Na okładce oryginalnego włoskiego wydania książki widnieje cytat: „Claudio Magris jest jednym z największych pisarzy naszych czasów – Mario Vargas Llosa”. Kto jeszcze miał wątpliwości, niech zaufa opinii noblisty. Swoją drogą obaj twórcy spotkali się w 2009 roku w Instytucie Kultury Włoskiej w Limie. Zapis ich fascynującej rozmowy (w której pojawiają się postacie Don Kichota i Ulissesa, poruszany jest temat politycznego zaangażowania pisarzy, mowa też m.in. o kryzysie wartości, globalizacji, imigracji, nieporozumieniach między wyznawcami różnych religii) ukazał się nawet drukiem, z niecierpliwością czekam na polskie wydanie.
Triesteńczyk każdą kolejną książką udowadnia, jak wielki ma talent. Począwszy od powieści „Dunaj”, przez „Podróż bez końca” po „Mikrokosmosy”, w których opisuje skomplikowane dzieje Triestu, swojego rodzinnego, ukochanego miasta. Tu także osadzona jest fabuła „Postępowania umorzonego” – powieści o obsesji wojny, która toczy ludzkość niezależnie od miejsca czy czasów. „Historia jest cała zaschniętą krwią, nie da się już jej zdrapać”. Dlatego bohater książki wojnę – „radość płynącą z niszczenia” – postanowił wykorzenić, zamknąć w muzeum, dzięki czemu zapanuje pokój. „Wyrzucić włócznie, pozwolić zardzewieć karabinom, stępić się klingom mieczy, aż życie, zawsze tak ostre, już nie będzie ranić”. Mężczyzna bezwarunkowo poświęca się swojej maniakalnej budowli i ściągania do niej wszystkich śmiercionośnych maszyn, urządzeń i narzędzi. W końcu ginie w niejasnych okolicznościach, a odtąd zbiorami muzeum opiekuje się Luisa, córka Żydówki i czarnoskórego żołnierza amerykańskiej armii.
Powieść napisana doskonałym językiem, pełna odniesień historycznych i kulturowych. Pełna męki i bólu. Tłumaczka Magrisa, Joanna Ugniewska, namawia do cierpliwej lektury, autor pozostawia bowiem spore pole domysłom. Ale siła przekazu tej powieści jest bardzo mocna – aby nigdy nie pozwolić zapomnieć o wojennych tragediach, by w naszej cywilizacji nigdy już nie miały miejsca.
Claudio Magris wyznał, że tworząc bohatera książki, inspirował się całkowi cie swobodnie rzeczywistą osobą, wybitną indywidualnością, jaką był profesor Diego de Henriquez, „genialny i niezłomny triesteńczyk o rozległej kulturze i wielkiej pasji”, który poświęcił całe swoje życie (1909–1974) zbieraniu broni i tworzeniu Muzeum Wojny. Aż w końcu zginął w pożarze magazynu, gdzie spał wśród ekspo natów, pożarze tajemniczym, który stał się powodem śledztwa zakończonego praktycznie niczym.
Jeśli będziecie kiedyś w Trieście, odwiedźcie osobliwe Muzeum Diego de Henriqueza, zajrzyjcie też koniecznie do Caffè San Marco. Może właśnie zastaniecie tam Magrisa, gdzie przy swoim ulubionym stoliku będzie pracował nad kolejną powieścią.