Książka przypomina czytelnikom o paniach, które zapisały się w dziejach miasta z lwem w herbie. Arystokratki sąsiadują z artystkami, femmes fatales z niewiastami świętobliwymi, emancypantki z sufrażystkami. Zazwyczaj nie patronują elementom przestrzeni miejskiej, nie mają monumentów, a niekiedy i nagrobków, ich sława z reguły dawno przebrzmiała (wyjątki to Helena Modrzejewska i Gabriela Zapolska).
Beata Kost – lwowianka pieczołowicie kultywująca polskość rodzinnego miasta – wyciąga z lamusa m.in.: Wandę Młodnicką – narzeczoną i muzę Artura Grottgera, Teofilę Sobieską – matkę króla Jana III, Jadwigę Łuszkowską – metresę wcześniej panującego nam monarchy – Władysława IV, Beatę Obertyńską – poetkę, Irenę Solską – aktorkę, Zofię Batycką – pierwszą Miss Polonię…
Szkice biograficzne są wprawdzie dosyć lapidarne, niemniej pełne smaczków. Czytelnicy narzekający na brak czasu będą ukontentowani. Zwłaszcza że autorka ma dar narracji, a o swych bohaterkach opowiada zajmująco. W liczne grono odbiorców tej publikacji zatem nie wątpię. Intryguje mnie jedynie, kto będzie pośród nich przeważać: panie, czy też panowie?