Wszyscy znamy słynne słowa egzotycznego kandydata na prezydenta RP: „żeby nie było bandyctwa, żeby nie było złodziejstwa, żeby nie było niczego”. Antologia prześmiewczych komentarzy na temat tych słów wypełniłaby zapewne kilka tomów… Święta… Nowy Rok i kolejne powielane w niezliczonych milionach formuły: „Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia”, „Zdrowia, szczęścia i słodyczy – z okazji Świąt – mama, tata, syn lub córka tobie życzy”; następnie „Do siego Roku!” (na dźwięk „do siego” – mam tradycyjnie kłopoty gastryczne). I dalej: „Żeby Ci (Wam) się…” lub w wersji rozszerzonej: „Życzę Ci (Wam) wszystkiego, czego sobie życzysz (życzycie) sam (sami)”, no i na koniec uniwersalne tuż przed północą Starego Roku: „No… rozumiesz, wiesz jak Cię i ten… no! Stary! Pamiętaj, kurde, no… Wszystkiego i co tam chcesz… A pamiętasz?!… Wiesz, że dla Ciebie, to ja… No, to wszystkiego najlepszego… Ale fajnie!”. W tym kontekście słowa egzotycznego kandydata na prezydenta zmuszają do refleksji. Rzec można – fundamentalnej refleksji; tak studziennie (Pilch się kłania) fundamentalnej, że lepiej nie ryzykować jej egzegezy we frywolnym – z natury rzeczy! – felietonie. „Żeby nie było niczego…” – powiada sweterkowy kandydat na …