Przez pryzmat komedii Stanisława Barei częstokroć postrzegamy Polskę Ludową. Nic bardziej błędnego. Może i PRL był najweselszym barakiem w gronie demoludów, lecz dominowały w nim jednak strach, łzy, ból, kłamstwo i absurd. To ostatnie piętnowały niezapomniane i ponadczasowe (czego dowodem choćby zachwyt mojej progenitury) dzieła niekoronowanego króla krzywego zwierciadła: „Poszukiwany, poszukiwana”, „Nie ma róży bez ognia”, „Brunet wieczorową porą”, „Miś”, „Alternatywy 4”, „Zmiennicy” oraz „Co mi robisz, jak mnie złapiesz”, którego bohater – grany przez Bronisława Pawlika – trafił na teren „silniestrzeżonego obiektu”, legitymując się metką dziecięcego koła ratunkowego, czyli – jak głosił napis – „przedmiotu dmuchanego rekreacyjnego”. Etymologiczny wątek epoki słusznie minionej drąży też autor niniejszej publikacji, w niedalekiej przeszłości zasłużony popularyzator – a nierzadko też odkrywca – sekretów rodzimej kinematografii (vide jego biografia Barei, wiwisekcja „Rejsu”, tudzież opowieść o dokonaniach aktorskiego tandemu Jan Himilsbach-Zdzisław Maklakiewicz).
„Socjalistyczny realizm magiczny nakazywał, pisze Maciej Łuczak, aby odmienić pospolity status zwyczajnych przedmiotów poprzez nadawanie im nazw skomplikowanych i udziwnionych. Językoznawcy wymyślali także definicje najprostszych czynności, dzięki którym sprzątaczka mogła stać się »konserwatorem powierzchni płaskich«, posługującym się nie prymitywną miotłą, lecz »zmiataczem płaskim«. Osiągnięciem Międzynarodowego Sympozjum Naukowego »Ochrona człowieka w środowisku pracy« (Poznań 1976) była definicja zamiatania, która oznacza: »przesunięcie warstwy materiału za pomocą elementów elastycznych (szczotek, zmiotek)« oraz zmywania polegającego na: »wykorzystaniu ruchu wody do porwania, przemieszczenia i transportu materiału«. Śliniak stał się »podgardlem dziecięcym«, naparstek »palcochronem stalowym«, a pantofle »wsuwkami męskimi«. Rzeczownik zwis uzyskał dwa przymiotniki: »męski« oznaczający krawat oraz »sufitowy«, czyli lampę. (…) Klamka stała się »ciągadłem«, a sitko »przeciskiem«. Natomiast nudny, opisowy termin: »liczba sztuk garderoby wypranej w ciągu dnia pracy pralni« został przemianowany na »upiór dzienny«”.
Po tak zabawnym cytacie wypada tylko pogratulować Łuczakowi, ufając, że na kolejne książki tego cenionego adwokata nie będziemy musieli długo czekać.