środa, 4 lipca 2018
WydawcaNoir sur Blanc
AutorPetros Markaris
TłumaczeniePrzemysław Kordos
Recenzent(gs)
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2018
Liczba stron364
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 6/2018

Kryzys, bracia Polacy, kryzys. Nadal jeździmy chętnie do Grecji, zamykając oczy na zalew różnych nachalnych ciapatych, bo słońce gwarantowane, lot krótki i w sumie nie tak drogo. Może Jorgos za leżaki bierze euro więcej, a wybór dań w naszych ulubionych hotelach alinkluzif nieco zubożał, ale to jedyne oznaki kryzysu, jaki podobno nęka Greków. Co oni zresztą mogą wiedzieć o kryzysach, to MY znamy się na nich najlepiej.

Żarty na bok. O trudnościach, jakie przeżywała i nadal przeżywa Grecja media mówiły wiele, nie wszyscy jednak potrafili pojąć, w czym rzecz i dlaczego Grecy są tak wściekli na unijne ukazy. „Niespłacone długi”, kryminał helleńskiego autora Petrosa Markarisa, tłumaczy te niejasności „na proste wyrazy”, a przy tym pokazuje, jak odbija się to na zwykłych mieszkańcach kraju. Fabuła jest mocno powiązana z kryzysem: morderstwa osób łączonych z systemem finansowym – dwóch bankierów, analityk ratingów, windykator – początkowo uznawane są jednak za akt terrorystyczny. No cóż, w każdej powieści kryminalnej musi pojawić się policjant głupi jak… policjant. Inspektor Kostas Charitos, który sprawę rozwiązuje, łączy jednak zabójstwa z zemstą na bankach, i ma oczywiście rację.

W wartkiej narracji pojawiają się członkowie rodziny inspektora i ich przyjaciele – Markaris przedstawia codzienność ateńczyków: protesty blokujące miasto, strajki tych, którym niewiele już zostało, redukcje pracowników, obniżki uposażeń, wydłużanie czasu pracy bez zagwarantowanej godziwej emerytury. Tak, to, na co skarżą się Polacy, dotyczy także innych. I choć „połowa Greków marzy, by pójść na emeryturę i uprawiać ziemię po dziadku”, marzenia te stają się coraz mniej realne – nie tylko dlatego, że pole dziadka zwykle oddalone jest o setki kilometrów. Mała uprawa czy hodowla nie wystarczy na utrzymanie rodziny, opłacenie studiów dzieci, zabezpieczenie w przypadku choroby. Pozostaje uliczny protest. Smutna opowieść mimo sporej dozy humoru.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ