Poniedziałek, 30 marca 2015
Rozmowa ze Stanisławem Pieczarą – dyrektorem sprzedaży i marketingu sektora graficznego w firmie Xerox Polska
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru404

Przed wielu laty na Targach Książki w Krakowie wystąpiłeś ze zwariowaną, jak wiele osób wówczas uważało, tezą, że druk cyfrowy jest tańszy od druku offsetowego…

Taka jest prawda! Rzeczywiście wtedy była to zwariowana idea, miała wielu przeciwników i niewielu zwolenników. Koncepcja spotykała się z różnym przyjęciem, natomiast czas pokazał, że sporo z tych tez, które legły u podstaw finalnego twierdzenia, że systemy cyfrowe, a w zasadzie druk niskonakładowy, jest tym kierunkiem, w który zmierzał będzie rynek, a również poligrafia – okazały się prawdziwe i całkiem dobrze sprawdzają się w obecnej sytuacji na rynku książki.

Pamiętam, że wtedy w Krakowie zrobiłeś wykres i postawiłeś linię na poziomie 2000 egz., która miała pokazać do jakiego nakładu druk cyfrowy jest opłacalny. Gdzie dzisiaj jest ta linia?

To wszystko zależy od typu książki – czy mówimy o książce kolorowej czy czarno-białej, czy o książce o bardzo wysokiej jakości czyli o publikacjach albumowych, czy też o innych podobnych wydaniach. Załóżmy jednak, że mamy czarno-białą książkę beletrystyczną w stosunkowo prostych formach oprawy, wówczas ten punkt przełamania waha się na rynku polskim pomiędzy 500 a 2500 czy nawet 3000 egz. jednorazowego nakładu. Oczywiście zależy to też od konkretnej drukarni. Gdy mówimy natomiast o książkach drukowanych w Polsce, ale na eksport na rynki europejskie, a już bardzo wiele polskich drukarni tak działa, to spotykamy się z nakładami rzędu nawet 6000 egz.

Są więc drukarnie, które większość produkcji kierują zagranicę…
Tak, jest wiele drukarni, które drukują książki przede wszystkim na eksport. Wymieniając większe z nich należy wspomnieć zakłady takie jak PrintGroup, Elpil, Totem – które w dużej części pracują na urządzeniach Xeroxa.

Właśnie, co dzisiaj Xerox oferuje dla książki?

Jest co najmniej kilka elementów, które składają się na ofertę Xeroxa dla książki. Pierwszym z nich, który nasuwa się zupełnie naturalnie, są urządzenia drukujące, bo jest to kwintesencja tego, co Xerox robi, chociaż urządzenia drukujące to nie jest koniec historii. Samo urządzenie cyfrowe, które trafiło do drukarni, to właściwie dopiero początek naszej współpracy z klientami. Wśród nich są i drukarnie, i wydawnictwa, bo różne są modele biznesowe, a istotą współpracy jest późniejsze wsparcie w postaci utrzymywania urządzeń drukujących zgodnie z umową serwisową.

Mówisz o drukarniach, ale też i o wydawnictwach…
Tak, bo są wydawnictwa, które posiadają własne urządzenia cyfrowe. Dzisiaj książki przypominają dobra szybkorotujące i muszą być natychmiast – najszybciej jak można – wyprodukowane. Końcowi klienci nie chcą czekać. I czytelnicy nie chcą czekać. Jednocześnie w nowych modelach wydawniczych, które są coraz bardziej powszechne, książka jest właściwie drukowana dopiero w momencie, kiedy wydawca ma już zamówienie od klienta. Tak jest w przypadku wielu sklepów internetowych. Inny model to druk niewielkich nakładów, po 40 czy 50 egz., które kieruje się do sprzedaży, jednak jest to bardzo mały „bufor” w zapasie. I gdy się ten „bufor” skończy, to momentalnie dodrukowywana jest kolejna partia nakładu. Chodzi więc o to, aby czas uzupełnienia magazynu był stosunkowo krótki. Nasze urządzenia wsparte umowami serwisowymi zapewniają największą dostępność wydruku książki, a w kolejnych etapach również i jej oprawy. To jest jeden z elementów, który składa się na ofertę Xeroxa dla książki.
Gdy patrzymy z perspektywy wydawców, przekłada się to z kolei na coraz niższe ceny druku, co trzeba sobie jasno powiedzieć. Wynika to ze zmian technologicznych, które – mówiąc w skrócie – polegają na przejściu z technologii druku laserowego na technologię druku atramentowego – z możliwością wprowadzania później wydruków pełnokolorowych. Jeżeli mówimy o wydawnictwach albumowych, to znajdujemy się jeszcze daleko od możliwości ich produkcji w druku atramentowym, ale w przypadku książki edukacyjnej czy beletrystycznej, a więc książki czarno-białej to technologia druku atramentowego jest zdecydowanie wystarczająca, aby końcowy klient nie widział żadnej różnicy w ostatecznym efekcie między drukiem cyfrowym a offsetowym.

Xerox oferuje kilka rodzajów maszyn do druku…

W ofercie mamy ponad 80 różnych modeli maszyn drukujących – od najprostszych urządzeń, pozwalających na wydrukowaniu kilku tysięcy książek miesięcznie, po maszyny, które pozwalają na wydruk nawet kilkuset tysięcy egzemplarzy książek w ciągu miesiąca. Są to maszyny, które drukują na poziomie 250-300 metrów na minutę na wstędze papieru o szerokości jednego metra.

Xerox wielu osobom z pewnością kojarzy się z drukiem arkuszowym, a tu mówisz o druku zwojowym, który zapewnia najwyższe wydajności…
Właśnie! Druk zwojowy jest obecnie kierunkiem, w którym zmierza większość drukarń czy innych firm, inwestujących w poligrafii. Jest to jedyny model w sensie technologicznym, który pozwala na uzyskanie stosunkowo niskich kosztów jednostkowych druku egzemplarza. Jednak wymaga to oczywiście odpowiedniej infrastruktury i dlatego bariera wejścia w takie systemy jest wysoka, często sięgająca kilku milionów euro. Ale „na koniec dnia”, patrząc na całość inwestycji, którą rozkłada się na wiele lat, takie rozwiązanie pozwala na budowanie korzystnego modelu w sensie ekonomii skali, a jednocześnie na wydajną i opłacalną produkcję książek w przeliczeniu na jeden egzemplarz.

Xerox zaczął kiedyś od powielania pojedynczych kartek, które nazwano przecież kserowaniem od nazwy firmy Xerox, potem powielano już bardziej złożone dokumenty, a teraz mówimy o książkach. Jednak przez lata wąskim gardłem dla cyfrowego druku książek była operacja, jaka następuje po druku, czyli oprawa książek w introligatorni. Czy obecnie Xerox oferuje również urządzenia do wykonania oprawy książek, czy też może polecacie urządzenia innego producenta?

Współpracujemy z wieloma firmami, które oferują urządzenia wykańczające proces druku. Sami mamy bardzo dużą ofertę, jak mówiliśmy, w zakresie urządzeń drukujących, a także w zakresie oprogramowania. Gdy budujemy z klientem model, w jakim ma on funkcjonować, staramy się, aby ten model odzwierciedlał również kolejne etapy całego procesu, a więc i część związaną z wykończeniem książki czyli z klejeniem, oprawą, szyciem i wszystkimi innymi elementami tego procesu. W drukarniach, które obecnie używają urządzenia Xeroxa, w introligatorniach są urządzenia najróżniejszych firm. Bezpośrednio jako Xerox urządzeń introligatorskich nie sprzedajemy, natomiast nasi klienci korzystają z produktów takich firm jak Müller Martini, Bourg, Duplo czy Kolbus. Właściwie wszyscy znaczący gracze na rynku w tej dziedzinie mają oferty dedykowane do urządzeń cyfrowych. Czołową firmą w tej branży jest Hunkeler, która co dwa lata organizuje wczesną wiosną spotkanie branżowe w Lucernie pod nazwą Hunkeler Innovation Days, gdzie pokazuje najbardziej nowoczesne rozwiązania introligatorskie dla maszyn cyfrowych, w tym dla segmentu zwojowego. I w te urządzenia inwestuje wiele firm drukujących. Jeszcze kilka lat temu spotkanie w Lucernie nie było tak bardzo popularne jak obecnie i wtedy spotykali się tam głównie ludzie z segmentu druku transakcyjnego czyli druku na przykład masowych rachunków czy faktur, co nie wymagało oprawy, albo wymagana oprawa była stosunkowo prosta. A w tej chwili właściwie większość klientów, jaka pojawia się w Lucernie na Hunkeler Innovation Days, związana jest z rynkiem książkowym i wiele transakcji zawieranych jest na tych tragach.

Czy oferując urządzenia Xerox proponuje klientom również wsparcie finansowe?

Jest kilka elementów naszej oferty, które składają się na nasze wsparcie. Wpierw z klientem budujemy model biznesowy, w który musi być też wpisana kwestia finansowania. Pierwszy wariant to finansowanie ze środków własnych Xeroxa i w takim przypadku można powiedzieć, że Xerox jest leasingodawcą. Obejmuje to różnego rodzaju formy umów najmu urządzeń, które są umowami pokrewnymi z umowami leasingu. Jest to pierwsza grupa rozwiązań, jakie możemy zaproponować klientom, którzy dość często z nich korzystają, również wtedy, gdy uzyskują różnego rodzaju dotacje.

W poligrafii w ostatnich latach było sporo dotacji…

Bardzo dużo! Możemy się spodziewać, że w kolejnych latach ta tendencja nie ulegnie zmianie, gdyż zapowiadane są nowe fundusze unijne.

Poligrafia będzie dalej znaczącym beneficjentem tych funduszy?

Zdecydowanie! Biorąc pod uwagę aktywność polskich firm poligraficznych na rynku i aktywność związaną z pozyskiwaniem środków finansowych z Unii Europejskiej, to z pewnością będzie to dalej kierunek, w którym idą te firmy. Wykazują się przy tym dużą pomysłowością, gdy idzie o tworzenie różnego rodzaju projektów i jak widać robią to skutecznie i to z dużym sukcesem. Gdy popatrzymy na listy chociażby z funduszu „Innowacyjna Gospodarka” czy z projektów badawczo-rozwojowych, to jest tam co najmniej kilka firm poligraficznych z dużą wartością otrzymanych dotacji.

Jak te firmy wspieracie?

Staramy się przede wszystkim wspierać je w stadium tworzenia wniosków, przy czym sam Xerox nie tworzy takich wniosków tylko korzystamy z wyspecjalizowanych firm, które współpracują z firmami naszych klientów czyli z wydawnictwami i drukarniami, które takie projekty tworzą. Drugi element naszego wsparcia polega właśnie na tym, że nie ograniczamy się do wskazania firmy wyspecjalizowanej w tworzeniu wniosków o dofinansowanie, ale współpracujemy w procesie powstawania takiego wniosku. Dla przykładu: Xerox dysponuje najróżniejszymi patentami, które są wykorzystywane później przez klientów i służą do dokumentowania innowacyjności w poszczególnych wnioskach. Kolejny element wsparcia to pomoc ze strony grupy naszych ekspertów, którzy współpracują z nami w i Polsce, i zagranicą, a którzy na przykład w ramach jakieś uczelni tworzą dla nas i badają te wnioski pod kątem innowacyjności lub prowadzą różnego rodzaju prace rozwojowe. Mieliśmy też takie projekty, w ramach których wspólnie z klientem rozwijane było oprogramowanie, stanowiące potem podstawę do złożenia wniosku.

Hasło „innowacyjność” gra tutaj rolę?

Tak, hasło „innowacyjność” oraz hasło „prace badawczo-rozwojowe” są najczęściej pojawiającymi się terminami.

A poza dotacjami? Czy większość transakcji sprzedaży, jakie zawieracie, ma charakter leasingowy?
Zdecydowanie tak, gdyż najwięcej firm korzysta teraz z finansowania leasingowego, a część także z kredytów.

Są to transakcje, w których leasingodawcą jest Xerox?
W tej chwili tak. Większość sprzedaży, jaka jest realizowana, wykorzystuje leasing ze strony Xeroxa. Ale nie uciekamy od współpracy z firmami leasingowymi, bo klienci często mają własne linie kredytowe w firmach leasingowych czy w bankach.

Jak długo trwają takie umowy leasingowe?

Najczęściej sprzedaż maszyn cyfrowych w ramach umów leasingowych realizowana jest w okresach od 36 do 72 miesięcy, jednak najczęściej wybieranym okresem finansowania jest 60 miesięcy.

I umowa kończy się odkupieniem urządzenia?
Tak, najczęściej klienci odkupują urządzenia. Umowy są tak skonstruowane, że na zakończenie umowy dochodzi do odkupu za kwotę, która jest znikomą cząstką wartości całego urządzenia.

Po zakończeniu umowy leasingowej urządzenia nie są już objęte gwarancją Xeroxa?
Są objęte, bo większość umów serwisowych zawierana jest na określony czas i rzeczywiście najczęściej odpowiada to okresowi trwania umowy leasingowej, natomiast maszyny cyfrowe są zaprojektowane w taki sposób, aby pracowały przez co najmniej 10 czy 12 lat. Mamy jednak w Polsce już kilkanaście maszyn, które są użytkowane przez co najmniej 20 lat!

Właśnie! Jak długo maszyna cyfrowa może pracować?
W Polsce, jak powiedziałem, mamy maszyny pracujące ponad 20 lat, które mają pełne wsparcie serwisowe Xeroxa.

Czy jest sens ekonomiczny, aby tak długo pracowały?
W przypadku największych urządzeń produkcyjnych – jak najbardziej! Te maszyny są tak zaprojektowane pod kątem swojej konstrukcji i kosztów druku, aby były w stanie zachować pewną konkurencyjność przez długi czas.

Xerox zapewnia opiekę serwisową, ale ona kosztuje…

Oczywiście, że kosztuje.

Zarabiacie na tym lepiej niż na dostawie urządzeń?
To różnie bywa, ale zdarza się, że wartość umowy serwisowej jest wyższa niż cena urządzenia. Gdy rozważymy okres sześcio– czy siedmioletni to cena maszyny stanowi od 10 do 20 proc. wartości całego kontraktu.

Ale z pewnością najwięcej zarabiacie na materiałach eksploatacyjnych…

Nie, bo właściwie nie sprzedajemy materiałów eksploatacyjnych. Najczęściej nasza umowa serwisowa przewiduje, że na koniec miesiąca klient dostaje fakturę na podstawie licznika, który określa, co i ile wydrukował. Jak wydrukował 100 tys. książek czy odpowiednią liczbę stron, to dostaje fakturę z opłatą serwisową za taką liczbę stron.

A materiały musi kupić gdzie indziej?
Materiały dostarczane są w dowolnej ilości przez Xeroxa!

Czyli w ramach umowy serwisowej zapewniona jest dostawa materiałów eksploatacyjnych. A co w waszym rozumieniu oznacza „materiały eksploatacyjne”?
Jest to dość szerokie pojęcie w zależności od rodzaju sprzętu. Urządzenia cyfrowe mają części o cyklu życia, który jest znacząco krótszy niż w przypadku tradycyjnych maszyn offsetowych. Chodzi nam o to, aby z perspektywy klienta ich okres używania nie wpływał na „produkcyjność” urządzenia. Materiały eksploatacyjne to po pierwsze jest oczywiście toner albo atrament, następnie elementy światłoczułe, potem elementy układów utrwalających, które się zużywają w trakcie pracy. Cała lista materiałów eksploatacyjnych obejmuje kilka, a nawet kilkadziesiąt pozycji w zależności od urządzenia.

Wszystko to klient może kupić od Xeroxa czy otrzymuje w ramach umowy serwisowej?
Dostarczamy w ramach umowy serwisowej.

Co jednak się dzieje, gdy umowa serwisowa się kończy, jak chociażby po upływie 60 miesięcy trwania umowy leasingowej?

Jest przedłużana.

Na tych samych zasadach? Z pełną dostawą materiałów eksploatacyjnych?

Dokładnie na tych samych zasadach. Naszym klientom mówimy w ten sposób: Szanowny kliencie! Urządzenie będzie pracowało. Czas reakcji naszego serwisu, jaki ci gwarantujemy – to wynieść 12 lub 24 godziny. Gwarantujemy ci też czas naprawy: 12 czy 24 godziny.

Ile jest punktów serwisowych Xeroxa w Polsce?
Teraz mamy kilkudziesięciu serwisantów w całym kraju.

To są pracownicy Xeroxa czy firm pracujących na wasze zlecenie?

Są to nasi pracownicy, ale angażujemy też firmy zewnętrzne. Mówię jednak tutaj o pracownikach, gdyż Xerox tę część produkcyjną traktuje wyjątkowo poważnie. Staramy się, aby osoby, które z nami pracują, miały odpowiednie doświadczenie. W tej branży absolutnie kluczowe jest to, aby ludzie, którzy pracują z końcowymi klientami potrafili szybko i pewnie usunąć każdą awarię. Zdobywa się taką umiejętność tylko i wyłącznie posiadając duże doświadczenie.

Zakładam, że klient po sprzedaży maszyny otrzymuje numer telefonu serwisanta i ten człowiek jest już przypisany do danego klienta…
Właśnie tak. Istnieje cały system serwisowy, który służy do rejestracji zgłoszeń, a pamiętajmy, że są klienci, którzy mają po kilka, a nawet kilkanaście maszyn i w zgłoszeniu trzeba dokładnie określić, jakiej maszyny dotyczy. Wtedy nasz technik kontaktuje się z klientem i potwierdza przyjazd. Są klienci, którzy pozostali przy modelu zgłoszenia telefonicznego do naszego centrum obsługi, ale obecnie najczęściej klienci robią to w formie zgłoszenia elektronicznego. Pozwala to na pełną analizę całości zgłoszeń.

Czy papier do druku też dostarczacie?
Dostarczamy!

I jest to papier oznaczony jako papier Xerox?

Jest to papier brendowany przez Xerox, a korzystamy z najróżniejszych firm produkujących papier, polskich i zagranicznych.

Zarówno w arkuszach jak i w zwojach?
Obsługujemy głównie klientów cyfrowych, którym dostarczamy papier w arkuszach, ale mamy też klientów, którym dostarczamy papier zwojowy.

Czy używanie waszego papieru jest obowiązkowe dla klienta w obawie, że straci gwarancje, czy może też używać papieru od innego dostawy?
Nie ograniczamy klientów, jeżeli chodzi o źródło zaopatrzenia w papier, pod warunkiem, że spełnia wymaganą charakterystykę. Są oczywiście takie rodzaje mediów, na których nie można drukować, chociaż większość naszych maszyn produkcyjnych ma bardzo szeroką listę mediów do zadruku. Klienci używają najróżniejsze media począwszy od folii przez różnego rodzaju tektury po papier i tutaj wszystko zależy od klienta. Są też klienci drukujący na mediach poliestrowych i polietylenowych, a nawet na mediach magnetycznych.

Na początku naszej rozmowy mówiłeś o zwiększonym zainteresowaniu niskimi nakładami książek. Powiedziałeś też, że klientami Xeroxa są nie tylko drukarnie, ale i wydawcy. Czy im to się opłaca? Czy warto, aby wydawca posiadał własną maszynę do druku cyfrowego?
Wszystko zależy od tego o jakim wydawcy mówimy, bo są przecież różne modele biznesowe. Jeżeli mówimy o wydawcy, jaki działa na rynku książki popularnej, to w moim przekonaniu w jego modelu wydawniczym nie ma miejsca na własny druk cyfrowy, bo to nie jest główne zadanie takiego przedsiębiorcy. Aktualna oferta poligraficzna jest bardzo szeroka i konkurencja na rynku jest bardzo duża, w związku z czym budowa własnego centrum druku przez wydawcę w większości przypadków nie jest uzasadniona. Są jednak wydawcy, którzy wydają książki edukacyjne i mają wiele nietypowych publikacji, więc dla nich taki model związany z posiadaniem własnej drukarni jest jak najbardziej odpowiedni. Oczywiście tacy klienci drukują wtedy na własne potrzeby i rzadko otrzymują zlecenia zewnętrzne.

Mówimy teraz o obsłudze wydawców publikujących książki w niskich nakładach. Pamiętajmy jednak, że 98 proc. przychodów z polskiego rynku książki trafia do nie więcej niż 200 wydawnictw, zaś na pozostałe 2 proc. przypada co najmniej 2000 wydawców. I w tej grupie znajdują się klienci Xeroxa w przypadku pozycji niskonakładowych. Czy z tych 2 proc. Xerox może wyżyć i jeszcze zarobić?
Na szczęście to nie jest tylko wspomniane 2 proc.! W tej grupie są oczywiście nasi główni klienci, a w zasadzie klienci drukarni dysponujących systemami cyfrowymi, ale bardzo wiele dużych wydawnictw w tej chwili funkcjonuje już w modelu, w którym wykorzystuje się druk na żądanie. Mówiliśmy już, że obecnie klienci końcowi nie są w stanie odróżnić publikacji wykonanej w druku cyfrowym od publikacji z maszyny offsetowej. Pozostaje więc tylko kwestia kosztowa. Biorąc teraz pod uwagę charakterystykę rynku i moment przełamania między drukiem offsetowym a cyfrowym umiejscowiony między kilkuset a kilkoma tysiącami egzemplarzy, może się okazać, że model drukowania mniejszych ilości w końcowym rozrachunku bardziej opłacalny. I dlatego wielu dużych wydawców korzysta regularnie z druku cyfrowego.

Czyli macie też wpływy z tych 98 proc. przychodów z rynku książki…

Myślę że trudno dzisiaj byłoby znaleźć firmę wydawniczą, która nie korzysta z druku na żądanie.

Wróćmy jeszcze do rynku poligraficznego. Segment offsetowy w ostatnich latach maleje…
Zdecydowanie!

Ale lista drukarni oferujących druk książek w ostatnich latach znacznie się wydłużyła, bo pojawiają się drukarnie cyfrowe, niektóre o bardzo już znaczącej produkcji. Również klasyczne drukarnie offsetowe zainstalowały urządzenia do druku cyfrowego. Jak z twojego punktu widzenia wygląda rynek druku cyfrowego w Polsce? Przecież w wielu tych zakładach zainstalowano urządzenia Xeroxa…
Tak jest! Szacujemy, że obecnie liczba drukarń cyfrowych, które rzeczywiście posiadają własne urządzenia w tej technologii sięga 800 podmiotów. W tej grupie mamy zarówno podmioty, dysponujące jedną maszyną cyfrową i realizujące druk zupełnie akcydensowy w punktach ksero czy w podobnych miejscach albo obsługując wyłącznie zlecenia dla firm. Mamy też w tej grupie firmy, które dysponują mocą produkcyjną rzędu kilkuset tysięcy książek miesięcznie! Obecnie systemy cyfrowe, jeżeli przeliczymy je na porównywalną prędkość druku arkuszy formatu B1, są w stanie obecnie drukować 15 tys. arkuszy B1 na godzinę i to 1+1.

To co będzie za pięć lat?
Na pewno będzie szybciej!

Jakie są największe drukarnie cyfrowe?
Na pewno Totem w Inowrocławiu, na pewno Elpil w Siedlcach, na pewno PrintGroup w Szczecinie i Piktor w Łodzi oraz Azymut w Strykowie, która ma swoją własną drukarnię. Jeszcze Drukarnia GS pod Krakowem i Esus w Poznaniu, a także Pozkal w Inowrocławiu, znana drukarnia offsetowa, która ma też spore moce produkcyjne w druku cyfrowym.

Widać, że tendencja, jaką zapowiadałeś kiedyś w Krakowie, sprawdziła się i daje znaczące przychody…

Jest to kierunek, w którym rozwija się rynek. Można to zobaczyć też w firmach, które konkurują z Xeroxem, bo konkurencja na tym rynku jest spora. W skali światowej mamy do czynienia ze znaczącymi inwestycjami w rozwój systemów druku cyfrowego, a firmy produkujące takie urządzenia zainwestowały w ostatnich latach znaczące kwoty rzędu kilkudziesięciu milionów dolarów, jeśli nie więcej.

W ostatnich latach na poligraficznych imprezach targowych brak jest nowości dla druku offsetowego, natomiast widać niesamowity rozwój druku cyfrowego…
Tak, to prawda. Ten rozwój jest bardzo dynamiczny i coraz więcej firm posiada i rozwija systemy inkjetowe i to jest główny nurt rozwoju.

Benny Landa, światowy autorytet w dziedzinie rozwoju poligrafii, zapowiada, że wkrótce będzie już tylko druk inkjetowy…
Mogę to sobie bardzo łatwo wyobrazić, biorąc pod uwagę wydajność tych urządzeń i możliwości, jakie zapewniają, to przy szybkościach, o jakich już mówiłem i przy możliwościach systemów wykańczających, a są już takie systemy wykańczające, które potrafią pracować z szybkością do 200 metrów na minutę, drukując pojedyncze bloki książek, które wypadają gotowe na końcu linii drukującej. Więcej, to wszystko się zmienia w locie, bo każda książka może mieć na przykład inną długość, wręcz inny rozmiar i może być do tego personalizowana. Czyli każda książka może być inna! Chodzi tylko o workflow i odpowiednie przygotowanie prac. I to już w tej chwili działa!

Poza segmentem książkowym Xerox jest także bardzo silny w tzw. druku transakcyjnym. Jego wprowadzenie było chyba prostsze niż druk książek…
Prostsza w tym sensie, że procesowo było to zdecydowanie lepiej i szybciej ogarnięte. Przed wprowadzeniem druku cyfrowego, nie było możliwości personalizacji każdej strony. Dopiero od pewnego momentu druk rachunków zaczął funkcjonować w Polsce i ten segment rzeczywiście dobrze się rozwinął. Dzisiaj jednak część tej branży przechodzi na drogę elektroniczną, ale – co ciekawe – nie cała branża. Jak się okazuje, wiele firm, które przeszły tę drogę w stronę kanałów elektronicznych, nagle – od około dwóch lat – zaczęło robić krok w tył. Jeden krok, drugi, trzeci i okazało się, że firmy zaczęły wracać do wysyłania listów do klientów. Stało się tak, mimo że kanał elektroniczny okazał się tani w sensie kosztu wytworzenia i wysłania dokumentu do klienta. Okazało się jednak, że powstające koszty poboczne, na przykład koszty związane z obsługą zapytań klientów, znacząco rosną! Rachunki wysyłane elektronicznie nie zawsze trafiają do odbiorcy, powstają zakłócenia w komunikacji z klientami, a czasem po prostu rachunki gubią się w komputerowym spamie. Okazało się nawet, że ściągalność należności w przypadku rachunków elektronicznych jest mniejsza niż przy rachunkach drukowanych. Dlatego firmy wracają do dawnego modelu z listami do klientów i to chociażby z powodu kosztów związanych z obsługą zapytań ze strony klientów, którym dostarczano rachunki drogą elektroniczną.
Kolejny argument za drukiem to kontakt z klientem, które jest bardziej skuteczny w przypadku personalizowanej korespondencji drukowanej. Stwierdzono, że klient po otwarciu rachunku elektronicznego sprawdza tylko wysokość kwoty do zapłacenia i spędza z nim nie więcej niż 7 do 8 sekund, a w przypadku papieru jest to co ok. 30 sekund, a często klienci dłużej trzymają w ręce te kartki,więc firma może zamieszczać na nich wiele innych informacji.

Możemy więc zakończyć stwierdzeniem, że jednak druk na papierze ma ogromną przyszłość!
Ma sporą przyszłość! Papier jest jednym z mediów, które funkcjonowało i będzie funkcjonować całkiem dobrze na świecie, pomimo że całkowity nakład pozycji drukowanych – i w technice offsetowej, i cyfrowej – zmniejsza się, powoli, ale zmniejsza się. Natomiast bardzo dynamicznie w tym całym „torcie”, na który składa się technologia druku, bardzo szybko rośnie część cyfrowa. W Polsce widzimy bardzo wyraźnie wzrosty liczone rok do roku – na poziomie od 20 do 30 proc.!

Rozmawiał Piotr Dobrołęcki

 

Stanisław Pieczara urodził się w 1978 roku w Katowicach, ma wykształcenie wyższe. W branży wydawniczo-poligraficznej od 2002 roku pełni kolejno różne funkcje – od handlowca przez specjalistę produktowego i managera projektu po marketing managera. Od 2007 roku jest odpowiedzialny w Xerox Polska za marketing rozwiązań produkcyjnych, obecnie jako dyrektor sprzedaży i marketingu sektora graficznego.

 

Autor: Piotr Dobrołęcki