Wtorek, 5 marca 2019
WydawcaMarginesy
AutorDariusz Jaroń
RecenzentTomasz Zbigniew Zapert
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2019
Liczba stron304
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 2/2019

Polski himalaizm miała zainaugurować próba wdrapania się na Everest, najwyższy wierzchołek globu. Przymierzano się też do pokonania K2, ponoć najtrudniejszy do zdobycia szczyt kuli ziemskiej. Nanda Devi East (7434 m.) początkowo stanowiła wariant rezerwowy. Wiosną 1939 roku w drogę z Warszawy do Indii wyruszyła czwórka śmiałków.

Kandydatura Adama Karpińskiego, inicjatora pierwszej polskiej wyprawy w Himalaje, była niepodważalna. Za jego osobą przemawiało również doświadczenie zdobyte w Andach i Alpach. Równie mocno zaangażowani od lat w sprawę himalajską byli Jakub Bujak i Stefan Bernadzikiewicz, także wspinacze z niemałym dorobkiem. Niespodzianką dla środowiska taternickiego był natomiast wybór ostatniego z uczestników wyjazdu. Wątpiono w umiejętności Janusza Klarnera, zastanawiano się, czy zasłużył sobie na miejsce w składzie tak prestiżowej wyprawy. 29-latka poparli Karpiński z Bujakiem. Mieli nosa. Tuż przed wyjazdem posypał się budżet. Brakujące pieniądze pożyczył im Czesław Klarner, sanacyjny dygnitarz, ojciec Janusza.

Zaraz po dotarciu do bazy u podnóża Nanda Devi East zaniemógł Bujak. Lekarz praktycznie przekreślił jego szanse na udział w ataku. Na szczęście w pewnym momencie odzyskał siły i wsparł kolegów. Ale wtedy słabość dopadła Karpińskiego – musiał zrezygnować z dalszej wspinaczki. Do natarcia szczytowego ruszyli więc we trzech, lecz i Bernadzikiewicz, opadając z sił, zawrócił. Na Nanda Devi East stanęli zatem rekonwalescent Bujak i Klarner, jeszcze niedawno uważany za żółtodzioba.

Lokalne społeczności różnie definiowały sobie potęgę Nanda Devi. Jedno z wierzeń mówi o tym, że kto zmąci spokój bogini śmierci Kali, próbując wedrzeć się na jeden z wierzchołków góry, zostanie ukarany, a jego ciało nigdy nie zostanie odnalezione. I chociaż historia pokazuje, że coś może być na rzeczy, przyczyna śmierci Karpińskiego i Bernadzikiewicza była prozaiczna. Po zdobyciu Nanda Devi East panowie wciąż byli głodni Himalajów, dlatego przenieśli się na pobliski masyw Tirsuli, chcąc zdobyć jeden z jego trzech wierzchołków. W nocy z 18 na 19 lipca 1939 roku namiot zajmowany przez Polaków został porwany przez ogromną lawinę śnieżno-lodową. Wszystko wskazuje na to, że zginęli we śnie. O tym, kto będzie nocował w tym namiocie, decydowało losowanie…

Pozostali bez powodzenia szukali w lawinisku ciał towarzyszów, w końcu dali za wygraną i zeszli do bazy. Kiedy nadeszli kulisi, ruszyli pieszo w drogę powrotną do Almory. Potem autobusem i koleją dotarli do Bombaju. 23 sierpnia weszli na pokład płynącej do Europy „Victorii”. Wiadomość o wybuchu II wojny światowej zastała ich w trakcie rejsu. Dalsza droga do Italii, sojusznika Hitlera, była niemożliwa. Wysiedli w Port Saidzie, a następnie przez Aleksandrię i Bukareszt dotarli do Lwowa. Był 12 grudnia 1939 roku.

Obaj zaginęli bez wieści po II wojnie światowej. Czyżby ich także dosięgła klątwa bogini Kali? – zastanawia się autor tego emocjonującego i wysoce, jak na Himalaje przystało, poznawczego reportażu retro.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ