Tak, Gwiazdka - a zwłaszcza poprzedzające ją tygodnie - to w naszej branży bezsprzecznie miły okres. Dla większości liczenie przychodów i zysków, dla niektórych smętne obserwowanie, jak to konkurencja, a nie my, jak co roku zgarnia największy kawałek z bożonarodzeniowego tortu. Żeby dzisiaj umieścić książkę w mediach lub na półce w hipermarkecie lub księgarni, zakasać rękawy należało już dawno temu, nim w sklepach na dobre opadł kurz po podręcznikowym szczycie. Kto się nie zorientował i wylądował z ręką w nocniku, niech się cieszy, że to tylko ręka. Wszystkie liczące się sieci handlowe już z początkiem listopada wydrukowały i puściły w obieg w milionach egzemplarzy katalogi, gdzie prezentowane są starannie wyselekcjonowane przez sieciowych kupców oferty świąteczne. Wzorem branży filmowej wreszcie i wydawcy ruszyli głową przygotowując specjalne gwiazdkowe wydania swoich hitów czyli popakowane po dwa, trzy i więcej tytuły - z cyklu, serii, na dany temat lub danego autora. Można się zatem obkupić zarówno w erotykę spod znaku Greya (taki czteropak to jak cztery orgazmy za jednym hm... posunięciem?), trylogię "Millennium" (szkoda że bez "czwórki" Lagercrantza), jak i antologię reportażu z "błogosławieństwem" jej autora, Mariusza Szczygła (bagatela 229 zł, …