Wtorek, 12 lutego 2013
WydawcaPIW
AutorSofokles
RecenzentTomasz Miłkowski
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2012
Liczba stron128


Trudno pojąć, dlaczego żaden z polskich reżyserów nie zainteresował się
do tej pory Sofoklesowym „Filoktetem”. Tragedia jak ulał odnosi się do tak
silnie obecnych w polskiej historii i literaturze motywów zdrady, odkupienia
i wybaczenia i już to samo powinno sprawić, że znajdzie się na afiszu.

Nie przypadkiem Sofokles w czasach długotrwałej wojny peloponeskiej
sięgnął po ten akurat epizod z „Iliady”, ukazujący moralne spustoszenie
i zanik współczucia, jakie sieje wojna. Filoktet, ochotnik, który dołączył
do wyprawy trojańskiej na czele siedem okrętów, potem pokąsany przez
żmiję, cierpiący i cuchnący ropiejącą rana, porzucony został przez Greków
na bezludnej wyspie. Była to wprawdzie intryga bogów (z fatum, jak
wiadomo, wygrać nie sposób), ale Sofokles z tego epizodu uczynił mały
traktat moralny – oto bowiem Filoktet pałający nienawiścią do Greków,
a zwłaszcza do Odysa, który go na wysepce pozostawił na łaskę losu, teraz
ma stanąć u boku swych prześladowców, by pokonać Troję. Syn Achillesa
podejmuje się dwuznacznej misji, która ma sprawić, że wojownik posiadający
słynny łuk Heraklesa uda się pod Troję. Sporo w tym działaniu
etycznych nadużyć – syn Achillesa kłamie, ukrywa cel swej misji, wciąga
dzielnego łucznika w pułapkę, ale i sam przeżywa piekło wątpliwości. Nic
dziwnego, że sędziwy Sofokles i tym razem wygrał agon tragiczny.

A jednak mimo tych atrakcyjnych dylematów i trzech tłumaczeń
„Filoktet”, najpóźniejsza tragedia greckiego tragediopisarza (kiedy miała
swoją prapremierę w Atenach, autor dobiegał 87 roku życia) to jedyne
spośród 7 zachowanych w całości dzieł Sofoklesa, które jeszcze
nigdy nie trafiło na polską scenę. Toteż próżno by szukać informacji
o tym dramacie w „Leksykonie dramatu” Hanny Baltyn czy też „Leksykonie
dramatopisarzy” Janusza Termera.

Sytuacja może się zmienić po nowym przekładzie, którego dokonał
A ntoni Libera, słynący zasłużenie jako znawca, t łumacz i reżyser
dzieł Becketta, ale też twórca o znacznie szerszych zainteresowaniach
– z Sofoklesem już wcześniej się spotkał, pracując nad spolszczeniem
„Króla Edypa”. Cechą charakterystyczną przekładów Libery jest ich
współczesny ton, ucieczka od patosu w stronę żywej mowy, jednak dalekiej
od dialogów z serialu telewizyjnego. W kwestiach postaci obecny
jest pierwiastek „uroczysty” – to jednak mowa w jakiś sposób odświętna,
a w każdym razie bardzo staranna, poddana wewnętrznemu rytmowi,
a nawet w pewnym sensie mowa reżyserowana. Libera stosuje
na przykład druk rozstrzelony dla podkreślenia jakiegoś słowa, wpisując
w przekład swoiste didaskalia – znać tu temperament reżysera.

Ten szczególny ton i tok dialogu, zachowujący starożytne piękności
retoryczne, przedstawia się w przekładzie „Filokteta” niemal
idealnie. Wartością samą w sobie są przesłania, wplecione w dialog,
a wśród nich prawdziwa perła – przestroga przed chwiejnością losu,
którą wygłasza ciężko doświadczony Filoktet:

„Nic ci nie grozi? – Uważaj na siebie!

Pławisz się w szczęściu? – Uważaj tym bardziej!

Świat w jednej chwili może się zawalić”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ