„Rodzinnemu interesowi” Wojciecha Chmielarza, czwartej części powieściowego cyklu o Bezimiennym, przyświeca taka oto myśl: „Nie ma nic ważniejszego niż rodzina. Chyba że w grę wchodzą wielkie pieniądze”. Powiedziałbym nawet, że czasem i całkiem małe pieniądze sprawiają, że familia przestaje być istotna, cóż dopiero – najważniejsza.
Będąca w trzydziestym miesiącu ciąży Chyłka, bohaterka „Obrony”, osiemnastego(!) tomu cyklu Remigiusza Mroza, toczy następujący dialog z badającym ją ginekologiem:
„… chcę czuć, że rodzę – uzupełniła. – A nie, że wydałam pestkę arbuza.
– I nie przekonam pani do cesarskiego cięcia?
– O ile nie będzie jasnych przyczyn medycznych, nie.
– Ale sama pani mówi, że…
– To, co mówię, to jedno – ucięła. – To, co robię, to drugie.
– Święta prawda – poparł ją Oryński. (…) – Na przykład ostatnio mówiła, że bez trudu utrzymuje równowagę, mimo że jej środek ciężkości się przesunął, a potem ją straciła.
Mariusz Grabowski natychmiast zerknął na Joannę.
– Przewróciła się pani?
Joanna błagalnie uniosła wzrok.
– Potknęłam się.
– Miała pani jakieś zawroty głowy?
– Nie. Ale teraz mam zawroty treści pokarmowej.
– Czuła pani jakieś osłabienie lub…
– Jebłam, to jebłam – przerwała mu. – Na chuj drążyć?”.
Naprawdę język używany przez najsławniejszą polską prawniczkę jest na miarę naszych czasów.
Z „Atomowych nawyków. Drobnych zmian, niezwykłych efektów” Jamesa Cleara: „Rezultaty są tym, co otrzymujesz. Procesy są tym, co robisz. Tożsamość jest tym, w co wierzysz”.
Jessie Inchauspe w „Glukozowej rewolucji” namawia: „Spróbuj tego: następnym razem, gdy zasiądziesz do posiłku, najpierw zjedz warzywa, następnie białko i tłuszcz, a na końcu węglowodany. Zastanów się, czy czujesz się lepiej niż po zwykłym posiłku”. Załóżmy, że lepiej, to nad czym będziemy zastanawiać się w następnej kolejności?
Oto jak przebiega rozmowa Myrona Bolitara, bohatera powieści Harlana Cobena „Pomyśl dwa razy”, z jego osiemdziesięcioletnim tatą:
„– Twoja matka i ja odkryliśmy żelki – poinformował go ojciec, mieszkający w domu w osiedlu dla emerytów w Boca Raton.
Myron zamrugał.
– Zaraz. Co odkryliście? (…)
– Żelki z marihuaną – wyjaśnił ojciec.
– Twoja ciotka Miriam i wujek Irv zarzekali się, że im pomogły, zwłaszcza jemu, na podagrę, więc pomyśleliśmy, a co tam, dlaczego by nie spróbować? Co nam szkodzi? Próbowałeś kiedyś takich żelków?
– Nie.
– To jego problem – ni to krzyknęła, ni zapiszczała w tle matka. Zawsze tak robili: jedno rozmawiało przez telefon, a drugie dorzucało komentarze. – Daj mi telefon, Al. Myron?
– Cześć, mamo.
– Powinieneś się kiedyś naćpać.
– Skoro tak mówisz… (…)
– Nie bądź taki porządny. Twój ojciec i ja lubimy te żelki. Jesteśmy po nich… nie wiem, może bardziej radośni. Uważni. Kontemplacyjni i jeszcze coś.
– Tak?
– Lepiej nie pytaj, jak wpływają na nasze życie seksualne”. Nie ma to jak życie rodzinne.
Z „Magicznej rany” Doroty Masłowskiej:
„Był styczeń. Mokotów przypominał grób masowy z aspiracjami. Benny Hill by tu dwa razy się zastanowił, nim by poklepał łysego w czachę, a potem każdy z nich odjechałby swoim tramwajem w hucząco-jęczącą otchłań warszawskiej ciemności, starając się nie zauważać, że bezdomny właśnie szcza na kasownik, myśląc, że to pisuar, a na pachwinie ma ogromną fioletową narośl. Okej – pomyślałam – kobiecina nie jest wesoła, no ale co niby z tego?”.
Nowa książka autorki sławnej „Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną” wesoła też nie jest, nawet w żadnym wypadku, i z tego też nic nie wynika.
W „Chłopkach. Opowieści o naszych babkach” Joanny Kuciel-Frydryszak natrafiamy na takie wyznanie: „Najwięcej zmartwienia w moim życiu – pisze po latach Jadwiga Krok z domu Szkraba – było z powodu szkoły, do której chciałam koniecznie chodzić, a nie miałam butów”.
„Burza” to drugi tom trylogii Katarzyny Michalak „Trzy siostry” rozgrywającej się w bieszczadzkiej wiosce o jakże wymownej nazwie: Koniecpolska.
„Kajko i Kokosz. Szkoła latania” Janusza Christy dowodzi tego, że nie wszystkie lektury dziatwa omija szerokim łukiem. Co nie znaczy, by listy książek zalecanych i „przerabianych” w szkołach układać pod uczniowskie dyktando.
David Goggins w „Nic mnie nie złamie. Zapanuj nad swoim umysłem i pokonaj przeciwności losu” radzi: „Nie przestawaj, gdy poczujesz zmęczenie. Przestań dopiero wtedy, gdy zrobisz wszystko, co było do zrobienia”.