Czwartek, 30 września 2010
Człowiek w okowach
Czasopismo"Magazyn Literacki Książki"
Tekst pochodzi z numeru9/2010
Minęło dwanaście lat od pani pamiętnego debiutu powieściowego. Przypomnę, że w 1997 roku zwyciężyła pani w konkursie wydawnictw Świat Książki i Zysk i S-ka. Rok później ukazała się drukiem nagrodzona książka „Tego lata, w Zawrociu”. Potem wydane zostały kontynuacje: „Góra śpiących węży” (2001) i „Maska Arlekina” (2006). Pod koniec sierpnia tego roku na półki księgarskie trafiła „Inna wersja życia”. Wydawca reklamuje ją jako wielki literacki powrót Hanny Kowalewskiej. Co się działo przez ten czas na pani pisarskim biurku? Dlaczego tyle czasu czytelnicy musieli czekać na dalsze losy Matyldy? Łatwo się nudzę, więc lubię płodozmian… A mówiąc poważniej, w przerwach między pisaniem kolejnych książek z cyklu o Zawrociu realizowałam inne projekty. Najistotniejszym było dokończenie bardzo dla mnie ważnej i najlepszej mojej powieści „Julita i huśtawki”, którą wydałam między „Górą śpiących węży” a „Maską Arlekina”. W charakterze przerywników wystąpiły też dwie części „Letniej Akademii Uczuć”, książek dla młodzieży, których pisanie sprawiło mi wiele przyjemności. Pierwsza wyszła w 2000 roku, a druga po „Masce Arlekina”, gdy już większość czytelników pierwszej części dorosła. W międzyczasie też napisałam scenariusz serialu. Trudno znaleźć w tym jakiś rozsądny plan. Na szczęście moi czytelnicy są cierpliwi i wierni. Dla tych bardziej niecierpliwych, a lubiących Matyldę, mam dobrą wiadomość – piątą, ostatnią część „Zawrocia” już zaczęłam pisać i zamierzam skończyć jak najszybciej. Żadnych przerywników! Postanowiłam bowiem zakończyć przygodę z Matyldą po to, aby sięgnąć po inne książki, które czekają na ten moment w mojej szufladzie. Każda z książek z zawrockiego cyklu jest inna… Rzeczywiście, mimo że to cykl, każda z powieści jest absolutnie odrębną całością i można je czytać bez znajomości poprzedniego czy następnego tytułu. W każdej jest poruszany inny problem, są trochę inni bohaterowie, o co innego gra się toczy. Tak więc po „Inną wersję życia” spokojnie może sięgnąć człowiek, który niczego nie wie o Matyldzie, jej wcześniejszych losach i Zawrociu. Co jest pani najbliższe: literatura, teatr czy może film? Gdyby był mi bliższy teatr czy film, to częściej pisałabym scenariusze i dramaty. Był taki moment w moim życiu, gdy otworzyłam się bardziej na formy dramaturgiczne. Powstały wtedy sztuki dla teatru i widowiska telewizyjne. Napisałam też kilkanaście słuchowisk. Gdzie one były emitowane? W radiowej Dwójce. To było medium idealne. Słuchowiska były realizowane w sposób, powiedziałabym, doskonały. Czułam, że nie ujmują nic tekstowi, lecz dodają. To była paroletnia owocna współpraca, w większości jeszcze przed napisaniem powieści. A potem? Poczułam się powieściopisarką. To jednak jest moja koronna dziedzina. Z wszystkich talentów, które zostały mi dane, ten jest chyba największy. Przychodzi taki moment w życiu człowieka, że trzeba się zdecydować. Ja wybrałam pisanie powieści. Chociaż jest to trudna sztuka, ale może właśnie dlatego taki był mój wybór – bo ja jestem uparta i lubię wyzwania. Mówi pani „pisanie to moja autoterapia, owładnięcie, nałóg, pasja i…zawód” z czego wnioskuję, że tylko tym się pani zajmuje. Rzeczywiście – zaczęło się od owładnięcia i autoterapii, potem doszła pasja i nałóg, a teraz to także zawód. Pracę nauczycielki porzuciłam wiele lat przed tym, zanim powieściopisarstwo stało się moim zawodem. Potem jeszcze przez chwilę pracowałam w bibliotece. Jednak przez większość swego życia byłam niebieskim ptakiem, który żyje na granicy egzystencjalnego minimum, ale jest za to wolny. Także w tworzeniu. Pisałam dla siebie, karmiłam się chwilami natchnienia, uwielbiałam wymyślać i zaczynać, kończeniem zajmowałam się rzadko. I długo nie miałam potrzeby dzielenia się z kimkolwiek swymi tekstami. Ale przecież jakoś trzeba było usprawiedliwić swój próżniaczy żywot, więc zaczęłam publikować wiersze i krótkie opowiadania. Moje szuflady dalej puchły od cudownych pomysłów i początków. Niektóre zrealizowałam wiele lat później, jak na przykład „Julitę i huśtawki”, którą wymyśliłam w 1987 roku, a skończyłam w 2003. Kiedy pasja stała się zawodem? Chyba w chwili, gdy zdecydowałam się dokończyć „Tego lata, w Zawrociu”. Zresztą w tym momencie tworzenie straciło część uroku, bo cudownie jest wymyślać, otwierać się na kolejne tematy, próbować styl, a mniej cudownie jest przysiąść i tekst napisać, zwłaszcza gdy ma czterysta stron, a następnie go poprawić, a potem jeszcze obejrzeć korektę, nie mówiąc o czasie promocji. To wszystko są mało ekscytujące obowiązki zawodowe. Oczywiście nauczyłam się tego, wiem, że jeśli książka ma dotrzeć do czytelnika, to ja to wszystko muszę zrobić. Czy da się wyżyć w naszym kraju z pisarstwa?Tak, można wyżyć, jestem tego przykładem. Jednak łatwiej było w PRL. I łatwiej było w momencie, kiedy zaczynałam pisać powieści. W tej chwili rynek jest zapchany taką ilością książek, że czytelnicy się gubią. Media rzadko promują książki, co jeszcze utrudnia ludziom rozpoznanie, co jest dobre, co warto czytać. Często zamiast recenzji jest reklama, bardzo nachalna, ekspansywna. Wydawcy też nie są bez winy – stawiają na ilość, a nie na jakość, rzadko wydają powieści, które osadzają się w człowieku tak mocno, że wywołują tęsknotę za następną książką… Już kilka lat temu zarzucała pani mediom brak prawdziwej krytyki literackiej… Tak, bardzo chciałabym przejrzeć się w takiej solidnej, poważnej krytyce. To jak lustro, choć czasami może okazać się krzywym zwierciadłem. Ale nie mam takiej okazji. Na szczęście mam czytelników, którzy czekają na moje książki i docierają do nich, nawet jeśli nie były recenzowane. Dużym sprzymierzeńcem pisarza okazuje się też internet… To jest bardzo ważne medium, przyznaję, ale jednocześnie zawsze tak było, że istniały …
Wyświetlono 25% materiału - 849 słów. Całość materiału zawiera 3398 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się