Poniedziałek, 24 czerwca 2013
WydawcaW.A.B.
AutorGyörgy Spiró
TłumaczenieMieczysław Dobrowolny
RecenzentTomasz Zb. Zapert
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2013
Liczba stron706


W chwili parafowania Traktatu Wiedeńskiego
Wojciech Bogusławski –
po półrocznym pobycie we Lwowie – powraca
do Warszawy, gdzie próbuje odzyskać
Teatr Narodowy. Artysta najlepsze
lata ma już za sobą, lecz nie wyobraża sobie
egzystencji bez Melpomeny. Wkrótce
po wydającej się być wielkim sukcesem
premierze, prasa drukuje jednak miażdżące
recenzje sygnowane literą X. Ktoś bardzo
nie chce, by maestro występował. To
z pewnością osoba wpływowa, gdyż przedstawienie
natychmiast schodzi z afisza…

Taki jest punkt wyjścia tej książki, nad
którą autor pracował sześć lat. Rok pisał,
a pięć poświęcił na szczegółowe badania
realiów Warszawy z początku XIX stulecia.
Pomógł mu w tym biograf Bogusławskiego,
prof. Zbigniew Raszewski, któremu
„jak i innym polskim ludziom światłej
myśli” utwór jest dedykowany. Dysponując
solidną bazę historyczną Spiro stworzył
monumentalną – nie tylko objętościowo
– powieść. Jej bohaterami są wyłącznie
postaci autentyczne: car Aleksander, książę
Konstanty, gen. Józef Zajączek, a także
ówcześni suflerzy, rzemieślnicy, antykwariusze,
dziennikarze, literaci.

Prozaik nie trzyma się kurczowo faktów.
Barwna panorama syreniego grodu
i jej charakterystycznych typów stanowi
tło dla toczących się zdarzeń. Opisy
i sytuacje nasuwają skojarzenia z „Niemcewiczem
od przodu i od tyłu” Karola
Zbyszewskiego, a kolejne sekwencje
przywodzą na myśl kadry filmowe. Siłą
tej wielopłaszczyznowej prozy – w wirtuozerskiej
translacji Mieczysława Dobrowolnego
– są częstokroć humorystyczne
dialogi i nader wyrazisty protagonista
– wybitny umysł, ale zarazem
przebiegły intrygant, pyszałek, raptus,
pochlebca i bawidamek.

Powieść, wydana na Węgrzech jesienią
1981 roku, odniosła kolosalny sukces.
Dla tamtejszej krytyki i czytelników
Warszawa pod rządami Nowosilcowa
odzwierciedlała współczesny Budapeszt.
Tymczasem w Polsce
zapanowała konsternacja.
Wobec braku
przekładu ustosunkować
się do niej mogli wyłącznie hungaryści.
Przychylnie uczynili to Camilla Mondral,
Witold Wieromiej i Tadeusz Olszański.
Niestety ich głos w stanie wojennym
znacznie ustępował mocą opinii Jerzego
Roberta Nowaka, który oskarżył autora
o… antypolonizm. Na łamach pezetpeerowskiego
periodyku „Zdanie” obliczył
(sic!) jak często Staszic i Niemcewicz zostali
w powieści określani epitetami. Wyrwanymi
z kontekstu cytatami usiłował
dowieść, że węgierski pisarz jest polakożercą.
Do tej prymitywnej argumentacji
przychyli się ówcześni włodarze PRLowskiej
kultury – minister Kazimierz Żygulski
oraz sekretarz Waldemar Świrgoń.
Z ich nakazu odebrano Spiró zagwarantowane
uprzednio stypendium na kontynuację
badań archiwalnych w Polsce.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ