W lutym roku 1918 Stefan Żeromski napisał artykuł „Projekt Akademii Literatury Polskiej”. Tekst ukazał się wkrótce jako broszura, ale nie wzbudził, także w środowiskach literackich, ożywionych dyskusji, nie zainspirował na razie ani polemik, ani apologii. Wciąż jeszcze przecież trwała wojna, polscy żołnierze w mundurach armii państw zaborczych wciąż ginęli na wszystkich europejskich frontach. Rosja co prawda już zapadła się pod własnym ciężarem, już wiadomo było, że na ziemiach jej dawnego zaboru powstanie jakaś forma polskiej państwowości, jednak Niemcy trzymały się jeszcze mocno i wciąż istniała obawa, że Polacy będą zmuszeni, w mniejszym czy większym stopniu, uznać co najmniej protektorat zachodniego sąsiada. Mimo to, u progu niepodległości Rzeczypospolitej polskich inteligentów rozgrzewały dyskusje o tym, jak ma wyglądać odrodzona Polska, jaki ma być jej społeczny, gospodarczy i polityczny ustrój, jaką pracę należy wykonać, aby Polacy zdolni byli nie tylko do powołania własnego państwa, ale i by umieli nadać mu taki kształt, z którego sami będą zadowoleni, który będzie współgrał z narodowym charakterem i wartościami istotnymi dla Polaków. Tekst Żeromskiego postulujący powołanie analogicznej do akademii naukowych instytucji literackiej, mógł być jednak odebrany jako zbyt utopijny, zbyt idealistyczny w sytuacji, kiedy nie wiadomo jeszcze było, jakie w ogóle będzie pole do działania dla naszych narodowych instytucji. Jednak już wkrótce wydarzenia nabrały tempa, Polska odzyskała pełną niepodległość, a Stefan Żeromski stał się inicjatorem i wybrany został pierwszym prezesem Związku Zawodowego Literatów Polskich, pierwszej w naszych dziejach organizacji zrzeszającej ludzi pióra i chroniącej ich zawodowe interesy. Już po śmierci pisarza, w 1933 roku, powołana została przez Radę Ministrów RP Polska Akademia Literatury, instytucja w pewnym tylko stopniu nawiązująca do idei Żeromskiego, przede wszystkim przyznająca Wawrzyny Akademickie za wybitne osiągnięcia pisarskie i zasługi dla polskiej literatury i czytelnictwa (pozostawała autonomiczna, jednak pierwszych jej siedmiu członków powoływał minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego, a ci dopiero powoływali ośmiu kolejnych). Dziś, przy okazji obchodzonej uroczyście 150. rocznicy urodzin Żeromskiego, warto chyba przypomnieć sobie „Projekt Akademii Literatury Polskiej”. Pomysł wizjonerski i poniekąd utopijny; pomysł, który wynika z bardzo głębokiego zrozumienia roli literatury w życiu narodu (czy nawet w tworzeniu narodu, którego geneza nie została a być może nigdy nie zostanie zakończona) i z powinności tejże literatury wobec języka, który ją tworzy oraz wobec społeczności, która stworzyła ów język. Warto chyba przypomnieć „Projekt…” dziś, w czasie ogromnego kryzysu (może nawet zapaści) i czytelnictwa, i polskiej literatury, bo jego wizjonerstwo zdaje się być bardzo aktualne, skłaniać do refleksji także nad dzisiejszymi wzajemnymi powinnościami literatury i wspólnoty, twórczej wolności, wpływu interesu księgarzy i wydawców na poziom literatury oraz jej społeczne i artystyczne funkcje itp. Może i dzisiaj, nie dla uczczenia Żeromskiego, ale właśnie dla sprawy polskiej twórczości i kultury literackiej, polskiego czytelnictwa, duchowej kondycji Polaków, warto byłoby rozważyć jeśli nie powołanie postulowanej przez niego instytucji, to co najmniej jakieś działania zmierzające do uzdrowienia kultury literackiej Polaków, które brałyby pod uwagę funkcje twórczości literackiej w życiu naszej społeczności i w życiu duchowym każdego z nas? Niektóre postulowane przez Żeromskiego zadania Akademii (na przykład wyrażanie opinii środowiska pisarskiego w istotnych sprawach dotyczących kultury, polityki czy obyczaju) spełniają istniejące i dzisiaj organizacje pisarzy wywodzące swój rodowód z ZZLP. Ja chciałbym przypomnieć takie z tych zadań, które dziś, jak sądzę, są zapomniane i przez samych literatów, i przez czytelników. „W moim przekonaniu – pisał Żeromski – przemawiają za tą koniecznością [powołania Akademii] trzy względy: sprawa czystości i piękności języka; sprawa rozszerzenia kultury literackiej na warstwy szerokie inteligencji i ludu; sprawa instancji i obrony twórczości wolnej.” (s. 31) Sprawa języka Pierwszy spośród „względów” był dla Żeromskiego istotny przede wszystkim dlatego, że lata zaborów nie tylko zahamowały instytucjonalne starania o kulturę słowa i języka, ale także w sposób sztuczny podzieliły terytorium użytkowania polszczyzny na trzy niezwiązane w żaden sposób z tradycją i historią naszego kraju regiony podlegające silnym i toksycznym wpływom języków zaborców. Polszczyzna, mimo społecznego oporu wobec instytucjonalnej rusyfikacji i germanizacji, chłonęła z paskudnej – bo raczej biurokratycznej, policyjnej lub wojskowej niż literackiej – niemczyzny i ruszczyzny nie tylko słownictwo, ale także frazeologię, nawyki słowotwórcze i składniowe czy osobliwości stylu. Język polskiej literatury – co Żeromski niezwykle przenikliwie, ale i z dużą odwagą zauważał – nie był wcale wolny od tych toksycznych wpływów, często – wbrew patriotycznym intencjom samych autorów – stawał się dodatkowym ich utrwalaczem. Przykłady zgermanizowanej od słownictwa po składnię polszczyzny Przybyszewskiego czy podobnie zrusyfikowanej – Sieroszewskiego, odsłaniały tylko wierzchołek góry lodowej. Niestety, co także Żeromski trafnie zauważył, opór polskich pisarzy przeciwko zepsuciu polszczyzny, skutkował często wytwarzaniem języka sztucznego, napuszonego, nieprzydatnego do żadnych zastosowań, poza czysto literackimi lub zbyt mocno odwołującego się do przebrzmiałej już i niemogącej sprostać wyzwaniom współczesności staro- czy średniopolszczyzny. Jednym z zadań Akademii Literatury Polskiej miało więc być „udzielenie poparcia” tym pisarzom, których …