Pisała o niej Hanna Krall w zbiorze „Tam już nie ma żadnej rzeki”, a konkretnie w reportażu „Obecność”. O mirabelce, która rosła w podwórku na dawnych warszawskich Nalewkach, na tyłach dzisiejszej ul. Andersa. Mirabelka była niezwykła, bo przetrwała wojnę, powstanie w getcie, PRL i narodziny nowej Polski. Niestety w 2016 roku nie przetrwała piły developera i została scięta. Wycinka poruszyła mieszkańców, a także scenarzystę i aktora Cezarego Harasimowicza, który wychował się na podwórku obok. Postanowił opowiedzieć dzieciom historię drzewa, które rosło na przekór losowi. Tak powstała wyborna opowieść o ludzkim losie z wielką historią w tle. To dzięki takim autorom, takim publikacjom i wydawcom pamięć o dawnych czasach, o ludziach, którzy wtedy żyli, o mirabelce z Nalewek nigdy nie zaginie. Książka zachęca też do uważności i do otwartości na inność. Cezary Harasimowicz kieruje swą powieść do dzieci, ale powinni poznać ją i dorośli. Opowieść zawarta na stronach tej książki dopełniają piękne, klimatyczne ilustracje Marty Kurczewskiej. Wystarczy spojrzeć na okładkę i na bardzo symboliczną ilustrację, na której pod mirabelkowym   drzewkiem stoi dziewczynka w czerwonym płaszczyku (jak z filmu Stevena Spielberga „Lista  Schindlera”). Kolorowe koraliki, kształtem przypominające owoce mirabelki, ulatują z jej szyi w świat. Wydawnictwo Zielona Sowa zadbało o piękną oprawę graficzną. To wszystko sprawia, ze książka naprawdę mocno zakorzenia się w czytelniku. Nasza redakcja przyznała „Mirabelce” tytuł Książki Maja. To był dopiero początek, jak się okazuje, …