Poniedziałek, 11 września 2017
WydawcaZeszyty Literackie
AutorJarosław Iwaszkiewicz
Recenzent(gs)
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2017
Liczba stron150
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 8/2017

Włóczył się ten Iwacha, oj, włóczył. Europę przemierzył w tę i z powrotem, wschodnie jej części poznał, gdy to jeszcze było możliwe, na zachód wracał z każdą okazją, dobrze się czuł tu i tam, w Polsce też nie narzekał zbytnio, bo i nie miał za bardzo na co. A że pisał dużo i często, z potrzeby chwili i nakazu serca, komentując spotkania, widoki, miejsca, wydarzenia, to i zebrało się tych szkiców wcale niemało, choć rozproszonych po rozmaitych łamach. Dobrym pomysłem Radosława Romaniuka było przesianie tekstów i wybranie dwudziestu sześciu, które złożyły się na kolejny tom nader cennej serii „Podróże”, publikowanej przez Fundację Zeszytów Literackich.

O czym pisze Iwaszkiewicz? Jak sam mówi, co roku, „zazwyczaj ku końcowi grudnia”, dokonuje remanentu minionych dwunastu miesięcy. Polega on na przyjrzeniu się – czasem z dystansu lat, czasem tylko tygodni, zawsze z innej perspektywy – odwiedzonym miejscom i przeżytym w nich doświadczeniom. Ciągnęło go nadzwyczajnie do Italii, nic więc dziwnego, że połowa niemal tej książeczki włoskim rejonom i klimatom jest oddana. Pierwsze teksty tyczą jednak podróży tużpowojennych do Londynu i Paryża, Rzym pojawia się na kartkach z podróży, przysyłanych do „Przekroju” i tu wybranych z lat 1959-1960. Opisuje deszcz, i to nie letnią ulewę trwającą godzinę, tylko solidny, nieprzerwany potop, który przez pięć dni podniósł poziom Tybru do połowy mostowych filarów. „Smutno – i miasto robi się czymś obcym, zamkniętym”. Ale rzymskich opowieści jest więcej, wiele z nich tyczy lata: „Na Zatybrzu rozrosły się platany. Kobiety plotkują, robią na drutach i popijają kawę przy stolikach wystawionych na trotuary”. Pisał to 45 lat temu z okładem. Wciąż można znaleźć takie uliczki Zatybrza.

Iwaszkiewicz mówi specyficznym stylem, zwraca się do ludzi, co do których miał chyba cały czas jakieś złudzenia – zmieniło się w Polsce po wojnie, społeczności się wymieszały, inteligencji zbrakło, ale on jakby nie chciał tego zauważyć, monologuje, bo trudno nazwać jego zapiski konwersacją, licząc na zainteresowanie, a co więcej zrozumienie szczegółów i klimatów, o jakich opowiada czytelnikom. Umiejętnie lawiruje między Scyllą wiarygodności a Charybdą autocenzury – przykładem relacja z rzymskiego zjazdu Towarzystwa Kultury Europejskiej, spędu intelektualistów, którzy w 1971 roku analizowali takie zagadnienia jak granice „pomiędzy »intelektualistą « a »człowiekiem kultury«, pomiędzy »polityką kulturalną« a »polityką pospolitą«”. Za Giuseppem Tomasim powtarza, że jest „stary i niepotrzebnie mądry”, dzięki czemu „miło jest [mu] odnajdywać tę treść młodego życia, która zawsze pozostaje dnem naszej osobowości”.

Powojenna Polska musiała być dla Iwaszkiewicza rzeczywistością mimo wszystko trudną do przyjęcia. Czy ją akceptował? „Im człowiek robi się starszy, tym mniej lubi poznawać nowe miejsca, tym bardziej lubi powracać na stare”. Jak znalazłby się w dzisiejszej Polsce? Nie wiem. Ale myślę, że mimo całej swej ciekawości życia i kameleonowej umiejętności adaptacji obecny świat mocno by go zmęczył. I szybko zmógł. Emigracja wewnętrzna nie leżała w jego naturze, a zdaje się, że znów szybkim krokiem zmierzamy do społeczności exulów.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ