Czwartek, 30 sierpnia 2018
"Robin Graficiarz"

Muriel Zürcher: Robin Graficiarz
tłum. Monika Szewc-Osiecka, Polarny Lis,
Warszawa 2018, s.180, ISBN 978-83-948999-2-9

Wydawnictwo Polarny Lis adresuje swoje książki do młodych odbiorców w różnym wieku, zarówno rozpoczynających przygodę z książką, jak i zaawansowanych. Tych ostatnich katalog wydawniczy zalicza do grupy „Czytam, bo lubię!”. Dominuje literatura tłumaczona z francuskiego, prowadząca wydawnictwo jest romanistką i działa intensywnie w środowisku frankofońskim.

Autorka tej powieści, Muriel Zürcher, wbrew hiszpańskiemu imieniu i niemieckiemu nazwisku jest Francuzką, a do literatury trafiła przypadkiem. Recenzowana powieść jest jej debiutem, powiedzmy otwarcie – udanym, bo sprawnie napisanym, choć chwilami roi się od nieprawdopodobieństw.

Dachy Paryża – inspiracja dla poetów i filmowców! Jednak nie tylko, w tej książce jest to miejsce pracy bohatera, czarnoskórego nastolatka, który od wielu miesięcy maluje nocą zwierzęce graffiti na, wydawałoby się, niedostępnych ścianach budynków. Pragnie namalować wszystkie zwierzęta, jakie były na Arce Noego, a wzorem jest pewien album z ilustracjami. Jaki album i do kogo należał, dlaczego ten ktoś był dla chłopca taki ważny – tego czytelnik dowiaduje się stopniowo, w miarę rozwoju akcji.

Wspinający się zgrabnie po gzymsach, rynnach i nierównościach ścian artysta jest nieuchwytny dla policji i służb miejskich. Ich bezradność wynika nie tylko z koloru skóry i ubrania Sama oraz z jego niebywałej zręczności i determinacji, ale także z faktu, że często bywa on na komisariacie, jako partner policji ds. osób bezdomnych. Paryscy kloszardzi wysyłają właśnie Sama, aby zdobył od policji listę zmarłych kolegów, a następnie, jako chór, wykonują pieśń pożegnalną na jednym z cmentarzy. Każda wizyta w komisariacie to dla Sama okazja, aby zerknąć na mapę Paryża z zaznaczonymi przy pomocy chorągiewek miejscami, gdzie wykonał ostatnią pracę – tak dowiaduje się o przebiegu śledztwa.

Aby móc prowadzić taki tryb życia, młody człowiek musi gdzieś mieszkać i jakoś się utrzymać. Jego lokum jest niewielka służbówka na poddaszu, a pensję, w zamian za codzienną grę w szachy, wypłaca mu właścicielka kamienicy.

Powieść ma kilka wątków, głównym jest oczywiście wojenka graficiarza z policją, którą w książce reprezentuje komisarz Nora Laval. Kolejne wątki pojawiają się od razu w drugim i trzecim rozdziale podczas wizyty na komisariacie w sprawie śmierci bezdomnego. Zatrzymanego przez funkcjonariusza Sama ratuje przed zbyt dociekliwym przesłuchaniem mała uciekinierka z domu dziecka, osoba niezwykle rezolutna i spragniona prawdziwych więzi rodzinnych. Tych więzi nie może jej dać placówka opiekuńcza, a wbrew marzeniom dziewczynki Sam również nie.

Wspomniałam na początku, że powieść roi się od nieprawdopodobieństw, przede wszystkim psychologicznych. Osobiście nie bardzo wierzę w takie bogate słownictwo pięciolatki, zwłaszcza z domu dziecka. Mistrzowska gra w szachy u nastolatka o podobnym życiorysie też budzi moje wątpliwości. Środowisko bezdomnych, w którym działa chór cmentarny? No cóż, może w Paryżu. W krótkiej recenzji na ostatniej stronie okładki wydawca określa bohatera jako „najbardziej poszukiwanego paryskiego przestępcę”. O błogosławione miasto, w którym nieletni graficiarz jest najgroźniejszym złoczyńcą! Warszawa niech zazdrości!

Powieść ma iście hollywoodzkie zakończenie, na wszystkich frontach, dlatego mnie osobiście trochę zirytowało. Wierzę jednak, że dzięki temu zyskała optymistyczne przesłanie i to (w połączeniu z wartką akcją) może zjednać jej czytelników, którzy będą mogli – jak głosi dewiza serii – powiedzieć z czystym sumieniem – „Czytam, bo lubię!”.

Autor: Maria Kulik
Źródło: MLK 8/2018