Piątek, 24 lutego 2012
Zmarła Wisława Szymborska (1923-2012)
Czasopismo"Magazyn Literacki Książki"
Tekst pochodzi z numeru2/2012
Które z wierszy zmarłej 1 lutego wieczorem poetki naprawdę zakotwiczyły się w ludzkiej pamięci? Chyba dwa: „Nic dwa razy się nie zdarza” – nie oszukujmy się, głównie za sprawą pięknie go wyśpiewującej Łucji Prus – i „Kot w pustym mieszkaniu”, napisany po śmierci pisarza Kornela Filipowicza, z którym związana była od 1967 roku. Zacytujmy: Umrzeć – tego nie robi się kotu. Bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu. Wdrapywać się na ściany. Ocierać między meblami. Nic niby tu nie zmienione, a jednak pozamieniane. Niby nie przesunięte, a jednak porozsuwane. I wieczorami lampa już nie świeci. Słychać kroki na schodach, ale to nie te. Ręka, co kładzie rybę na talerzyk, także nie ta, co kładła. Tak przed nią o śmierci nikt nie pisał. A dla niej był to temat nie nowy. Moskaliki, odwódki, lepieje W 1962 roku w tomie „Sól” znalazł się „Nagrobek”, którym katowano następnie po latach młodzież szkolną widząc w wierszu przykład poezji funeralnej. Co w tym niewielkich rozmiarów utworze było najważniejsze, to jednak poczucie humoru autorki. Osobliwe, autoironiczne. Pisała: Tu leży staroświecka jak przecinek autorka paru wierszy. Wieczny odpoczynek raczyła dać jej ziemia, pomimo że trup nie należał do żadnej z literackich grup. Uściślijmy, laureatka literackiej Nagrody Nobla z 1996 roku napisała około 350 wierszy. Swoje książki wydawała w krakowskich wydawnictwach: a5, Znaku i Wydawnictwie Literackim. W tej właśnie kolejności. Jej recenzje, pomieszczane przez lata w „Życiu Literackim”, a następnie w „Piśmie”, „Odrze”, wreszcie w „Gazecie Wyborczej” pod nagłówkiem „Lektury nadobowiązkowe”, ukazywały się od 1960 roku w tomach tak samo zatytułowanych. Ciekawe, że pisała najchętniej wcale nie o najgłośniejszych książkach, nie o tych dziełach, które wywoływały dyskusje, lecz o – jak choćby w szóstym tomie „Lektur nadobowiązkowych” wydanym w 2002 roku – „Życiu codziennym w domach publicznych”, „Mitologii Aborygenów”, „Historii stroju” czy „100 największych tyranach”. Najczęściej recenzje te przybierały formę zabawnych, zawsze utrzymanych w lekkiej tonacji, felietonów. Choć – bywało – dotykały spraw w istocie poważnych. Noblistka natrafiła kiedyś na polonistyczny bryk nazwany „Wypracowania – wzory”, a wydany – jak zauważyła recenzentka – „w Krakowie, niestety”. Skomentowała go następująco: „Podobno już czterdzieści cztery procent dorosłych Polaków nie bierze w ciągu roku żadnej książki do ręki. Ta liczba będzie rosła. Chyba że w szkołach rozmnożą się cudotwórcy, a wraz z nimi przekonanie, że literatura to nie cmentarzysko czekających na zgniecenie samochodów. Przy sposobności składam gratulacje tym autorom, których twórczość nie została w bryku omówiona, czyli sprasowana na blachę”. Ku uciesze swojej i przyjaciół pisywała limeryki, które po wielu latach stać się miały nawet jej poetyckim daniem firmowym. Ze szkodą dla jej utworów najważniejszych. Tak się stało w 2003 roku, gdy w kilka miesięcy po wydaniu tak długo oczekiwanego tomu „Chwila” ukazały się „Rymowanki dla dużych dzieci z wyklejankami Autorki”. To w tej książce znalazły się Szymborskiej „moskaliki”, „odwódki” i „lepieje”. Te ostatnie dotykały kulinariów: „Lepiej życia zwichnąć oś,/ niż tu skonsumować coś”, „odwódki” – jak sama nazwa wskazuje – alkoholi: „Od bourbona straszna śledziona”, a „moskaliki” odwoływały się do naszej narodowej tradycji literackiej: „Kto zaś o Sarmatach twierdzi,/ że z kimkolwiek im do pary,/ niech się nad nim lud rozsierdzi/ pod plebanią świętej Klary”. Dowcipne? Na pewno. Urocze? Też, ale bez przesady, a z tą przesadą mieliśmy do czynienia. Literacki czy też literaturoznawczy Kraków od przyznania Wisławie Szymborskiej Nagrody Nobla wznosił jej papierowe pomniki czy raczej pomniczki, w uwielbieniu swoim popadając w śmieszność. Ileż w końcu można było zachwycać się tym, że poetka odpala jednego papierosa od drugiego, że nie odmawia kieliszka wódeczki, że bawi się słowami i słowa ją bawią, a mediów nie znosi. I tak na okrągło. Urodziła się 2 lipca 1923 roku w wielkopolskim Kórniku. Jej rodzicami byli Wincenty Szymborski, zarządca dóbr hrabiego Zamoyskiego w Zakopanem i Anna Maria z domu Rottermund (Andrzej Rottermund, dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie to wnuk siostry matki noblistki). Rodzina mieszkała w Toruniu, a od 1930 roku w Krakowie. Tam też przyszła noblistka chodziła do szkoły podstawowej, a od 1935 roku do Gimnazjum Sióstr Urszulanek. Ciekawą postacią był ojciec poetki. Miał 53 lata, gdy Wisława przyszła na świat, 47 gdy się ożenił. W Zakopanem był niezwykle popularną postacią, choć Wisława popularności tej nie doświadczyła. W roku jej narodzin ojciec – z powodu choroby serca musiał opuścić góry na zawsze, z kolei zarządzając kórnickimi włościami hrabiego Zamoyskiego. Wisława nie miała trzech lat, gdy ojciec przeszedł na emeryturę. Córce poświęcał odtąd wiele czasu, czytał jej i, podobno, miał odpowiedzi na każde z jej pytań. Na upartego można powiedzieć, że i talent poetycki odziedziczyła po nim, gdyż co nieco rymował. W każdym razie na pewno przejęła po nim zamiłowanie do kart, wiele la później zarażając swoje krakowskie towarzystwo namiętnością do gry w zmodyfikowaną odmianę remika nazywaną ogonem. Pan Wincenty Szymborski zmarł w 1936 roku, Anna Szymborska, matka poetki przeżyła męża o 24 lata. W „Życiu Literackim” noblistka ogłosiła kiedyś wspomnienie ze swoich lat szkolnych. Niewątpliwie, u Urszulanek odebrała staranne wykształcenie, bo była to szkoła nowoczesna, ze światłymi nauczycielami, kładąca nacisk na wychowanie religijne acz bez przesady. Poetka twierdziła, że codzienny pacierz przed lekcjami i obowiązek uczestnictwa w mszach świętych nie wpłynął na jej późniejszy agnostycyzm (Jerzy Turowicz utrzymywał, że nazwanie poetki ateistką byłoby nieporozumieniem). W każdym razie decyzja noblistki o świeckim pochówku mówi sama za siebie. Jeśli chodzi o ojcowskie poglądy, którym Wisława zaprzeczyła całym swoim życiem, to – jeśli wierzyć słowom córki – w latach trzydziestych odsunął się on od działalności partyjnej. W Narodowej Demokracji ujawniać się zaczęły tendencje faszyzujące, antysemickie i „ojciec już na …
Wyświetlono 25% materiału - 903 słów. Całość materiału zawiera 3613 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się