Aniu, podjęłaś decyzję? Podjęłam bardzo ciężką dla mnie decyzję o likwidacji księgarni, ponieważ bardzo się zadłużyłam, ale tylko dlatego, że obroty, jakie uzyskiwałam przez ostatni rok absolutnie nie wystarczały na opłatę wszystkich należności czyli za czynsz, prąd, pensje pracownicze. W zeszłym roku na jesieni zwolniłam pracowników i była to moja najtrudniejsza decyzja życiowa, bo z tymi ludźmi pracowałam od samego początku czyli od 1990 roku, a nawet jeszcze wcześniej – w ramach Domu Książki, bo kilkoro z nich przeszło z Domu Książki do Skarbnicy razem ze mną. Musiałam ich zwolnić, ponieważ nastąpił makabryczny spadek obrotów – do 60 proc. rok do roku! Miałam jednak perspektywę wykupu lokalu księgarni od miasta, chociaż czekałam na to od 1992 czy 1993 roku. Wtedy skierowałam do władz miasta pismo z prośbą o sprzedaż. Otrzymałam wówczas odpowiedź, że nie ma takich możliwości prawnych, jednak takie możliwości zaistniały w 2006 lub 2007 roku. Od tego czasu, mimo że teoretycznie można było kupić ten lokal, istniały jakieś przeszkody. Sądziłam, że jak wykupię lokal, to automatycznie spadną mi koszty, ponieważ czynsz wynosił 16 tys. zł miesięcznie plus 10 tys. zł rocznie podatku od nieruchomości. To są potworne kwoty. Dlatego sądziłam, że kiedy wykupię ten lokal to opłaty spadną do 2000 czy 3000 zł i jakoś sobie z tym poradzę. Niestety ten wykup bardzo się przeciągał w czasie. Jednak do niego doszło? Udało się …