Spytamy na początek tak, jak kiedyś Sławomir Mrożek, pani ulubiony chyba autor, spytał w Warszawie Friedricha Dürrenmatta – co u pani słychać? Ostatnio poświęcam dużo czasu Fundacji Jana Michalskiego, bo realizujemy tam bardzo ciekawy projekt. Ale na przykład jutro mamy śniadanie z księgarzami w Lyonie, gdzie będziemy prezentować nowości na jesień. Czy pani czuje się bardziej wydawcą w Polsce czy we Francji? To dzieli się mniej więcej po równo. Z 300 książek, które wydajemy w ciągu roku, połowa jest wydawana w języku francuskim, a połowa po polsku. Obejmuje to pięć wydawnictw: Phébus, Noir sur Blanc, Buchet Chastel, Le Temps Apprivoisé i Wydawnictwo Literackie. Rozumiemy, że patrzy pani na te wydawnictwa jak na jedną grupę? Dla mnie jest to jedna rodzina, chociaż formalnie Wydawnictwo Literackie nie należy do grupy. Wydawnictwo Noir sur Blanc przeniosła pani do Polski? W Lozannie znajduje się biuro centralne; najczęściej tam decyduje się o tytułach, które będziemy wydawać. W Paryżu i w Warszawie zajmujemy się całą pracą edytorską oraz promocją książek tam wydawanych. W Lozannie pracują dwie osoby, w redakcji warszawskiej – sześć. Ile wydawnictw należy do grupy Libella? Cztery wydawnictwa: Noir sur Blanc, Phébus, Buchet Chastel i Le Temps Apprivoisé. Jaki w tej chwili obrót ma grupa?Jeszcze nie mamy ostatecznych danych za zeszły rok. Co do Wydawnictwa Literackiego to przychód wynosił 24,9 mln zł. Otrzymało ono niedawno wyróżnienie biznesowe zwane Gazelą Biznesu, świadczące o dobrym i szybkim rozwoju w ostatnich latach. Ma pani specyficzne podejście do biznesu. Wydaje się, że z pełną świadomością prowadzi pani niektóre wydawnictwa, które nie osiągają zysku, ponieważ pani zdaniem nie jest on w tym przypadku najistotniejszy. Wydaje pani literaturę ambitną, a wtedy trudno liczyć na duże przychody… Trzeba mieć książki, które przynoszą zysk, i książki ambitne. To jest bardzo ważne – jeśli nie my będziemy je wydawać, to kto? Dla wielu osób zagadkę stanowi fakt, że pani wydaje tytuły bardzo trudno sprzedawalne i jeszcze na tym zarabia, bo przecież są z tego pieniądze. Czy zmiany w Wydawnictwie Literackim spowodowały, że jest to teraz wydawnictwo dochodowe?Owszem, dla przykładu książki Katarzyny Grocholi i Marleny de Blasi osiągają niezwykle wysokie nakłady, lecz za o wiele większy sukces uważam, że „Dziennik” Sławomira Mrożka osiągnął sprzedaż ponad 15 tys. egz., a na przykład książka o Stanisławie Lemie niedługo osiągnie sprzedaż blisko 20 tys. egz. Z kolei „Lód” Jacka Dukaja, powieść niesłychanie erudycyjna, licząca ponad tysiąc stron, to niesamowity fenomen wydawniczy. Jest to oczywiście zasługa tego młodego genialnego autora, jego niepowtarzalnego talentu, ale też i wydawnictwa. A lubi pani czytać książki Katarzyny Grocholi? Tak, czasami takie książki też się lubi, i jest to bardzo inteligentna pisarka. Jednak we Francji naszej literatury wydaje pani niewiele? Zastanawiam się właśnie nad wydaniem Jacka Dukaja. Wydaje się, że Wydawnictwo Literackie jest dla państwa kopalnią książek, które można wydać we Francji. Wykreowało wiele bestsellerów, ale czy te same tytuły stałyby się bestsellerami we Francji i czy pani wydawnictwa potrafiłyby tam wypromować polskich autorów? Tak udało się nam wypromować książki Jerzgo Pilcha, Doroty Masłowskiej czy Antoniego Libery. Nasi francuscy autorzy, których wydajemy po polsku i którzy przyjeżdżają promować swoje książki w Polsce, zwracają uwagę na profesjonalizm polskich dziennikarzy zajmujących się książkami. Widać, że czytają oni te książki uważnie, zadają wnikliwe pytania. We Francji jest dużo trudniej wypromować nowego autora. Ważniejsze jest zaproszenie na śniadanie lub lunch niż przeprowadzenie poważnego wywiadu. Dlatego też w ramach promocji we Francji urządzamy śniadania dla księgarzy. Teraz będziemy właśnie w Lyonie, w Tuluzie, w Paryżu i w Lozannie. Przedstawiamy już wydrukowane książki, które ukażą się dopiero na jesieni. Te same publikacje dajemy też wcześniej recenzentom i ich recenzje przekazujemy księgarzom razem z książkami, żeby mogli się z tym zapoznać, a potem lepiej sprzedawać …