środa, 22 marca 2017
WydawcaWydawnictwo Krytyki Politycznej
AutorPaweł Mościcki
RecenzentTomasz Miłkowski
Liczba stron360


Doktorant PAN, pozostający pod wpływem współczesnej filozofii francuskiej,
podejmuje rozważania nad związkami teatru i polityki. Stawia
ważne pytania, a wśród nich to kluczowe: „czy sztuka może być zaangażowana
politycznie i pozostawać jednocześnie sztuką wysokiej próby?”.
Unika jednoznacznych odpowiedzi, chociaż nie ukrywa, gdzie lokuje swoje sympatie – najwyraźniej od sztuki zaangażowanej woli „sztukę
angażującą”. Na czym polega różnica? Otóż, dowodzi autor, sztuka zaangażowana
to taka, która „jest zobowiązana do wchodzenia w dyskusje
polityczne”, czyli jest bezpośrednim uczestnikiem, wręcz stroną
życia politycznego. Sztuka angażująca od tak rozumianego uczestnictwa
w polityce stroni, sama prowadzi swoją politykę, która „musi być
dziełem artystycznego wysiłku, a nie wynikiem nacisku sił zewnętrznych,
które chcą znaczeniem w sztuce zawiadywać”.

Inspiracją do powstania tej książki był cykl wykładów, które autor
wygłosił w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego,
zatytułowany „Teatr społeczny. Konteksty”. Autor podejmuje wiele
gorących, dyskutowanych problemów, takich jak: związki teatru
i edukacji, relacje z ideologią, pozycja widza, związki z kulturą masową,
kompromitujący stan krytyki teatralnej, polityka historyczna.
Jednak pewną skazą esejów Mościckiego jest ich nadmierne nasycenie
zapożyczoną od filozofów terminologią, co nie ułatwi lektury
nieprzygotowanemu czytelnikowi. Zaletą są jego subtelne analizy
wielu przedstawień, które nieoczekiwanie młodego badacza, stroniącego
od krytyki teatralnej, stawiają na pozycjach wnikliwego krytyka
teatru. Taka jest na przykład jego błyskotliwa analiza spektaklu
„Transfer” Jana Klaty. Z drugiej jednak strony fascynacja Mościckiego
nowościami (które czasem są tylko nowinkami na pstrokatym rynku
sztuki) prowadzi do nieuprawnionych wniosków: teatr szanujący
piękne słowo, wytworną dykcję i perfekcyjną artykulację odsyła do
muzeum. Strofuje też (i słusznie) krytyków, ale niepotrzebnie wyzywa
ich od policjantów, sam przybierając pozę samotnego wojownika
o prawdziwą krytykę kultury.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ