Kiedy rozmawialiśmy trzy lata temu, zapowiadał pan na 2004 rok 20 mln zł przychodu, na 2005 – 30 mln zł. Tymczasem 2005 rok przyniósł spadek sprzedaży, zakończyliście go przychodami na poziomie 15,8 mln zł, rok wcześniej było 16,8 mln zł. Dlaczego nie udało się zrealizować tamtych zamierzeń?Powód jest prosty. Zainwestowaliśmy 7 mln zł we własny biurowiec, kupiliśmy też działkę pod budowę drukarni. Prace budowlane były bardziej kosztowne, niż myśleliśmy i zajęły więcej czasu. Musieliśmy wstrzymać część inwestycji. 4 mln zł pochodziło ze środków własnych, na resztę wzięliśmy kredyt. Na rozbudowę oferty w takim zakresie jak planowałem nie wystarczyło pieniędzy. A proszę pamiętać, że w tym czasie rozbudowaliśmy też dział sprzedaży o sieć własnych przedstawicieli handlowych. Dwunastu ludzi zaopatruje ok. tysiąc księgarń. Niezależnie zatrudniliśmy też przedstawicieli bezpośrednio docierających do szkół. I tu także pierwsze wyniki są obiecujące. W tym roku sprzedaż nam wzrosła o ok. 10 proc. , do blisko 17,5 mln zł, więc wracamy na ścieżkę szybkiego rozwoju. Następne lata też powinny być bardzo dobre – liczę, że w 2007 roku będzie to 20-22 mln zł obrotu. Nie wykluczam przejmowania innych podmiotów, docelowo chcemy być w pierwszej dziesiątce największych polskich wydawnictw. Biurowiec, w którym rozmawiamy, wciąż przypomina plac budowy… To są już prace wykończeniowe, z końcem grudnia zostaną całkowicie zrealizowane. Pojawiły się też wreszcie wolne środki, które inwestujemy w rozbudowę oferty. Jedną z inwestycji był własny miesięcznik kulturalny „Arte”. Właśnie został zamknięty. Pomysł nie wypalił? „Arte” zostało zawieszone, bo musieliśmy do niego dopłacać więcej, niż zakładałem. Bardzo trudno jest wypromować pismo kulturalne, my sprzedawaliśmy ponad 2000 egz., to zbyt mało, by redakcja mogła się utrzymać. Ale nie chcę całkowicie rezygnować z tego projektu, bo powstał dobry zespół i kiedy Zielona Sowa zwiększy przychody, myślę, że wrócimy do wydawania „Arte”, traktując to jako projekt budujący wizerunek firmy. Cały czas wydajemy też pismo „Studium”, od którego rozpoczynała działalność Zielona Sowa. Oczywiście „Studium” także jest deficytowe. Nie na wszystkim trzeba jednak zarabiać, pewne rzeczy robi się dla idei. Z braku wolnych środków wstrzymywaliście część zaplanowanych projektów wydawniczych? Dokładnie tak było. Wiele książek od dawna jest gotowych i one ukażą się w najbliższym czasie. W 2005 roku planowaliśmy wydać 280 nowych tytułów, a ostatecznie ukazało się tylko 180. Ograniczyliśmy przede wszystkim rozwój literatury dla młodzieży, te książki teraz dopiero zaczną się ukazywać. W październiku i listopadzie opublikowane zostały np. pierwsze tytuły dla młodzieży z serii „Charlie Bone” i sprzedają się bardzo dobrze. To znaczy? Pierwszy nakład wyniósł 7000 egz. Przygotowaliśmy już dodruk. W przyszłym roku będzie dwadzieścia-trzydzieści pozycji dla tej grupy odbiorców. Prawa są już kupione. Rozbudujemy też ofertę słownikową, którą w tym roku trochę wstrzymaliśmy. Właśnie ukazał się pierwszy tom z serii encyklopedii historii świata. Jego przygotowanie w całości kosztowało nas kilkaset tysięcy złotych, ale liczę, że to się szybko zwróci. Pracujemy nad dziesięciotomową encyklopedią powszechną – pierwsze tomy ukażą się na przełomie września i października 2007 roku. Ile haseł obejmie encyklopedia? Około 140 tys. Pełne spektrum haseł ze wszystkich dziedzin wiedzy. Bardzo szybko udało wam się stworzyć bogatą ofertę słowników i encyklopedii, obok PWN jesteście dziś na tym rynku liderem. Pojawia się też coraz więcej tytułów konkurencji – choćby ostatnio nowa encyklopedia Larousse’a. Nie odczuwacie pewnego nasycenia rynku tego typu edycjami? Na pewno konkurencja ostro działa, ale nie mamy spadku sprzedaży w tym segmencie, co najwyżej pewną stabilizację. Poza PWN, które jest poza konkurencją, bo to marka sama w sobie, jesteśmy jedynym w Polsce wydawnictwem, które ma tak bogate zasoby haseł. Ponieśliśmy ogromne inwestycje, liczone w milionach złotych, ale dziś stosunkowo niewielkim kosztem możemy przygotować dowolny słownik czy encyklopedię tematyczną. Możliwe byłoby wydanie nawet dwudziestotomowej encyklopedii powszechnej. I możemy je wprowadzać do sprzedaży w cenach niższych niż konkurencja. PWN też obniżyło ceny… …