środa, 11 października 2017
WydawcaWAM
AutorAlicja Klenczon, Tomasz Potkaj
RecenzentTomasz Zb. Zapert
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2017
Liczba stron254
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 9/2017

Wyczerpująca rozmowa z wdową po jednej z najbardziej charyzmatycznych postaci polskiej sceny big-beatowej.

Dowiadujemy się m.in. w jaki sposób Krzysztof Klenczon uniknął wojska: „Jego ojciec przez swoje znajomości w Mikołajkach i Szczytnie załatwił mu odroczenie. Lekarz przyznał mu kategorię D, która zwalniała ze służby wojskowej. Choć Krzysztof był oczywiście całkowicie zdrowy. (…) Krzysztof zaszantażował ojca, że jeśli wezmą go w kamasze, to popełni samobójstwo”.

Osobiście najbardziej zainteresował mnie fragment odsłaniający kulisy krajowego szołbiznesu z lat sześćdziesiątych zeszłego stulecia: „Z tekściarzy w kręgu Czerwonych Gitar najpierw pojawił się Krzysztof Dzikowski. Ale nie dlatego, że chłopcy nie potrafili pisać tekstów, tylko że dobrzy tekściarze, podobnie jak menedżerowie, znali układy. Chodziło o to, żeby dostać się do ZAiKS, bo z tego były bardzo dobre pieniądze, nawet jeśli ZAiKS pobierał wysoką prowizję. Żeby zostać członkiem tej organizacji, trzeba było być wprowadzonym. Tekściarz nadawał się do tego znakomicie. Dzikowski na początku pisał i dla Krzysztofa, i dla Seweryna (Krajewskiego – przyp. to-rt), ale (…) się nie wyrabiał, i zaproponował jeszcze Janusza (Kondratowicza – przyp. to-rt). (…) Znał wszystkich i wszyscy jego znali. Ale nawet on musiał godzić się na to, że czasem ktoś się dopisał do piosenki. Po prostu dla pieniędzy. Tak było z pierwszą wspólną piosenką Kondratowicza i Klenczona »Kwiaty we włosach« – współautorem, tym razem melodii, »okazał się« Mateusz Święcicki”. Janusz się wściekł, ale nic nie mógł zrobić. Z przynależnością do ZAiKS wiązało się wiele przywilejów. Na przykład korzystanie z domów wczasowych”.

Alicja Klenczon zetknęła się też z artystami z tamtych lat: „Pamiętam »Partitę« – zespół niezbyt lubiany w środowisku, ponieważ miał w składzie dwie córki ówczesnego ministra kultury Lucjana Motyki. W 1971 roku stracił stanowisko i wpływy, został ambasadorem w Pradze, a jego córki przestały śpiewać w zespole. (…) Dobrze pamiętam Jurka Połomskiego. Mieszkał w Chicago kilka lat, występował w klubach, był szalenie popularny i lubiany, to naprawdę miły i ciepły człowiek. W pewnym momencie (…) wrócił do Polski. Z Chicago wiąże się zagadkowa sprawa: otóż Jurek, który przez całe życie uchodził za kawalera, w Chicago wziął ślub z pewną Polką. Nie pamiętam, jak miała na imię”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ