Czwartek, 15 lutego 2018
WydawcaPrószyński i S-ka
AutorLisa Kleypas
TłumaczenieAgnieszka Myśliwy
Recenzent(gs)
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2017
Liczba stron200
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 1/2018

Pół wieku temu, podczas wizyty we właśnie udostępnionym Wschodnim Berlinie, kupiłem w tamtejszym Ośrodku Kultury Polskiej egzemplarz „Trędowatej” pani Mniszek. Wracając pociągiem miałem wystarczająco dużo czasu, by poznać losy bohaterki. Lektura była nader skuteczną odtrutką na tego typu utwory. Skusiły mnie znów po latach, gdy podczas zimowych świąt spędzanych w Szkocji nie pozostawiono mi wyboru – gospodarze ograniczyli biblioteczkę do harlequinowych tytułów, w tym bogatego wyboru z produkcji Barbary Cartland, słusznie określanej mianem „królowej kiczu” – tak w życiu, jak i w produkcji (twórczością tego nazwać nie sposób). Cartland postawiła jednak wysoko poprzeczkę romantycznej pisaniny – liczyły się wyłącznie dziewice, po przejściach mogli być tylko faceci (mocarni, z szeroką szczęką i bicepsami wypychającymi smoking), żadnych gejów czy lesbijek (o ile nie myli mnie pamięć, to i kolorowych bohaterów też brakowało w jej gównianych opowiastkach – nie znosiłem tej hipokrytki, zwłaszcza że miałem okazję ją poznać). Sprzedawała się lepiej od świeżych bułek, czego do dziś nie potrafię pojąć – chyba że wytłumaczeniem jest drzemiące w nas zamiłowanie do bajek ze szczęśliwym zakończeniem.

I to pewnie wyjaśnia sukces Lisy Kleypas, amerykańskiej autorki romansideł historycznych i współczesnych. Przeczytałem jedynie „Pocałunek pod jemiołą”, trudno mówić mi o całej jej pisaninie, ale lektura nasunęła mi dwa spostrzeżenia. Po pierwsze, seks – w powieściach Cartland, a i w innych harlequinach wyklęty, można było najwyżej wzmiankować o „niecnej chuci” czy „bijącym mocno sercu, które unosiło pierś”, resztę pozostawiano wyobraźni – a więc seks jest już ważnym elementem narracji, opisy są szczegółowe i ani od anatomii nie stroniące, ani też nie unikające bezpośredniego języka, lubieżności. A po drugie – fabuła wypełniona bliskimi nam detalami, właśnie seksem, przeklinaniem bohaterek, plotkami i kłamstwami, pozwala autorce bezpiecznie pominąć większość historycznych detali, owych spinek i fiszbinek, sześciu rodzajów sztućców przy talerzu bądź kunsztownej snycerki drewnianych schodów (pojawienie się szkandeli zaliczam w tym kontekście do spraw łóżkowych). Lisa Kleypas pokazuje, że wystarczy pomysł i sprawne pióro, reszta „pisze się” sama. I czyta też.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ