Wielka Brytania, rok 1859. Irlandzki medyk Patrick Sumner mustruje się na statek wielorybniczy o złowrogiej nazwie „Okrutnik”. Wprawdzie kapitan jednostki uchodzi za pechowego, na dodatek towarzyszy mu czarna legenda, a załoga jest – mówiąc oględnie – niemiła, lecz lekarz, właśnie relegowany z armii (w zagadkowych okolicznościach) pilnie poszukuje zarobku. Nadto liczy, że w rejsie nie będzie miał zbyt wiele roboty. Tymczasem wkrótce po opuszczeniu portu ma pierwszego pacjenta. Chłopca okrętowego – ofiarę brutalnego gwałtu. Sumner usiłuje znaleźć sprawcę tego odrażającego wyczynu.
Powieść trzyma w napięciu, chociaż moim zdaniem razi okrucieństwem i wulgaryzmami. Bestialskie połowy wielorybów oraz obcowanie z prymitywnymi marynarzami może co wrażliwszych czytelników szokować. Autor zdaje się udowadniać, że nie tylko natura jest dzika i nieokiełznana. Człowiek pozbawiony hamulców moralnych staje się barbarzyńcą. Oceaniczne tło zdaje się służyć temu, aby wyraziściej przedstawić ludzkie namiętności, przywary i słabości.
To proza emocjonalna, mroczna, naturalistyczna i soczysta językowo. Literacko spowinowacona z dorobkiem Josepha Conrada, Hermana Melville’a, Jacka Londona oraz Edgara Allana Poe.