1 października w gościnnych salach stołecznego kina „Muranów” odbyła się druga edycja konferencji CopyCamp. Według organizatorów, Fundacji „Nowoczesna Polska” i Koalicji Otwartej Edukacji „spotkanie było poświęcone szukaniu praktycznych rozwiązań dla sektora kreatywnego, analizie prawa autorskiego w perspektywie socjologicznej, ekonomicznej i antropologicznej oraz komunikacji w ramach obecnie trwającej dyskusji, a także zagadnieniom związanym z prawem polskim w kontekście ustawodawstwa międzynarodowego”. Wcześniej miała to być to po prostu konferencja o prawie autorskim. To usiłowanie zmieszczenia bardzo szerokiego zakresu zagadnień z jednej strony uczyniło spotkanie ciekawszym, z drugiej spowodowało wrażenie chaosu. Niezależnie od deklarowanych przez organizatorów celów impreza stała się jednym z najważniejszych i najciekawszych miejsc spotkań osób zainteresowanych funkcjonowaniem kultury i prawa autorskiego w internecie. Ciekawa formuła wystąpień – krótkie, dziesięciominutowe prezentacje kilkudziesięciu prelegentów (w tym roku było ich czterdziestu pięciu), wygłaszane jednocześnie w dwóch salach oraz dyskusja prowadzona wyłącznie podczas przerw pozwoliła utrzymać, nadane przez sposób doboru referatów, właściwe nowym mediom tempo. Cztery strony debaty Głównymi partnerami i sponsorami imprezy – poza gospodarzem miejsca – kinem Muranów – były: ZAiKS, Google, Trust for Civil Society In Central and Eastern Europe, Narodowy Instytut Audiowizualny oraz organizacja Copyright for Creativity. Taki zestaw partnerów, mających wpływ na wybór zgłoszonych referatów, zapewnić miał równowagę między obrońcami starego porządku a zwolennikami wolnego internetu oraz zapewnić międzynarodowy charakter imprezy. Umiędzynarodowienie imprezy organizatorzy przeprowadzili trochę za bardzo „na siłę”, przez co ucierpiał nieco poziom wydarzenia. Nie udało się organizatorom także zachować obiecywanej równowagi sił pomiędzy stronami o krańcowo różnych poglądach w kwestiach funkcjonowania praw autorskich w internecie. Wyraźnie zauważyć się dało nadreprezentację przeciwników tradycyjnych praw własności intelektualnej i zwolenników różnych rozwiązań alternatywnych. Stron debaty naliczyłem zaś, co najmniej cztery – reprezentowany niestety głównie przez prawników tradycyjny przemysł kreatywny, liczna i czująca się u siebie reprezentacja zwolenników wolnego internetu, spora grupa usiłujących zachować neutralność naukowców oraz wielu przedstawicieli firm działających w obszarze nowych technologii z Google na czele. Nadreprezenatcja Nierównowaga sił zaznaczyła się już w czasie trwania pierwszej sesji, która rozpoczęła się od wystąpienia honorowego gościa CopyCamp, profesora Ebena Moglena z Columbia University w Nowym Jorku, współtwórcy wolnych licencji oprogramowania GNU, po której głos zabrali przedstawiciele organizatorów i głównych partnerów imprezy. Wystąpienie profesora Moglena było znakomite, zwłaszcza pod względem formy. Każdemu życzę takiej umiejętności przemawiania do licznego audytorium. Jeśli chodzi o treść, to nie był to akademicki wykład, a raczej wiecowe przemówienie, przypominające kazanie na górze Jezusa Chrystusa lub wiecowe przemówienia Lenina. Z tym, co mówił, trudno się było nie zgodzić. Każdy przecież przytaknie idei walki z nierównościami społecznymi i uroni łzę nad pragnącą się uczyć dwunastoletnią mieszkanką Kalkuty, która musi ciężko pracować i przez prawa autorskie nie może słuchać Mozarta i czytać Tołstoja. Używając marksistowskiej retoryki profesor w imieniu ludzkości wzywał do powiedzenia NIE i zmiany świata na lepsze. Nie interesuje go przy tym, ile dywizji ma Hollywood. Umiejętnie łechcąc polskie narodowe superego wspomniał coś o Lechu Wałęsie, walce o wolność, przeskakiwaniu muru i bardzo żałował, ze niedane mu było spotkać się z Markiem Edelmanem. Nie powiedział tylko, jak do postulowanych zmian przekonać tych, którzy mają na nich stracić, i co zrobić z niedającymi się przekonać. Webkomuniści (profesor jest autorem wzorowanego na Manifeście komunistycznym Manifestu com.unistycznego) są jeszcze na etapie komunizmu utopijnego. Ale widmo webkomunizmu krąży już w internecie… Na tle tego wystąpienia pozostałe prezentacje wypadły dosyć blado. Reprezentujący Google Cedrik Manara w dość chaotycznej prezentacji narzekał głównie na brak elastyczności i nieprzyjazne nastawienie do środowiska cyfrowego skostniałej Unii Europejskiej. Jarosław Lipszyc, prezes fundacji „Nowoczesna …