Wtorek, 5 czerwca 2018
"Ludzie"

Peter Spier: Ludzie
tłum. Katarzyna Radziwiłł, Muchomor, Warszawa, 2017, s. 48, ISBN 978-83-65650-14-6

Peter Spier, zmarły niedawno holenderski ilustrator i pisarz, pozostawił po sobie ogromny dorobek. Wypatrzona na targach książki obrazkowa opowieść „Ludzie” jest pierwszą książką tego autora na polskim rynku. Wydana w 1980 roku, nic nie straciła na aktualności, a wręcz przeciwnie.

Peter Spier wychował się w artystycznej rodzinie i wykształcił na Rijksakademie w Amsterdamie. Ojciec, Jo Spier, był Żydem i z tego powodu obaj doznali prześladowań w czasie okupacji. Nadmieniam o tym, bo wątek tolerancji, akceptacji, szacunku dla odmienności jest w omawianej książce dobrze widoczny. Krótko po wojnie rodzina wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, a Peter Spier czuł się zarówno Holendrem, jak i Amerykaninem.

Artysta używa w swoich pracach tradycyjnych środków: piórka, tuszu, farb akwarelowych kładzionych na papierze. Jego rysunki są niezwykle dokładne, szczegółowe i drobiazgowe historycznie, dlatego cieszą oko zarówno młodszych, jak i starszych użytkowników. Prezentowaną książkę otwiera rozkładówka,
przedstawiająca dolinę Raju, a nasi pierwsi rodzice, Adam i Ewa, trzymając się za ręce, patrzą z zachwytem na podległe im dziedzictwo. Nieprzypadkowo ta ilustracja otwiera nam fabułę, bo tak rozpoczyna się historia ludzkości, liczącej obecnie ponad 7 miliardów istnień. Ta rozkładówka stanowi wstęp do prologu, kończącego się konkluzją: „Każdy z nas jest inny od reszty. Każdy wyjątkowy w swoim rodzaju”.

Na kolejnych stronach autor pokazuje rozmaite sylwetki ludzi, czyli to, co nas różni, jednocześnie przypominając, że wszyscy byliśmy kiedyś dziećmi. Temu stwierdzeniu towarzyszy dziesięć małych rysunków, pokazujących rozmaite sposoby noszenia dziecka przez matkę. Plejadę różnych kolorów skóry autor uzupełnia o piętnaście różnych kształtów i barw oczu, podobnie czyni w przypadku uszu, włosów oraz fryzur. Znamienne, że ci z kręconymi chcą je prostować, a ci z prostymi katują się lokówkami i ondulacją. Jak wspomniałam, rysunki Spiera są dokładne i szczegółowe, widać, jak artysta oddaje mimikę i gesty postaci, te ilustracje są po prostu nie do napatrzenia!

Tyle na temat ciała i jego rozmaitości. Niemniej mamy jeszcze – i tu otwiera się pole artystycznego działania i fantazji – stroje i rozmaite ozdoby. Artysta słusznie zwraca uwagę odbiorcy, że to, co jest źródłem dumy i wykwintu w jednym kraju, budzi zażenowanie i kpinę gdzie indziej.

To, o czym dotychczas piszę, to są sprawy materialne, ale Peter Spier idzie dalej, pisząc o odmiennych sposobach spędzania wolnego czasu, odmiennych gustach artystycznych, rozmaitych grach towarzyskich (ten fragment książki jest bardzo wartościowy poznawczo i może się przydać w głośnym czytaniu w grupie – może słuchacze znają niektóre z tych zabaw?).

To, co nas łączy, to potrzeba dachu nad głową. Ale jakże różne domy budujemy! Jak różne są nasze potrzeby psychiczne! Jak różne święta obchodzimy! Wiele emocji budzi kwestia jedzenia; to, co smakuje mieszkańcom Argentyny (stek wołowy), tego Hindus nie weźmie do ust.

Zanim oddamy się konsumpcji, trzeba zarobić jakieś pieniądze. Peter Spier pokazuje nam liczne zawody, nie stroni od kwestii bezrobocia, zwraca uwagę na rozwarstwienie społeczne. Wielka ludzka rodzina ma odmienne sposoby sprawowania władzy, mówimy tysiącami języków, piszemy w ponad 100 rodzajach alfabetu, wyznajemy liczne religie.

Tacy jesteśmy rozmaici, ale wobec śmierci wszyscy równi. Tematy eschatologiczne także pojawiają się w rozmowach z dziećmi, ta  książka może być pomocna w dialogu. Ci, którzy odeszli, pozostają w naszej pamięci. Którzy, dlaczego właśnie ci, a nie inni? To kolejny temat do dyskusji.

Jakie przesłanie niesie ta książka? Dlaczego warto ją zauważyć, kupić, przeczytać i kilka razy do niej wracać? Ponieważ mówi ona o radości płynącej ze zróżnicowania, które jest wielkim bogactwem. Autor podsumowuje swoje rozważania dwoma ilustracjami. Jedna przedstawia zabudowaną identycznymi blokami ulicę, po której jadą dwa typy pojazdów: identyczne zielone autobusy i identyczne zielone samochody osobowe, sklepy zaś nie mają nazw, lecz numery. Po ulicy chodzą identycznie (na brązowo) ubrani ludzie. Druga rozkładówka to panorama placu, przypominającego Piccadilly Circus; czy muszę czytelnikom przypominać, jak ten plac wygląda?

Wybierzmy różnorodność!

Autor: Maria Kulik
Źródło: Magazyn Literacki KSIĄŻKI 5/2018