Czwartek, 15 lipca 2010
WydawcaŚwiat Książki
AutorAndrzej Zieliński
RecenzentUrszula Pawlik
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2009
Liczba stron174


Znając wszystkie, dawno temu zasłyszane i wyczytane z licznych książek
legendy, od Lecha, Czecha i Rusa poczynając, poprzez cnotliwą
Wandę, co nie chciała Niemca, a na Piaście i królu Popielu, którego
zjadły myszy kończąc, sięgnęłam po „Polskie legendy”, by się przekonać,
jak to naprawdę być mogło.

Już pierwsze strony przyniosły ogromne zaskoczenie i postawiły
pod gigantycznym znakiem zapytania, to wszystko, co mi wtłoczono do
głowy o powstaniu państwa polskiego i jego początkach. Z niedowierzaniem
kręciłam głową nad fantazją naszych pierwszych kronikarzy:
Galla Anonima, czyli weneckiego mnicha Martina, który jakimś cudem
zawędrował aż nad Wisłę, biskupa Wincentego Kadłubka przeinaczającego
fakty, jak mu się tylko podobało i, mieniącego się dziejopisarzem,
bajkopisarza Jana Długosza, który z fantazją wypisywał, co mu tylko
inkaust pod gęsie pióro przyniósł. Z tego zlepku przeinaczonych śródziemnomorskich
mitów, biskupiej erudycji i niczym nieokiełzanej fantazji
powstała historia mająca z prawdziwymi początkami naszego państwa
tyle wspólnego, co przysłowiowa gęś z prosięciem.

Nasz pierwszy ochrzczony król Mieszko I bardzo by się np. zdziwił,
gdyby się dowiedział, że jest Piastem. Zapewne też osłupiałby ze zdumienia,
gdyby mu oznajmiono, że jest odpowiedzialnym za chrzest państwa w roku
pańskim 966, które wówczas już od niemal stu lat było chrześcijańskie.
Z kolei nie znająca granic fantazja naszych kronikarzy sprowadza do Polski
rodzoną siostrę Juliusza Cezara, która jako wiano wnosi nam w posagu
Bawarię i to w chwili, gdy do jej narodzin pozostaje jeszcze kilkaset lat.

Czytając napisaną z ogromną swadą, barwną i nie pozbawioną
uszczypliwości książeczkę o początkach naszego państwa poznaje się
rezultaty współczesnych badań, nabiera dystansu do wyniesionych z lekcji
historii wiadomości i porządkuje wiedzę o naszych praprzodkach.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ