Poniedziałek, 20 listopada 2006
Rozmowa z Kasią Portnicką, właścicielką firm promocyjnych Remi i LibriPro
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru182
Dwa i pół roku pracowałaś w wydawnictwie Andrzeja Kuryłowicza. Czemu poszłaś na swoje?Chciałam rozwinąć skrzydła. Natomiast pracę u Andrzeja wspominam bardzo dobrze. To był okres intensywnej pracy, w trakcie którego wiele się nauczyłam. Gdzie indziej zajęłoby mi to dwa razy więcej czasu. Co wchodziło w zakres twoich obowiązków? Wiele rzeczy – od promocji po wystawianie faktur. Wszystkim zajmowałaś się osobiście? Nie wszystkim, to jasne. Ale widziałam, jak to się robi, według jakiego klucza wybiera się tytuły, negocjuje, dobiera patronów i ustala zasady dystrybucji. To jest też plus pracy w małym wydawnictwie – widzisz wszystko, co się dzieje, nawet jeżeli zajmujesz się jedną tylko działką. W jakiej mierze sukces Andrzeja wynika z doboru tytułów, a w jakiej z intensywnej promocji? Właściwie od niedawna książki Albatrosa są tak promowane. Na pewno ważne są same tytuły. Zwróćcie uwagę, że co dwa tygodnie na „topkę” Empiku wchodzi pięć-sześć książek Albatrosa. Niewątpliwie jest więc dobry w tym, co robi. A to, że uwierzył w promocję, wynika z faktu, że zwiększa mu ona sprzedaż. Klient kupuje coś, co widzi. Ale to pytanie do wydawcy, zwłaszcza że ma własne szlaki promocyjne. No i prawo serii – jeśli po pięciu udanych tytułach przyjdzie kilka słabszych, i one się sprzedadzą. Prawo wydawcy też działa? Też, oczywiście. Pomijając przykład Andrzeja Kuryłowicza, jaka część sukcesu książki jest dziełem jej jakości, a jaka udanego wypromowania? Myślę, że pół na pół. Można mieć słabą książkę i znakomitą promocję, która rodzi bestseller. Zdarza się także, że na rynek trafia tytuł, który swój sukces zawdzięcza promocji niezależnej od wydawcy, bo przekazywanej z ust do ust. Bywają też autorzy, którzy są dobrzy, ale promocję mają jeszcze lepszą. Przykładem Harlan Coben, który sprzedaje się w niesamowitych nakładach, i który właśnie jest „dzieckiem” Andrzeja Kuryłowicza. Z Jamesem Pattersonem, innym z tej samej „stajni”, jest podobnie? Tak, choć już nie na taką skalę. Zauważcie, że książki ich obu mają podobne okładki. Znów działa prawo serii. A jak zanalizujesz sukces Andrzeja Findeisena? Człowiek znikąd, który pojawił się z jednym zaledwie tytułem, nie znając w tej branży nikogo…Z Findeisenem jest podobnie, bo też zadziałało prawo serii. „Zaskoczyła” pierwsza książka, w której my, Polacy, przedstawieni zostaliśmy jako bohaterowie, a o tym lubimy czytać. Efekt to 160 tys. sprzedanych egzemplarzy. Potem pojawiły się kolejne tytuły, idące – choć już nie tak wyraźnie – podobnym torem. Tak samo wydane, jeśli chodzi o papier, format, okładkę. „Długu honorowego” sprzedało się 35 tys. egz., „Gorzkiej chwały” 50 tys. egz. Teraz dwie kolejne zostały wydrukowane po 30 tys. egz. i na pewno się rozejdą. Warto zauważyć, że ukazały się w przystępnej cenie 39,90 zł za twardą oprawę. Znów zadziałały – prawo serii, promocja i szeroka dostępność. Najskuteczniejsze – twoim zdaniem – kanały promocji? Powiem przewrotnie – na wszystko jest jakiś sposób. Można mieć mały budżet i zrobić coś sensownego. Ja przy swojej własnej książce, czyli „Satysfakcji” Kim Cantrall i Marka Levinsona, miałam mało pieniędzy na promocję, ale uważam, że wydałam je dobrze. Postawiłam na standy, dzięki którym książka przez dwa tygodnie tak się opatrzyła w Empiku, że weszła na „topkę”. Posługiwałaś się wizerunkiem autorki? Oczywiście. Przecież to Samantha z serialu „Seks w wielkim mieście”, którą wszyscy znają! Podobnie Świat Książki promuje nową książkę Tomasza Lisa. Oczywiście, na wykorzystywanie takiego wizerunku należy uzyskać zgodę. Dużo taka kosztuje? To zawsze jest wynikiem negocjacji. Zaręczam jednak, że dobrze wynegocjowany kontrakt opłaca się. Sama zawsze wszystko ustalam, dzięki czemu jestem pewna swego. Przypadki książek, które potencjalnie były wielkimi hitami, a ominęły dużych wydawców, trafiając do znacznie mniejszych, można mnożyć. „Harry Potter”, „Sprawa honoru”, powieści Paulo Coelho… Czy dziś na rynku takim wydawcom, jak choćby ty, łatwo jest upolować taki bestseller? Nie ma tu ograniczeń – i to jest w tym zawodzie piękne. Takich przykładów jest jednak więcej. Zawrotną karierę robi w tej chwili książka kucharska znanej z kanału TVN Style Nigelli Lawson zatytułowana „Nigella Gryzie”. Znacie wydawnictwo Filo? Pewnie nie. A to ono ją opublikowało. Podobnie z książkami Jeremy’ego Clarksona, prowadzącego w TVN Turbo program motoryzacyjny. I znowu 60 tys. sprzedanych egzemplarzy. Dokładnie! Wydawnictwo Insignis, wcześniej zupełnie nieznane. Kupowanie książek, które teraz wymieniliśmy, ma w sobie coś z podążania za modą. Te książki są modne, bo ich autorów wykreowały modne programy TV. Nie nazwałabym ich natomiast wielką literaturą. Już bardziej gadżetami. Takim jest podręcznik tańca towarzyskiego, pod którym podpisali się bohaterowie „Tańca z gwiazdami”, a który wydał niedawno Publicat. Czysty konsumpcjonizm. Jak się poluje na takie hity? Uważnie ogląda telewizję. [śmiech] A jak ty trafiłaś na „Satysfakcję”? W sumie też przez telewizję…Ja jestem fanką „Seksu w wielkim mieście” i liczyłam, że jest nas więcej. Myślę, że się nie zawiodłam. 5000 sprzedanych egzemplarzy dało mi wiele – no właśnie – satysfakcji… Szkoda, że serial nie wszedł ponownie na masową antenę. Nawet podpytywałam Polsat w tej sprawie. Należy także zwracać uwagę na to, co pisze prasa kolorowa. Bo to ona – oprócz telewizji – wyznacza dziś trendy. Mówimy o książkach dla pań. Czy tytuły dla panów także udałoby się tak wypromować? Przecież wspomniany Clarkson jest tytułem dla panów. Zwłaszcza że jego kolejne książki nie będą już zbiorami luźnych …
Wyświetlono 25% materiału - 835 słów. Całość materiału zawiera 3340 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się