Autorka przez ćwierć wieku pracowała z Włodzimierzem Wysockim w Teatrze na Tagance. Od momentu powstania teatru do śmierci jego gwiazdora. Wiele razem grali, uczestniczyli w próbach, jeździli w trasy koncertowe, mieszkali obok siebie na występach gościnnych. Bez tej sceny nie można pojąć indywidualności artystycznej barda.
Dla obsady artystycznej i technicznej sceny moskiewskiej był Wołodią. Służył rozmową, pomocą, radą, pożyczką, miał otwarte serce, nie zadzierał nosa. Ale miewał też ataki agresji, efekt choroby alkoholowej, z którą przez lata, bezowocnie, się zmagał. Ałła Demidowa, posiłkując się pamięcią własną i kolegów, że tak powiem, „po Melpomenie”, usiłuje zmierzyć się z mitem. Taki status zyskał opisywany – również w Polsce, gdzie nieraz bywał – już za życia. I chociaż od zgonu artysty minęły już niemal cztery dekady niewiele się w tej materii zmieniło. Bo – jak pisał Krzysztof Mętrak – „legendy nie umierają”.