Za nami 54. Międzynarodowe Targi Książki. Jakie były i gdzie odbędą się w przyszłym roku? Co zawiodło, a co zaskoczyło pozytywnie, biorąc pod uwagę ofertę dla profesjonalistów? Czas na krótkie podsumowanie. Jeszcze przed inauguracją imprezie towarzyszyło wiele emocji. Niezwykle napięta atmosfera panowała między Ars Poloną a zarządem Pałacu Kultury i Nauki. Na poprzedzającej targi konferencji prasowej prezes Grzegorz Guzowski poinformował, że być może tegoroczna edycja będzie ostatnią w tej lokalizacji. Jako powód podał olbrzymie podwyżki cen, jakie narzuciły organizatorom władze Pałacu. Źródłem konfliktu jest oczywiście umowny portfel, a w zasadzie stare prawidło, według którego jedna ze stron chciałaby jak najwięcej z niego wyjąć, a druga – jak najwięcej zostawić. Za ideą kontynuacji targów w dotychczasowej lokalizacji opowiedziały się jednak najważniejsze organizacje branżowe wydawców i księgarzy. A skoro jesteśmy przy portfelach, pod koniec targów przeważająca część wystawców stan ich własnych uznała za bardzo satysfakcjonujący – czyli sprzedaż była dobra, a nawet wręcz znakomita. Organizacyjnie w porządku W Pałacu Kultury i Nauki zjawiło się w tym roku ok. 500 wystawców z 30 krajów. Było ich zatem znacząco mniej niż rok wcześniej (ok. 600). Jednak targi jako impreza wystawiennicza o charakterze kiermaszowym okazały się udane. Rekordowa była liczba odwiedzających – według danych organizatora sprzedano ponad 51 tys. biletów – kto nie wierzy, wystarczy, że pamięcią sięgnie do targowej soboty, gdy ze względu właśnie na tłumy przez wystawowe sale Pałacu nie poruszaliśmy się w tempie innym niż ślimacze. W tym kontekście także niedziela, mimo że spokojniejsza, również imponowała. Niespotykane, w porównaniu z poprzednimi latami, było zainteresowanie mediów – rekordowa liczba wydanych akredytacji, obecność – co należy podkreślić, nie tylko w czwartek, ale do soboty włącznie …