Zgadza się pan z opinią, że prawo autorskie przeżywa obecnie głęboki kryzys? Moim zdaniem, prawo autorskie w swojej zasadniczej części, jaką jest ekonomia twórczości, powinno zostać zweryfikowane i unowocześnione, dostosowane do nowych technologii przekazu informacji. Wtedy nie będzie mowy o kryzysie. Pana zdaniem, możliwe jest osiągnięcie w ramach prawa autorskiego kompromisu pomiędzy ochroną utworów a społecznym dostępem do kultury? Myślę, że jest kilka technik umożliwiających osiągnięcie takiego kompromisu. Na przykład system Levy’ego, o którym dużo się teraz dyskutuje, opierający się na koncepcji stosownego wynagrodzenia. Kolejnym sposobem jest bardziej liberalne podejście do udzielania zezwoleń przez twórców. Na czym polega istota stworzonej przez pana koncepcji „wolnej kultury”? Jej istotą jest poszukiwanie równowagi pomiędzy coraz bardziej restrykcyjną polityką praw autorskich a w pełni nieograniczonym wykorzystaniem artystycznego i naukowego dorobku innych. Kwestia ta staje się szczególnie istotna w dobie gwałtownego rozwoju nowych technologii, które z jednej strony otworzyły niesłychane możliwości przed działalnością artystyczną, a z drugiej, ułatwiły dystrybucję utworów i ich kopiowanie bez straty jakości. Postępujące zawłaszczanie kultury to zagrożenie dla innowacyjności. Moja koncepcja sprowadza się do tego, by autorzy udzielali potencjalnym użytkownikom powszechnej, bezpłatnej licencji na korzystanie ze swoich utworów, by to korzystanie nie wymagało wcześniejszego zezwolenia, o które musi ubiegać się każdy użytkownik. Oczywiście, licencje mogą być w różny sposób ograniczane, ale generalnie zezwalają na korzystanie i eksperymentowanie z istniejącymi utworami, a to pobudza twórczość. Wolna kultura jest lepsza od kultury zezwoleń Rozmowa z Lawrencem Lessigiem, profesorem prawa autorskiego w Stanford Law School Przypomina to ruch „open source”. Tak, ale nasza koncepcja jest szersza. Ruch „open source” koncentruje się wyłącznie na udostępnianiu oprogramowania komputerowego, my chcemy udostępniać wszelkie wytwory chronione prawem autorskim. Założył pan organizację Creative Commons, mającą za zadanie wcielanie w czyn idei „wolnej kultury”. Creative Commons to niedochodowa organizacja pozarządowa, której podstawowym celem stał się rozwój i propagowanie licencji pozwalających na rozszerzenie dotychczasowego zakresu praw autorskich zgodnie z wymogami postępującego rozwoju technologicznego. Creative Commons proponuje przejście od reguły „wszystkie prawa zastrzeżone” do zasady „pewne prawa zastrzeżone”, jednocześnie zachowując poszanowanie dla idei prawa autorskiego. W tym celu został stworzony zestaw ogólnodostępnych licencji przeznaczonych dla autorów, muzyków i innych twórców, którzy – chroniąc swoje podstawowe prawa autorskie – mogą jednocześnie zagwarantować łatwy i powszechny dostęp do własnych dzieł. Czy to znaczy, że Creative Commons zawiera umowy z twórcami i udostępnia „uwolnione” dzieła? Creative Commons nie zawiera umów z autorami, ani w żaden sposób nie korzysta z dzieł udostępnionych na ich podstawie. Zadaniem organizacji jest wyłącznie dostarczanie wzorów licencji. O ile wiem, CC działa nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Organizacja powstała w Stanach w 2001 roku i ma tam bardzo silną pozycję dzięki swojemu zaangażowaniu w promocję twórczości i pracę na rzecz umożliwiania legalnego dostępu do dóbr kultury. Jednym z podstawowych celów Creative Commons jest otwieranie filii w innych krajach, których zadaniem jest stworzenie lokalnych wersji licencji i propagowanie idei wśród społeczności danego kraju. Obecnie organizacja oferuje licencje w 14 jurysdykcjach. W kolejnych 14 państwach trwają prace nad tłumaczeniem licencji. Mamy też Creative Commons Polska… Przygotowania do uruchomienia polskiego oddziału Creative Commons trwały od jesieni 2004 roku. W kwietniu tego roku zainaugurowaliśmy działalność filii. W jaki …