Awantura zaczęła się jeszcze w grudniu, gdy pierwsze analizy ekspertów podatkowych wykazały, że okres przejściowy nie obejmuje zapasów książek w magazynach wydawców. Projekt rozporządzenia ministra finansów nie pozostawiał złudzeń, zerową stawkę na książki będzie można stosować do końca kwietnia, pod warunkiem że zostały one „przekazane do dystrybucji przed dniem 1 stycznia 2011 roku”. Dystrybucja to hurt i detal, wydawcy to producenci. Dlatego też 9 grudnia, podczas kolejnego spotkania u ministra Michała Boniego, wydawcy nie kryli rozczarowania ze sposobu załatwienia sprawy. Dlaczego tylko księgarze i hurtownicy będą mogli wyprzedawać „zerowe zapasy”, podczas gdy oni, inicjatorzy okresu przejściowego, będą musieli od stycznia doliczać 5 proc. podatku VAT? Krzywda była oczywista i wniosek mógł być tylko jeden – albo wydawcy także wejdą do gry, albo rezygnacja z okresu przejściowego. Całkowita. Światełko w tunelu pojawiło się, gdy „Henryk Tokarz (IKP) przypomniał zgłaszaną wcześniej przez Rafała Skąpskiego propozycję, aby okres przejściowy dotyczył książek spisanych podczas inwentaryzacji na koniec roku 2010. Ministerstwo Finansów przyjęło do wiadomości stanowisko wydawców i ma odpowiedzieć na nie najpóźniej do 15.XII.” – tak brzmiał wspólny komunikat PIK i PTWK. Wprawdzie niektórzy księgarze marudzili, że taki zapis pozbawi wszystkich właścicieli księgarń rozliczających się za pomocą Podatkowej księgi przychodów i rozchodów, prawa do ilościowo-wartościowego spisywania książek i znacznie wydłuży czas inwentaryzacji1, ale czego się nie robi dla dobra wspólnego, szczególnie wówczas, gdy nie ma innego wyjścia. Odpowiedź nadeszła 22 grudnia, bo taką datą opatrzone jest Rozporządzenie ministra finansów, w którym § 38 precyzuje warunki okresu przejściowego: „a) przekazanie do dystrybucji przed dniem 1 stycznia 2011 roku, lub b) przez dokonującego ich dostawy ujęte w spisie z natury sporządzonym na dzień 31 grudnia 2010 roku”. Można było sądzić, że taki zapis zadowoli wszystkich. Dystrybutorzy otrzymali prawo wyboru – albo przekazanie do dystrybucji albo spis z natury, wydawcy mogli spisać swoje zapasy i nareszcie poczuć się pełnoprawnymi uczestnikami rynku książki. Przez kilka dni panowało poczucie odniesionego sukcesu, dopóki prawnicy Empiku nie odkryli perfidii urzędników Ministerstwa Finansów. Otóż „w przypadku książek niewprowadzonych do …