środa, 19 maja 2010
WydawcaAmpress
AutorAndrzej Mroziński
Recenzent(to-rt)
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2009
Liczba stron170


Ten tom to trochę spalony temat, bo autor nie dotarł do wielu artystów,
którzy spotkali na scenie, ekranie, a także gdzie indziej jej bohatera.
Choćby pewnej wybitnej urody i talentu (i odwrotnie) aktorki,
której Gustaw Holoubek u schyłku lat 70. oferował zatrudnienie
w kierowanym wówczas przez siebie Teatrze Dramatycznym. Sprawa
wzięła w łeb, gdy dowiedziała się o tym zazdrosna małżonka dyrektora.
I, prawdę mówiąc, ja jej się nie dziwię.

Piotr Skarga: „Byłem świadkiem jak Pan Gustaw opowiadał, jak grał
w jakimś filmie Żyda, którego fotograf w Zakopanem w czasie okupacji
ukrywał w kostiumie białego misia, pozującego do zdjęć z turystami.
Lato było gorące, na planie atrakcyjne dziewczyny. Podrywali je wszyscy:
dźwiękowcy, operatorzy, oświetleniowcy.

– A koło mnie – mówił Holoubek – przechodziły obojętnie, bo nie
wiedziały, kto jest w środku. W końcu nie wytrzymałem, zerwałam ten
łeb i do najbliższej zawołałem: Jestem Gustaw Holoubek!”.

Wojciech Duryasz przypomina, że prowadząc przez lat bez mała
15 Teatr Dramatyczny Holoubek „dawał szansę wszystkim, nawet Maciejowi
Damięckiemu, chociaż ten z wiadomych powodów nie był do
końca lubiany”. Relegowany ze stanowiska dyrektora w stanie wojennym
został Holoubek na zebraniu ludzi kultury zaatakowany przez
PZPR-owskiego aparatczyka nazwiskiem Damski: „Zaczął z mównicy
nadawać na Gucia, w co drugim zdaniu go obrażał i najeżdżał, przede
wszystkim, że Żyd. Cisza się zrobiła, bo nie wiadomo, jak na to zareagować.
Wyszedł wtedy Holoubek na mównicę i powiedział:

– Proszę państwa, wielu chujów już w życiu widziałem, ale Damskiego
po raz pierwszy”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ