Myślę, że od 1995 roku, w którym wprowadziliśmy system komputerowy przewinęło się ok. 30 tys. tytułów. A kupujemy w zależności od tytułu od 1 egz. do kilkudziesięciu tys. egz. przy małych książkach. Nasz rekord sprzedaży – co prawda w serii – to 500 tys. egz. Były to kilkustronicowe miękkie książeczki dla dzieci wydawnictwa TM Semic, które już nie istnieje. – Czy można to nazwać 30 tysiącami nietrafionych tytułów? Agata Kisza: – Boję się takich uproszczeń. To może być tytuł, który sprzedaje się powoli. I kiedy okazuje się, że można wydać coś lepszego, coś co może być hitem, podejmowana jest decyzja – 1000 egz. idzie do taniej książki. I tak się dzieje. – Nie widzicie w tym przejawu „radosnej twórczości wydawniczej”? Agata Kisza: – Jest mnóstwo nietrafionych tytułów, nie odżegnuję się od tego, ale nie można zbytnio upraszczać. – Czy obserwujecie takie zjawisko, że najpierw wydawnictwo sprzedaje końcówki nakładów, a potem dowiadujecie się, że to wydawnictwo upadło. Bogdan Kowalik: – Mniej więcej dwa lata temu był taki przypadek wydawnictwa WDW – Warszawskiego Domu Wydawniczego. Dostaliśmy propozycję zakupu całego magazynu. Po tym jak te zapasy trafiły do nas, wydawnictwo ogłosiło upadłość. – Można traktować waszą firmę jak barometr rynku książki. Bogdan Kowalik: – Widzimy jak wydawcy nieraz przeszacowują nakłady, fakt. Ale nie tylko jako barometr, bo też jako element rynku książki, często pomagamy wydawcom pozbyć się kłopotów. – Czy opieracie się w 100 proc. na przecenach? Agata Kisza: – To jest i będzie główna koncepcja działania, chociaż zlecamy też druk książek. Mamy też rynkowe hity. Nasi odbiorcy chcieli mieć do nich dostęp. Zdarza się, że klienci księgarń z tanią książka pytają o „Harry’ego Pottera”, czy np. „Dziewczynę z perłą”, która jest dzisiaj w naszej ofercie. – Czy wasi odbiorcy mogą zaopatrzyć się u was we wszystkie rodzaje książek? Bogdan Kowalik: – Oprócz podręczników tak. Od książek dziecięcych poprzez poradniki, beletrystykę, albumy, przewodniki po bryki szkolne i książki specjalistyczne. Nie różnimy się szczególnie od ogólnoasortymentowej hurtowi. Np. wyraźnie widać u nas sezonowość. Musimy zwracać uwagę, żeby mieć książki w odpowiednim momencie – dokładnie tak jak na rynku pierwotnym. – Ile jest tytułów w ofercie? Agata Kisza: – Około 2 500. – Jeśli jest 250 nowości miesięcznie, to teoretycznie powinniście co rok mieć całkowicie nowy towar w magazynach. Agata Kisza: – Tak dobrze nie jest, musimy się przyznać, że również i nam rosną magazyny. Około 30 proc. oferty leży w magazynach od zeszłego roku. Bogdan Kowalik: – Jest to związane z polityką zakupów. Czasami dostajemy od wydawcy ofertę zakupu kilkunastu tytułów jednocześnie. Decydujemy się na taki zakup pomimo, iż część tytułów – wiemy o tym – nie sprzeda się. My proponujemy pewien układ. Wiemy, że w tym cieście są rodzynki. I nie fair, a może inaczej mówiąc niekorzystnie dla wydawcy byłoby, gdybyśmy wyłowili te rodzynki – dwa, trzy tytuły – nawet za lepszą cenę, nie biorąc reszty. My kupujemy całe ciasto, które często leży u nas rok, czy dwa. Agata Kisza: – I w efekcie wyjeżdża na makulaturę. To co pan widzi dzisiaj w tym miejscu, to jest czubek góry lodowej. Magazyny zasobowe są rozsypane po całym Skrzeszewie, ponadto widzi pan ofertę dzisiejszą. Za kilka tygodni w magazynach będą zupełnie inne pozycje. Mamy książki, które wczoraj weszły do naszej mailowej oferty i dzisiaj już ich nie ma. To co widać, to m.in. część końcówek końcówek nakładów, czyli to, co nam zostało z wieloletniej współpracy z wydawcami. Bogdan Kowalik: – Ale na naszej wsi zdecydowanie łatwiej jest pozyskać tanie powierzchnie magazynowe. Mamy około 1000 mkw. magazynu na miejscu i przynajmniej drugie tyle w okolicy. – Którzy wydawcy należą do waszych największych dostawców? – Musiałby pan przejść się po magazynach. – Dzisiaj zobaczę książki Zyska, Rebisu, Publicatu, Twojego Stylu, wydawnictwa M czy Dolnośląskiego, Książnicy, Parku, Primy, Ex Librisu, Arkad, …
Wyświetlono 25% materiału - 1607 słów. Całość materiału zawiera 6428 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się