Wtorek, 23 października 2018
WydawcaAnagram
AutorGrzegorz Janusz Ostrowski
Recenzent(jd)
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2018
Liczba stron94
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 10/2018

To drugi zbiorek wierszy Grzegorza Janusza Ostrowskiego, po wydanym zaledwie dwa lata temu tomiku „Alta Vista”. Gdyby urodzony w 1967 roku Ostrowski – praktykujący od dwudziestu lat w stołecznych klinikach lekarz (nefrolog!) – zadebiutował wtedy, kiedy powinien, czyli w młodości, pewnie pisałby zapatrzony w czołowych przedstawicieli tzw. pokolenia „brulionu”, a także w poetów szkoły nowojorskiej, takich jak Frank O’Hara, ale nic z tych rzeczy. Od początku Ostrowski szuka swojego własnego i wyjątkowego miejsca w poezji. Jeśli szuka inspiracji w poezji, a zapewne szuka – bo przecież każdy poeta szuka inspiracji nie tylko we własnej wyobraźni i wrażliwości, w urodzie lub brzydocie otaczającej rzeczywistości, ale także w poezji wcześniejszych pokoleń – to w liryce z jednej strony Tadeusza Różewicza, z drugiej strony Mirona Białoszewskiego, chociaż nie tylko. Nie znaczy to jednak, że któregokolwiek z nich naśladuje.

Twórczość tego autora, a i samego autora osobiście poznałem dzięki znakomitemu literaturoznawcy profesorowi Ryszardowi Przybylskiemu dobre pięć lat temu. Gdy przeczytałem pierwszą partię jego wierszy, zorientowałem się natychmiast, że mam oto do czynienia nie z debiutantem, lecz z poetą już artystycznie ukształtowanym, kierującym się nie tylko intuicją, ale także rozległą wiedzą o poezji, mającym smak i gust.

Zbiorek „Rekonstrukcje” – co ciekawe, opatrzony aż dwoma równorzędnymi podtytułami „Hotelowe lustra” oraz „Divertimenti” – potwierdza moje wcześniejsze rozpoznania liryki Ostrowskiego. Książka jest świetnie skomponowana. Konstrukcją tomu rządzi chronologia, najstarszy z pomieszczonych tu wierszy powstał w roku 1989, najnowszy w styczniu 2018, wszystkie wiersze zostały opatrzone datami. W efekcie tego „Rekonstrukcje” to nie tylko zbiór wierszy, ale także dziennik liryczny. Poszczególne wiersze powstawały w Warszawie, na Bielanach, w Powsinie, w Ełku czy w Pucku, w Bieszczadach, ale także podczas podróży do Francji, Grecji, Rosji, Słowacji i na Węgry, a nawet do Stanów Zjednoczonych i Ekwadoru. Między nimi znajdziemy i ten zatytułowany „Pożegnanie Ryszarda Przybylskiego” – nad wyraz przejmujący.

Jako poeta Grzegorz Janusz Ostrowski nie nadużywa słów, wypowiada się w sposób oszczędny i skondensowany, bywa poetą egzystencjalnym, bywa też poetą społecznym, a nawet politycznym, głęboko zainteresowanym tym, co dzieje się w świecie, w którym żyje.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ