Piątek, 1 marca 2019
Rozmowa z Małgorzatą Strzałkowską i Adamem Pękalskim

– Jak zaczęła się wasza przygoda z „Mamą Gęsią”?
Małgorzata Strzałkowska: Zaczęła się moją fascynacją historiami i tekstami, które się teraz w zbiorze „Mamy Gęsi” znajdują. Kiedy już troszkę tekstów do książki powstało, to przysłałam je do wydawnictwa Bajka, do pani Katarzyny Szantyr-Królikowskiej. A potem trafiły one do pana Adama Pękalskiego, który już nie miał wyjścia.
Adam Pękalski: Nie miałem. Właściwie miałem wyjście, ale projekt bardzo mi się spodobał. Też jestem fanem oryginalnych angielskich wierszyków i urzekły mnie spolszczenia pani Małgorzaty. Podobała mi się ta subtelna różnica, która przy zmianie języka przesunęła trochę ciężar w niektórych tekstach. W języku angielskim były one bardziej kostyczne, a w spolszczeniu (umówiliśmy się, że to nie jest przekład, lecz spolszczenie) wierszyki stały się nagle bardziej liryczne. Pierwotnie myślałem, że ilustracje będą straszne, potworkowate, taka wiktoriańska makabra. I nagle okazało się, że rysuję kwiatki, dużo roślinności, że to już bardziej wzornictwo angielskie niż te okropności…
Małgorzata Strzałkowska: …przepiękne pejzaże, różne detale w ubraniu…
Adam Pękalski: Tak, i mimo że to jest nadal angielskie, to jest zupełnie inne, niż sobie pierwotnie  wyobrażałem. Po prostu dałem się poprowadzić spolszczeniu pani Małgorzaty, które mam wrażenie było bardzo liryczne.
Małgorzata Strzałkowska: Nie wiem, czy jest bardzo liryczne, ale na pewno nie jest upiorne.
Adam Pękalski: I nie jest też kostyczne!
Małgorzata Strzałkowska: Powiedziałabym, że ono jest życzliwe.
Adam Pękalski: Ciepłe… Nie wiem, jakiego słowa użyć, żeby to zgrabnie zabrzmiało, bo „miłe” to nie jest dobre słowo. Życzliwe, ale ja czułem też ten liryzm, delikatność.
Małgorzata Strzałkowska: Nostalgię do dawnych rzeczy?
Adam Pękalski: Nie, taką słowiańską rozlewność!

– Humor humorem, a jaki jest wasz stosunek do „Mamy Gęsi” teraz, kiedy powstała piękna książka?
Małgorzata Strzałkowska: No, chyba kochamy ją oboje?
Adam Pękalski: Tak, ale ja się jej jeszcze dobrze nie przyjrzałem. Dzisiaj pierwszy raz wziąłem do ręki wydrukowany egzemplarz. Muszę dopiero usiąść, przy dziennym świetle zobaczyć, jak to wszystko wyszło, czy jest tak, jak sobie zaplanowałem. Ale wygląda kulturalnie… myślę (śmiech).
Małgorzata Strzałkowska: Ja książkę oglądałam już w rozmaitym świetle i mogę zapewnić, że cudownie wyszło. Szata graficzna i wykonanie fantastyczne. Właściwie wszyscy, którzy pracowaliśmy przy tej książce zdaliśmy egzamin.

fot. Aleksanfra Marciniak

Autor: Rozmawiała Małgorzata Janina Berwid
Źródło: Magazyn Literacki KSIĄŻKI 2/2019