Czwartek, 20 lipca 2017
WydawcaZysk i S-ka
AutorKrzysztof Czarnota
Recenzent(map)
Miejsce publikacjiPoznań
Rok publikacji2017
Liczba stron312
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 7/2017

„Kopałem grób. Długi na dwa metry, szeroki na półtora i odpowiednio głęboki, tak aby można w nim było pochować konia. Tego ranka musiałem uśpić rocznego źrebaka, któremu inny koń ze stada kompletnie roztrzaskał tylną nogę”. W taki sposób rozpoczyna swą wspaniałą opowieść o „zaklinaczach koni” Krzysztof Czarnota – znany jako satyryk, felietonista, cyrkowiec, myśliwy, trener i hodowca arabów, psiarz i koniarz. Już w młodości był przekonany, że Pan Bóg każdego z nas obdarza jakimś szczególnym talentem i naszą rolą jest ów talent odkryć, pielęgnować i doprowadzić do rozkwitu. Obecnie frapuje go coś, co można by określić mianem „pamięci genetycznej”. Zastanawia się, jak wyjaśnić to, że niektóre rodziny mają pewien szczególny rodzaj talentu. Jak nazwać fenomen wielopokoleniowych klanów kompozytorów, pisarzy, malarzy, których członkowie mają ten sam dar.

Podobnie rzecz się ma z czarodziejami koni. Dawniej i dziś są ludzie, którzy potrafią okiełznać kompletnie nieobliczalne rumaki. Konie trudne potrafią kopać, gryźć, stawać dęba, ponosić i zrywać najsilniejsze nawet pęta. Kozacka legenda mówi o ludziach potrafiących w niewytłumaczalny sposób ułożyć najbardziej niebezpieczne konie. Wierzono, że ludzie ci dostali od Boga szczególny dar. Jak to jednak możliwe, aby rozumienie i czucie koni takich Kozaków jak Sokół, Mykoła czy Zahar było takie samo jak metody treningowe Polaka mieszkającego na wschodnich rubieżach na początku XXI wieku? Czy istnieje zatem „pamięć genetyczna”? Przekonajcie się sami z książki Krzysztofa Czarnoty. To bardzo ciekawa wędrówka po dawnych Kresach Rzeczpospolitej, po rodach słynnych wówczas magnatów i hodowców arabskich koni. Czy bohater powieści, śledząc nieprawdopodobne przygody Wacława Emira Rzewuskiego, Juliusza Dzieduszyckiego czy Juliusza Kossaka, znajdzie klucz do rozwikłania współczesnej zagadki? Zgadzam się z redaktorem Markiem Szewczykiem, że tę historię o miłości do koni i talencie, którego nie można zmarnować, czyta się jak dobry kryminał.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ