W ostatnich dniach powstało spore prasowe zamieszanie wokół Instytutu Książki. Co może jest w tym najważniejsze, grupa wybitnych oraz znanych twórców wystosowała list otwarty, o którym czytelnicy Biblioteki Analiz wiedzą już zapewne wszystko (ten i kilka innych drukujemy w numerze). Z kolei główne wątki prasowej dyskusji o losach Instytutu to tryb powoływania i odwoływania szefa oraz miejsce jego/jej urzędowania. Warto podać kilka cytatów. „Gazeta Wyborcza” (w Krakowie) 12 grudnia napisała: „– Jeżeli dyrektor i księgowość zostaną tu na miejscu, to jest nadzieja, że Instytut ocaleje w Krakowie – uważa Andrzej Nowakowski. Niestety, z naszych [„Gazety”] nieoficjalnych informacji wynika, że nowa dyrektor Magdalena Ślusarska nie zamierza sprowadzać się pod Wawel. Do Warszawy zostanie za to przeniesiona część Instytutu odpowiedzialna za programy krajowe. W Krakowie będzie jedynie część międzynarodowa”. „Gazeta Krakowska” 14 grudnia zamieściła kolejne wypowiedzi: „O pomyśle utworzenia dwóch oddziałów Instytutu Nowakowski mówi wprost: – To pomysł jak z księżyca. Tłumaczenie, że dzięki temu Instytut ocaleje w Krakowie, to przekłamanie. Nie wszyscy w Krakowie burzą się przeciw przenosinom Instytutu do Warszawy. – Według mnie kwestia, czy Instytut Książki będzie miał siedzibę w Krakowie czy w Warszawie, jest drugorzędna. Ta instytucja jest finansowana z pieniędzy państwowych. Więc takie samo prawo ma do niego Warszawa, Kraków, jak np. Łomża – mówi Danuta Skóra, wiceprezes Polskiej Izby Książki”. „Rzeczpospolita” 17 grudnia opublikowała rozmowę Krzysztofa Masłonia z Magdaleną Ślusarską – nową dyrektor Instytutu Książki pt. „Niepokój o polską książkę”. Ślusarska mówi m.in.: „Osoby podpisane pod nim [listem otwartym] wyraziły swój niepokój o dalszą sytuację Instytutu. (…) Wielu z tych pisarzy blisko współpracowało i współpracuje z Instytutem, dlatego też rozumiem ich obawy. (…) Ale w żadnym wypadku nie traktuję tego listu jako ataku na mnie. (…) Tylko media utrzymywały, że Instytut Książki zostanie przeniesiony z Krakowa do Warszawy. Na pewno Kraków nie zostanie pozbawiony tej świetnej instytucji kultury, która wypracowała sobie ciekawy model współpracy z władzami miasta. Nie zapominajmy jednak, że w Warszawie znajdują się instytucje państwowe, stowarzyszenia twórcze, organizacje społeczne, z którymi będę chciała kooperować. (…) Otrzymałam pozytywne opinie Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Związku Literatów Polskich, a także reprezentatywnych dla środowiska PTWK i PIK. Będę z nimi współpracować, podobnie jak ze Stowarzyszeniem Bibliotekarzy Polskich, znanym z rzeczywistej promocji czytelnictwa, a wykluczonym ze współdziałania z Instytutem Książki. (…) Jest to o tyle zadziwiające, że bibliotekarstwo powinno być naturalnym sojusznikiem dla Instytutu Książki. I będzie. A strategiczny program promocji czytelnictwa obejmie też środowiska lokalne, do których często za daleko jest – czy z Warszawy, czy z Krakowa. (…) Z mojego punktu widzenia nie ma nic ważniejszego niż nauczyć młodych ludzi, młodych Polaków kultury i przyjemności czytania (…), uchronić ich przed funkcjonalnym analfabetyzmem”. W tym kontekście ciekawa jest rozmowa z Andrzejem Nowakowskim opublikowana w „Gazecie Wyborczej” 9 grudnia. Andrzej Nowakowski mówi m.in.: „Nie mogłem postąpić inaczej [usunąć z polskiej ekspozycji na targach książki we Frankfurcie w 2000 roku publikacje Jędrzeja i Macieja Giertychów], bo były w nich treści antysemickie. Moja decyzja była natychmiastowa i oczywista. Kazimierz M. Ujazdowski, który również wtedy był ministrem kultury, poparł moje działania. Efekt był taki, że napędziłem wydawcy koniunkturę (…), ta sprawa ciągnie się za mną do dzisiaj. Zacząłem robić za wroga. Wstyd powtarzać opinie typu »żydowski sługus«, jakie słyszałem. Pamiętam te kłótnie w komisji sejmowej. Któregoś razu przyniosłem na jej posiedzenie katalog i od razu odezwały się głosy oburzenia. Mrożek? Przecież on kpi z Polski. Michnik? To Żyd. A Miłosz? My wiemy dobrze, kto to jest Miłosz. Jednak nie usłyszycie ode mnie, że jestem ofiarą …