Poniedziałek, 2 września 2013
Z Andrzejem Chącińskim o „Współczesności” rozmawiał Wojciech Chmielewski
CzasopismoKwartalnik Wyspa
Tekst pochodzi z numeru26
Jakie jest pana najsilniejsze wspomnienie związane z początkami „Współczesności”? Mam wiele wspomnień, ale najbardziej niezwykły był epizod, w którym zresztą osobiście nie uczestniczyłem: po opublikowaniu, w drugim numerze pisma z listopada 1956 roku, wiersza Romana Śliwonika Węgrom, poruszającego sprawę powstania węgierskiego, „Współczesności” odebrano zezwolenie na wydawanie pisma. Ówczesny redaktor naczelny Leszek Szymański postanowił walczyć o jego przywrócenie. Podczas spotkania Gomułki z mieszkańcami Warszawy w 1957 roku niespodziewanie podszedł do niego i poprosił o to. Zaskoczony Gomułka zaczął krzyczeć, ale potem polecił jednemu z sekretarzy załatwienie sprawy i po kilku dniach zezwolenie na wydawanie pisma zwrócono. Kim byliście wy, którzy w 1956 roku zakładaliście pismo? Jego tytuł nadał potem nazwę pokoleniu debiutujących w nim twórców… Warto przypomnieć, że żadna z osób zakładających „Współczesność” nie miała na swoim koncie więcej niż kilka opublikowanych opowiadań lub wierszy. Podobnie daleko było im do debiutu w postaci książki. Jeśli zaś chodzi o Szymańskiego, to był on zarówno autorem pomysłu założenia grupy literackiej i wydawania pisma, jak również osobą, która w różnych urzędach „wychodziła” zezwolenia na wszystko. Urzędnicy w Ministerstwie Kultury czy w cenzurze byli zaskoczeni i zgadzali się na jego „żądania”, nie będąc pewnymi, czy za jego plecami nie stoi ktoś ważny. Sytuacja w Polsce była niepewna, wielu wysokich urzędników spodziewało się zwolnienia, więc tym łatwiej przychodziło im podejmować ryzykowne decyzje. Jakie były dalsze losy Szymańskiego? Wyjechał z Polski jesienią 1958 roku. Przez Indie dotarł do Australii, gdzie spędził kilka lat. Później przeniósł się do Stanów Zjednoczonych i Anglii. Pisał przeważnie po angielsku, współpracował z tygodnikiem „Gwiazda Polarna” i „Wiadomościami Polskimi” wychodzącymi w Sydney. Z wydanych przez niego książek wyróżnia się monografia Kazimierza Pułaskiego, która wzbudziła zainteresowanie w Stanach Zjednoczonych oraz Warsaw In Flames, opis życia w Warszawie podczas II wojny. Obecnie mieszka w Kalifornii. A poza Szymańskim i panem, sekretarzem redakcji? Kto jeszcze? Wszystko zaczęło się w „Kole Młodych” działającym przy Związku Literatów Polskich. Był to okres, kiedy „Koło” zostało szeroko otwarte, mniej więcej w połowie 1956 roku, do tej pory taka sytuacja była niemożliwa. Ale niemal od razu członkowie partii zaczęli „krzywo się patrzeć” na tych nowych, młodych-gniewnych w ich siedzibie. Zarząd postanowił o weryfikacji, a najbardziej nie podobał im się właśnie Szymański, prozaik, którego wtedy prawie nie znałem. Nad niesfornymi, którzy przyszli z ulicy zawisła groźba selekcji. Na to Szymański zapowiedział utworzenie grupy literackiej i wydawanie pisma. Zabrzmiało to w tamtych realiach nieprawdopodobnie, wszyscy patrzyli na niego jak na wariata. Po pewnym czasie Szymański poprosił Zarząd Główny o pieniądze i otrzymał 20 tysięcy, a autorzy zaczęli u niego składać teksty. Jak to? Najpierw chcieli spacyfikować, a potem wyłożyli pieniądze? To świetnie oddaje klimat tamtych czasów, dzisiaj to jest nie do pojęcia, ale tak właśnie się stało. Wśród autorów, których materiały trafiły do nas byli: Andrzej Jasiński, Sławomir Kryska, Eugeniusz Kabatc, Magda Leja, Monika Kotowska. W najwęższym zespole redakcyjnym pod wodzą Szymańskiego znaleźli się Roman Śliwonik, Jerzy Siewierski i ja. Pierwszy numer pisma ukazał się na początku października 1956 roku. Było w nim również moje opowiadanie. Na czym polegały pana obowiązki? Materiały trafiły do mnie. Miałem wtedy niewielką praktykę wydawniczą, ale można powiedzieć, że działałem w zupełnie nowych warunkach. Poszło zamówienie do drukarni na Smolnej i ktoś musiał tam pójść. Omówiłem problem z drukarnią, nowy tytuł i tak dalej, ale okazało się, że nie ma zdjęcia na pierwszą stronę. Wtedy pracownik drukarni odpowiedzialny za skład przyszedł do mnie i powiedział: „Panie redaktorze, mam tutaj taką kliszę, fotografia drzewa, trochę plaży, trochę morza”. Dobrze, zdecydowałem, niech idzie. Drzewo było trochę przechylone, dlatego potem wszyscy zastanawiali się, dlaczego ono takie jest, chyba dlatego – mówiono – że wiatr wieje od wschodu. Pamiętam, że Siewierski, Szymański i Śliwonik siedzieli na ławce naprzeciwko KC, a ja z drukarni na Smolnej przyniosłem im pierwszy numer „Współczesności”. A cenzura? Cenzura oczywiście była. W tamtym okresie załatwiał ją chyba Andrzej Korczak, który był redaktorem technicznym pisma. Wykleił pierwszą makietę pisma w mieszkaniu kolegi, w mojej obecności. Potem i ja jeździłem na Mysią, załatwiałem. Cenzura przepuściła wiersz o Węgrzech, o którym wspomniałem, ale w jednym z następnych numerów zatrzymała wiersze Andrzeja Brychta mówiące o pracy w kopalni w okresie stalinowskim. Zdecydowaliśmy się zamieścić inne, ale tego samego autora. Między innymi ten:„Urodziłem się w poczekalni dworcowej pełnej kurew, alfonsów i glin/ siedzę okrakiem na szynach onanizując wyobraźnię/ czekam na pociąg, który utnie mój czas”. Pan zdaje się zaprzyjaźnił się z Brychtem. Miał niesamowitą łatwość pisania, a pisał o tym, czego sam doświadczył. W latach 50. był w Wojskowym Korpusie Górniczym, potem pisał o tym wiersze, reportaże i opowiadania. Trochę u mnie pomieszkiwał. Na początku nie podobały mi się jego opowiadania, bo uznałem, …
Wyświetlono 25% materiału - 760 słów. Całość materiału zawiera 3042 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się