środa, 22 marca 2017
WydawcaGong
AutorZbigniew Puszko
Recenzent(TO-RT)
Miejsce publikacjiRadom
Rok publikacji2003
Liczba stron176


Długoletni radomski korespondent
„Przeglądu Sportowego” napisał
biografię bodaj najwybitniejszego
sportowca wywodzącego się z tego miasta. Dzisiejszym czytelnikom
„PS” z pewnością jednak nazwisko
Paździor mówi niewiele. Ale nie może być inaczej, skoro redakcja
postrzega sport jak – nie przymierzając
– kibice piłkarscy Legii zasiadający na trybunie „pod żyletą”.
Ale ad rem.

Zanim Kazimierz Paździor dwukrotnie
stanął na najwyższym stopniu
podium mistrzostw Europy i wygrał igrzyska olimpijskie w Rzymie
był krnąbrnym dzieckiem. Zapewne
wpłynęło na to okupacyjne wychowanie bez ojca przebywającego
w stalagu. Aby utemperować syna, matka w 1949 r. zapisała go do sekcji miejscowego klubu o nazwie
Broń. Nawiasem mówiąc „imperialistyczni
szpiedzy” w tamtej epoce mieli ułatwione zadanie w ustaleniu topografii polskiego przemysłu
zbrojeniowego. Wystarczyło przejrzeć listę klubów sportowych, gdzie figurowały takie nazwy jak Granat Skarżysko, Proch Pionki czy Kanonier Jędrzejów…

Nadmiar agresji Paździor wyładowywał
podczas regularnych treningów.
a że był pracowity i utalentowany
pięściarsko, prędko wpadł w oku Feliksowi Stammowi, stając się jednym w filarów jego drużyny. Zawiesił rękawice na kołku w wieku zaledwie 28 lat. Oficjalnym powodem
decyzji była przewlekła kontuzja.
Dziś pięściarz przyznaje, że po prawdzie można ją było wyleczyć,
ale tak naprawdę brakło mu motywacji do boksowania, po kolejnej
odmowie władz sportowych PRL, które nie chciały się zgodzić na jego karierę zawodową. Zajął się więc tym, czym umiał najlepiej – treningiem młodzieży. W tej roli zabrakło mu cierpliwości podobnie
jak podwładnym, dla których za Gierka i Jaruzelskiego sport przestał być już jedynym oknem na świat. A propos przywódców, bokser tak zapamiętał uroczystość powitania medalistów igrzysk w Rzymie przez PRL-owskich notabli.
Sportowców dekorować mieli
Władysław Gomułka i Józef Cyrankiewicz.
„Przed ceremonią towarzysz
Wiesław miał wygłosić krótką laudację. Wziąwszy do ręki
kartkę poprawił okulary i zaczął mówić do mikrofonu O! O! O! O! O! W tym momencie premier przerwał
mu i teatralnym szeptem rzekł: Ależ Władziu, tego nie czytaj to są kółka olimpijskie”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ