Przeciw komu lub czemu skierowana jest ZMOWA? Innymi słowy, co kryje się za tym skrótowcem? To jest ZMOWA przeciwko złym obyczajom. Ale mówiąc poważnie, ZMOWA to rzeczywiście skrótowiec. Tworzymy Związek Małych Oficyn Wydawniczych z Ambicjami, czyli ZMOWĘ. Sama nazwa stowarzyszenia jest intrygująca, bo taka być powinna. A kryje się pod nią istotna inicjatywa obywatelska. Przeciwstawiacie się wybranym zjawiskom występującym na rynku wydawniczym, czy może chcecie działać też w szerszym kontekście, np. przeciwko negatywnym przejawom życia kulturalnego czy społecznego? Przeciwstawiamy się przede wszystkim obecnej polityce kulturalnej, czyli kompletnej bierności decydentów sektora kultury, którzy nic tylko narzekają, że problem czytelnictwa w Polsce to problem ludzi, którzy nie kupują i nie czytają książek. „Gdyby ludzie kupowali i czytali książki”, tłumaczą nam, „to nie byłoby problemu z czytelnictwem”. Natomiast o tym, dlaczego nie kupują, już nikt na poważnie nie myśli. Nikt się nie zastanawia, że może po prostu dostęp do dobrej książki jest obecnie trudny. To właśnie z takiej „jęczącej” i biernej postawy decydentów kultury wynikają „wybrane zjawiska występujące na rynku książki”. Chyba najpoważniejszym problemem tego rynku jest polityka hurtowni wobec księgarń i wydawców. Oczywiście, hurtownie to podmioty nastawione na zysk i trudno mieć do nich pretensję, że nie myślą o sprzedawanym przez siebie produkcie w kategoriach dobra kultury, dobra społecznego lub dobra czytelników. Celem ich działalności jest osiągnięcie maksymalnego zysku przy maksymalnym wykorzystaniu własnych zasobów i własnej pozycji na rynku. Ale już to, że nie ma żadnych państwowych regulacji, które w warunkach wolnego rynku chroniłyby książkę jako dobro kultury i jako dobro społeczne, jest wyłączną winą decydentów polskiej kultury. To, że nie ma u nas jeszcze ustawy o książce, która definiowałaby na nowo, czym jest książka, to, że nie ma ustawy o stałych cenach książek, wreszcie to, że Błaszkiewicznie ma centralnego rejestru książek, to nie jest już problem wynikający z problemów finansowych państwa, to jest problem bierności odpowiednich jego organów. Jednak istnieją rządowe programy wspierające sferę kultury związaną z książką. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wspiera również rozwój bibliotek. Z tą działalnością wiążą się coraz poważniejsze środki finansowe… Wszystko to prawda. Nie ma jednak nawet zarysu programu, który gwarantowałby spójność tych działań. Biblioteki po prostu trzeba wspierać finansowo. Tak samo jak trzeba dotować ambitne tytuły. Na oficjalnych spotkaniach i na konferencjach prasowych możemy dwieście razy powtarzać, że książka nie jest zwykłym towarem. Ale dopiero taki zapis prawny, jak ten z hiszpańskiej ustawy o książce, mówiący, że książki nie wolno dołączać jako dodatku do innych towarów, sprawia, że status książki naprawdę się zmienia. Czym jeszcze zajmuje się Stowarzyszenie? Wracając do wspomnianych przez pana negatywnych przejawów życia społecznego, to w kręgu naszego zainteresowania jest także zjawisko analfabetyzmu, zarówno analfabetyzmu wtórnego, o którym czasem się pisze, jak i tego zwykłego analfabetyzmu, o którym nie mówi się głośno wcale. A on w Polsce jest. Na przykład chłopak mieszkający na wsi w czwartej klasie szkoły podstawowej nie potrafi czytać, bo w cichym porozumieniu nauczycieli i rodziców „pierworodny” musi zostać na gospodarce i trzeba go po prostu przepchnąć przez kilka klas i ogólnie dać mu spokój. Dochodzą do nas tego rodzaju historie, ale kiedy chcemy podobne zjawiska zweryfikować w statystykach, to okazuje się, że nie ma nawet dokładnych zestawień liczbowych dotyczących analfabetyzmu, bo państwo tego zjawiska nie bada. Dla przykładu Hiszpanie od momentu, kiedy uświadomili sobie, że mają problem z analfabetyzmem, zaczęli intensywnie pracować nad ustawą o książce, bibliotekach i czytelnictwie, wprowadzili przepisy o stałych cenach i nową definicję książki, według której także e-book jest książką. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że ustawa o książce nie załatwi od razu wszystkich naszych problemów, ale bez niej pozostaniemy na zawsze krajem trochę dzikim. Jakiś czas temu ZMOWA przygotowała specjalną grafikę przedstawiającą mapę Europy z zaznaczeniem krajów, w których funkcjonują odpowiedniki prawa Langa. Prawie każdy, kto widzi tę mapkę, łapie się za głowę – jesteśmy w jednym bloku z Bułgarią, Serbią, …