26. Wrocławskie Targi Dobrych Książek (30 listopada – 3 grudnia) tradycyjnie były zwieńczeniem sezonu targowego, który generalnie jest oceniany bardzo dobrze, chociaż jak zwykle nie brakuje malkontentów, którzy dobrze wiedzą i dobitnie wyrażają, co należy zmienić, chociaż nigdy sami nie podejmowali się takich działań. Tradycyjny termin Targów na początku grudnia, chociaż dla wielu wydawców był konfliktowy, gdyż dokładnie w tym samym czasie odbywały się Targi Książki Historycznej w Warszawie, z pewnością dla wrocławskiej publiczności dobrze się sprawdził, bo przypada tuż przed mikołajkami, co powoduje zwiększenie zainteresowania książkami na prezenty – zresztą nie tylko mikołajkowe, ale też już świąteczne. Najlepszym potwierdzeniem tego była aktywność małych firm, które na obrzeżach ekspozycji książkowej oferowały profesjonalne pakowanie prezentów. W opinii wielu uczestników naszego rynku wrocławska impreza umocniła w tym roku swą trzecią pozycję w rankingu targów książki w Polsce – po Warszawie i Krakowie, albo po Krakowie i Warszawie, w zależności kto taki ranking przedstawia. Ogromna, ponad stuletnia, ale ciągle imponująca Hala Stulecia, do której wrocławskie targi przeniosły się w ubiegłym roku, zobowiązuje do organizowania dużych wydarzeń. Dzięki temu, że w Hali jest dużo miejsca, projektanci układu stoisk zapewnili szerokie przejścia, co powoduje, że zwiedzający mogą się swobodnie przemieszczać po całym terenie, a wprawne oko potrafi ocenić, że ich liczba jest porównywalna z liczbą uczestników w innych – dobrze „zagęszczonych” – imprezach. Zresztą liczba zwiedzających od zeszłorocznej edycji była powodem sporu między organizatorami a niektórymi wystawcami, ale z naszej …