Wtorek, 24 października 2006
Rozmowa z Pawłem Dunin-Wąsowiczem, właścicielem wydawnictwa Lampa i Iskra Boża
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru180
Jak to jest, że jednego dnia czytamy w prasie o zdobyciu przez twoją autorkę najbardziej prestiżowej nagrody literackiej w Polsce, a już kolejnego o kłopotach finansowych, jakie przeżywa wydawnictwo? A może już nie przeżywa? Przeżywa, przeżywa… Zamiast konsumować sukces finansowy, jaki bez wątpienia nastąpił po wydaniu „Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało- czerwoną” lub zainwestować te pieniądze w rokujących dochody autorów, postanowiłem wydawać miesięcznik literacki. Po dwóch i pół roku okazało się, że czasopismo „Lampa” – o takim profilu jak obecnie – nie jest w stanie samodzielnie utrzymać się na rynku. Prawie wszystkie zyski z książek Doroty poszły na dopłacanie do „Lampy”. Ile tego było w sumie, nie wiem. 200, może 300 tys. zł. Natomiast dotacje, jakie otrzymywałem z Ministerstwa Kultury, były niewystarczające. Obecnie pisma rozchodzi się najwyżej 2000 egz., co jak na periodyk literacki nie jest złym wynikiem, ale nie zapewnia samofinansowania. Potrzebna byłaby sprzedaż 4000-5000 egz. A reklamy? Reklamy stale daje właściwie tylko wydawnictwo Czarne, raz czy dwa razy Sic! i Rebis, zdarzają się też Instytutu Książki, w poprzednim numerze była nawet reklama Orange. Ale to są naprawdę sporadyczne przypadki, bo pismo jest za słabo eksponowane. Zmniejszyła się też liczba czytelników. Być może jest to związane z tym, że część z nich – tych potencjalnych – w ostatnim roku wybrała emigrację. Ja bym nie lekceważył tego faktu, bo spadek czytelników aż o 20 proc. nie może być dziełem przypadku. A emigrują akurat ludzie dla nas interesujący – młodzi, wykształceni, czytający. Trudno jest także utrzymać płynność finansową, kiedy wniosek o dotację składa się w styczniu, rozpatrywany jest w marcu, a ewentualne pieniądze przelewane na konto pod koniec czerwca. Części osób płacę więc z własnych środków, inne muszą czekać. Jak się jest 22-letnim studentem, to się ma motywację, żeby robić coś dla pisma, które nawet nie płaci honorariów. Z drugiej jednak strony, jeśli ktoś się przyzwyczaił, że dostaje jakieś skromne pieniądze za swoją pracę, trudno oczekiwać, że pismo będzie lepsze, bo wszyscy będą pracować za darmo. Ostatnio wydałem dwa numery, w przypadku których powiedziałem autorom wprost, żeby nie liczyli na pieniądze – tak się z niektórymi umawiam. Okazało się, że są tacy, którym zależy na publikowaniu u mnie swoich tekstów. A jaką dotację ostatnio otrzymałeś? Na ten rok 50 tys. zł. Podobną sumę jak kwartalnik „Kresy” albo „Kwartalnik Artystyczny Pomorza i Kujaw”, które jednak wychodzą trzy razy rzadziej niż moja „Lampa”. Dla kwartalnika jest to może odpowiednia kwota, ale nie dla mnie. Miesięczniki patronackie, jak „Twórczość” czy „Nowe Książki”, dostają nawet do pół miliona. Ja nie mówię, że mam dostać właśnie tyle, ale pismo mogłoby w miarę normalnie funkcjonować, gdybyśmy mówili o 100 tys. zł. Widać, państwo nie ma takich pieniędzy. Albo ja państwa nie interesuję. Jak mi się wydaje, prowadzę działalność kulturalną i w podziale budżetowych środków na tzw. kulturę powinienem uczestniczyć w większym stopniu niż dotychczas. A ile kosztuje cię wydanie numeru? To zależy, czy płacę honoraria czy nie i czy zatrudniam na etat dwie osoby czy jedną. Zależy też, jak oszacować moją pracę. Bo ja jednak sporo rzeczy przy tym piśmie robię. Sobie w ogóle nie płacę. Honoraria to jakieś 8-10 tys. zł. Ze sprzedaży mam do 10 tys. zł, mniej więcej drugie tyle dokładam z dotacji albo z własnego zarobku, czyli „z Masła”, że tak powiem. [śmiech] A ile egzemplarzy sprzedajesz w prenumeracie?Nic się tutaj nie ruszyło – jakieś 130- 140 egz. Tyle miała „Lampa i Iskra Boża” w swoim najlepszym momencie – jako półrocznik. Fakt, że pismo było wtedy słabo dostępne. Po co to wszystko robisz? Z rozpędu?Chyba tak. Stąd problemy finansowe. Powiedziałeś, że budżet każdego numeru zależy od tego, ile osób zatrudniasz na umowę o pracę.Pracowała u mnie dziewczyna, której bardzo zależało na etacie. Mogłem akurat jej w tym pomóc, to pomogłem. Wykonywała pewne obowiązki w ramach tego etatu, bardzo niskiego zresztą. Jak nie dostałem kolejnej dotacji, poinformowałem ją, że pieniądze się skończyły i że nie ma możliwości, by dalej pracowała. Czyli na etacie pracujesz teraz tylko ty?Na etacie pracuje Marek Włodarski, sekretarz redakcji. Ja pracuję w domu, jestem osobą fizyczną prowadzącą działalność gospodarczą. Dzięki temu we dwóch można robić miesięcznik, bo gdybyśmy siedzieli tu, w biurze, razem, nic by z tego nie wyszło, przeszkadzalibyśmy sobie. Marek zajmuje się większością spraw związanych z dystrybucją, m.in. sprzedażą wysyłkową, stroną internetową, a poza tym rozdzielaniem oraz kompletowaniem działu recenzji w piśmie, kontaktowaniem się z autorami, w pewnym zakresie także fakturowaniem i umowami. Bo w ogóle księgowość prowadzi mi zewnętrzna firma. Ja składam, piszę, redaguję… Swoją pracę mam tak zorganizowaną, że ostatnią „ósemkę”, bo „Lampę” dzielę w szpiglu na „ósemki”, bywa, że wysyłam do drukarni na trzy-cztery dni przed ukazaniem się numeru. W obecnym układzie to rozwiązanie jest optymalne. Gdybym miał zlecić komuś składanie „Lampy” w obecnych warunkach, straciłbym pewnie na komunikację w tej sprawie tyle czasu, ile poświęcam na to składając samemu. Takie mam doświadczenia z pracy w „Machinie” i „Przekroju”. Ale gdybym miał teraz kilkaset tysięcy złotych na założenie profesjonalnego czasopisma, zatrudniłbym pewnie i składacza, i dodatkową osobę z większym doświadczeniem redaktorskim, która by zamiast mnie traciła ten czas. A ja bym się zajmował tylko sprawami merytorycznymi. Wydaje nam się, że nawet gdybyś miał te kilkaset tysięcy, też byś je utopił. Bo problemem jest publika, do której adresujesz pismo. Nawet gdybyś zainwestował w jego rozwój, sprzedawałbyś może nie 2000, a 3000 egz. Tak czy inaczej za mało... Może macie rację. Choć był numer, którego udało mi się sprzedać 4000 egz. Ale on zawierał płytę z nagraniem Grabaża z Pidżamy Porno. On ma tak silny elektorat własny, że pociągnął sprzedaż całego numeru. I to był nasz rekord. Teraz się wstrzymałem z dołączaniem płyt, bo urząd skarbowy nie może wypracować jednego stanowiska w kwestii podatkowej od takich dodatków do prasy. Czekam na wytyczne, uznając, że sporna decyzja w sprawie opodatkowania płyty VAT-em jest bardziej sprawą mojego biura rachunkowego niż moją. Stoję na stanowisku, że taki dodatek nie ma wartości handlowej, bo jest integralną częścią pisma. Płytami też ty się zajmujesz? Płytami bardziej Marek. Razem wybieramy materiał. Ale te płyty wcale nie podnoszą sprzedaży. Choć podnoszą cenę miesięcznika. Która wystarcza na pokrycie kosztów takich dodatków. Z 3 zł drożej przy numerze z płytą połowę zżera marża, 50 gr to koszt zwrotów. Samą płytę tłoczy się za 85-90 gr, do tego dochodzi jeszcze koszt foliowania. Nie ma więc żadnego zarobku. Oprócz muzyki dołączasz także filmy. Jeden na razie – „Fikcyjne pulpety” Wojtka Koronkiewicza z 1996 roku. Klasyk kina offowego, którego jeszcze nie zauważyła tzw. prasa komercyjna. Największe tąpnięcie nakładowe miałem, kiedy na okładce pojawił się Stefan Chwin. Czytelnik „Lampy” jest młody, jego przypadłością jest jeuneryzm, który jest z kolei odmianą tzw. ageizmu. I pewnie Chwin nie chwycił, bo nie jest „młodym pisarzem”, choć młodszy od niego o trzy-cztery lata Pilch jeszcze trochę tak. A jak dystrybuujesz pismo? Głównie przez PolPerfect. To, co za ich pośrednictwem rzeczywiście się sprzedaje, to cześć nakładu, która trafia do Empików. Z punktów Ruchu i Kolportera więcej jest zwrotów niż sprzedaży. Dziś „Lampę” mają nieliczne salony tych dwóch firm. Do księgarń wstawia nas Espace, ale też wyniki są coraz gorsze, bo i zasięg mniejszy. Przykładem dawne księgarnie niezależne, które po przejęciu przez Matrasa zmieniają ofertę. Zobaczcie, co sprzedaje Odeon po przejęciu przez Palikota. Dawni klienci odwracają się od tych placówek. W tej chwili przez księgarnie sprzedaje się 200-300 egz. „Lampy”, kiedyś było to 500. Czy gdybyś miał więcej pieniędzy, wydawałbyś więcej książek? Masz takie, które bardzo byś chciał, ale cię na nie po prostu nie stać? Póki co mam mnóstwo nieprzeczytanych maszynopisów. Miesięcznik pochłania bardzo dużo czasu. I nakłada reżim, że co miesiąc musi wyjść numer. To prawda. Narzekam również na to, że moi współpracownicy zamiast twórcami za bardzo poczuli się ostatnio dziennikarzami, uważając, że wywiad to najlepszy gatunek dziennikarski. Ale tekstów typowo dziennikarskich masz w „Lampie” niewiele. Mało mam reportaży i felietonów, czy publicystyki. A w ich kierunku powinno iść pismo. Oczywiście, reportaż oznacza większe wydatki – zarówno czasowe, jak i finansowe, autor musi bowiem pojechać tu i tam. Trochę w „Lampie” brakuje mi też… szaleństwa. Ale z pism literackich masz chyba najwyższy nakład. No, nie. Wyższy mają „Zeszyty Literackie”. I „Fantastyka”. A zdarzają ci się autorzy, którzy nie publikują w twoim miesięczniku, uznając to za niepoważne? Wielu autorów u mnie nie publikuje… Ale i kilku znanych opowiadania opublikowałem. W 2004 roku Olgi Tokarczuk, niedawno wydrukowałem opowiadanie Krzysztofa Kąkolewskiego, który jest dziś niedocenianym, a przecież bardzo dobrym – moim zdaniem – pisarzem. Ostatnio swoją nową prozę dał mi Andrzej Stasiuk. Nową? Zupełnie premierową. Kto ci robi okładki do książek? „Niedrodzy” koledzy, a zarazem najlepsi autorzy komiksów w Polsce młodszej generacji: Maciej Sieńczyk, Krzysztof Ostrowski, Krzysztof Gawronkiewicz. Okładkę „Lampy” robi mi Endo, czyli Agata Nowicka. Ból jest i taki, że do tej pory nie było czasu, żeby jakiś grafik zrobił lepszą makietę pisma. Jeden zaczął, drugi poprawił, zrobił to nienajlepiej i w końcu… Ta jest nudna, tytuły mają tę samą czcionkę, co leady. To jest pismo do …
Wyświetlono 25% materiału - 1471 słów. Całość materiału zawiera 5885 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się