środa, 7 lipca 2010
WydawcaWydawnictwo Literackie
RecenzentTomasz Zb. Zapert
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2009
Liczba stron243


„Podjąłem dwie próby samobójcze. Na torach kolejowych
w Gliwicach. Za pierwszym razem pociąg
przejechał po sąsiednich torach. Za drugim
spłoszył mnie kolejarz” – wyznaje Wojciech Pszoniak
w nieco minoderyjnym wywiadzie udzielonym
Michałowi Komarowi.

Dowiadujemy się, że dziadek artysty, po fachu
chemik, opracowywał trunki dla sławnej fabryki
monopolowej Baczewskiego we Lwowie,
słynącej wódką souverain oraz rossolisem, bynajmniej
nie będącym „odmianą rosołu czy bulionu, ale mocnym likierem
o intensywnym smaku, zapachu i kolorze”. Szkoda, że szacowny edytor
nie dołączył do książki choćby ich próbek. Po spożyciu wzajemne kadzenie
interlokutorów zapewne byłoby o wiele strawniejsze.

Jako nastolatek przyszły odtwórca roli zarobkowo strzygł psy.
Szczegółowy i sugestywny opis fryzowania pewnego pudla – przypominający
wytrawną etiudę aktorską – należy do najciekawszych elementów
tej leniwie snującej się rzeki wywiadowczej. Podobnie jak relacja
z nieudanej próby dostania się na wydział aktorski warszawskiej
PWST: „Werdykt brzmiał następująco: Brak warunków zewnętrznych,
brak wymowy, brak wrażliwości.

Stanąłem w progu sali egzaminacyjnej, za stołem komisja w składzie:
Stanisława Perzanowska, Jan Kreczmar, Jan Świderski, Marian Wyrzykowski,
sławy, filary sztuki teatralnej, stanąłem wiec w progu tej sali,
oni, zdziwieni, spojrzeli na mnie, więc, co mogłem zrobić krzyknąłem:
»Niech się wam, kurwa, nie zdaje, że nie będę aktorem!«”. Na szczęście
inne zdanie mieli wykładowcy krakowskiej PWST, gdzie Pszoniak
zdobył dyplom i skąd rozpoczął błyskotliwą karierę teatralną, o której
wnikliwie opowiada. Czemu jednak tak zdawkowo potraktował swoje
dokonania ekranowe? Zamiast tego otrzymaliśmy wątpliwej jakości
przemyślenie pozaartystyczne.

To druga książka w dorobku niezrównanego odtwórcy roli Maximiliana
Robbespierre’a w „Sprawie Dantona”. Pierwsza, opublikowana
kilkanaście lat temu, zawierała głównie ekstrawaganckie przepisy
kulinarne. Zatem, jak sądzę, czytana była głównie w kuchni. „Aktora
Wojciech Pszoniaka w rozmowie z Michałem Komarem” rekomenduję
jako lekturę do poduszki. W charakterze środka nasennego sprawdza
się doskonale.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ