Czy po roku 1989 mieliśmy – państwa zdaniem – choć jednego dobrego ministra edukacji? Janusz Kędryna: Moim zdaniem, po Mirosławie Handke nie było takiego. On miał przynajmniej jakąś spójną koncepcję. Barbara Sagnowska: Tak, Handke był kompetentny. JK: Bo Giertych, pominąwszy nawet to, że się na edukacji nie znał, był ślepo przekonany o swojej nieomylności. I nie chciał słuchać innych, a wydawców traktował jak krwiopijców. [śmiech] BS: Byłam na spotkaniu z panem Giertychem… JK: Na które ministerstwo zaczęło zapraszać wydawców w piątek o godz. 16. A spotkanie było zaplanowane na poniedziałek!BS: …w którym uczestniczyło około 30 wydawców. W pewnej chwili w obronie księgarzy z małych miasteczek wystąpił Piotr Marciszuk, prezes Polskiej Izby Książki, wyjaśniając, że pominięcie tych placówek w dystrybucji podręczników doprowadzi do ich upadku i odcięcia lokalnej społeczności od dostępu do kultury. Pamiętam gest pana ministra, który z cynicznym uśmieszkiem powiedział: „Wzruszył mnie pan swoją troską o księgarzy”. Byliśmy wszyscy w szoku. JK: W ogóle mieliśmy huśtawkę nastrojów związaną z pomysłami tego pana. [śmiech] Piotr Sagnowski: Zielińskiego też. Choć przynajmniej chciał rozmawiać z przedstawicielami naszej branży. I Zieliński nie był taki „ideolo”. JK: No więc właśnie. W każdym razie działania obu panów popsuły nam szyki. Mieliśmy w planach szybkie ukończenie pakietu do nauczania zintegrowanego, a skupiliśmy się na tym, z czego żyjemy. A żyjemy z fizyki, w ramach której musieliśmy obronić pozycję. Jak ją państwo scharakteryzują? JK: Jesteśmy liderem. Dokładny udział w rynku trudno nam wyliczyć, ponieważ nie wiemy, jaka jest skala odkupu. PS: Jedyne, co możemy zrobić, to porównać liczbę sprzedanych egzemplarzy z liczbą dzieci na danym poziomie edukacyjnym. I dorzucić do tego szacowany odkup. JK: Ten zatrzymał się na pewnym poziomie. Niestety – bardzo wysokim. PS: To jest też kamyczek do ogródka MEN. Bo zarówno minister Zieliński, jak i Giertych, nawoływali do zwiększenia obrotu używanymi podręcznikami, a nikt się nie pokusił o zbadanie, jaka jest rzeczywista skala zjawiska. Naszym zdaniem, odkup jest już tak duży, że większy być po prostu nie może. JK: Świadczy o tym choćby to, że obrotem używanymi podręcznikami zajęli się pośrednicy. Kupują je za grosze, a sprzedają z dużym zyskiem. Dotychczas książki sprzedawały sobie nawzajem dzieci, a teraz… Sens odkupu zatraca się. PS: W każdym razie, po kończącym się sezonie wygląda to wszystko lepiej niż mogliśmy się spodziewać. Czyli obroty skoczą. JK: O, na pewno. Do końca sierpnia sprzedaż mieliśmy o 30 proc. większą niż rok temu. Dotychczas kształtowała się na poziomie 6 mln zł rocznie. Ile z tego przypadało na fizykę? PS: Około 95 proc. Bardzo dużo. JK: Tak. A jak dzieli się sprzedaż książek do fizyki na gimnazjum i szkoły ponadgimnazjalne? JK: Nieco ponad 60 proc. przypada na gimnazjum. Z jakim prawem zwrotu sprzedają państwo książki? JK: 10 proc. Dotyczy to jednak tylko dużych hurtowni, z którymi mamy podpisane umowy i które rozprowadzają grubo ponad połowę naszej produkcji. Nawiasem mówiąc w tym roku musieliśmy im nałożyć limity na dostawy, bo po prostu nie nadążamy z dodrukami. Nie doszacowali państwo nakładów. BS: A skąd mogliśmy wiedzieć, że tak się to wszystko potoczy? JK: Poza tym wprowadziliśmy w tym roku pozycje konkurencyjne do naszych poprzednich podręczników, i nie wiemy, ilu nauczycieli zmieni wybór z tych poprzednich na te nowe. A zostać z nakładami też strach. Niewątpliwie jednak nowe podręczniki to jedno ze źródeł sukcesu. A drugie? Wie pan, musieliśmy w jakiś sposób zareagować na zupełnie nową sytuację polityczną oraz zmiany w ustawie oświatowej. Masę pieniędzy, bo dwa razy więcej niż przed rokiem i niż w latach wcześniejszych, wydaliśmy na marketing. Głównie na zintensyfikowanie spotkań z nauczycielami. Mam na myśli wysokiej jakości szkolenia metodyczne, a nie wizyty handlowe. Oczywiście, liczymy się z tym, że po jakimś czasie nastąpią zwroty i wynik trzeba będzie zweryfikować, tym niemniej na 20 proc. wzrostu naprawdę liczymy. Sądząc po wysokości przychodów, państwa nie dotykają zanadto spadki demograficzne. BS: Też to zauważyliśmy. Wczoraj przeczytałam w gazecie, że w samej Małopolsce poszło w tym roku do szkół 10 tys. dzieci mniej niż rok wcześniej. Aż takich spadków sprzedaży nie notowaliśmy, a zwłaszcza nie widzimy tego po tegorocznych wynikach, o czym …