Czwartek, 24 czerwca 2010
WydawcaHachette
AutorMario Luna
TłumaczenieMaciej Wieczorek
RecenzentŁukasz Gołębiewski
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2009
Liczba stron488


Hiszpański don juan, Mario Luna, spisał nie
tyle kodeks, jak wskazywałby tytuł, co zbiór
praktycznych porad jak skutecznie uwodzić
płeć piękną. Kodeks zakłada stosowanie
pewnych norm moralnych, Luna jest natomiast
rozbrajająco niemoralny i tą swoją niemoralnością
wyraźnie zachwycony. Mocna
strona książki – zebranie w jednym miejscu
tego wszystkiego, co na temat uwodzenia
wcześniej napisano, dodatkowo okraszone
prywatnymi przemyśleniami lowelasa, często całkiem trafnymi. Powiem
tak, jeśli ktokolwiek wnikliwie przeczyta tę książkę i zechce
(zdoła) zastosować choćby ćwierć zawartych w niej porad, to większość
super lasek, jak nazywa Luna piękne kobiety, będzie w jego zasięgu.
Tajniki uwodzenia, w większości powszechnie znane (acz rzadko
stosowane) naprawdę działają, jeśli ktoś zatem stawia sobie za cel
uwiedzenie atrakcyjnej sąsiadki, niech książkę Luny wnikliwie studiuje
i wciela w czyn! Wiedza ta przyda się zresztą także w innych sytuacjach,
poprawa zdolności komunikacyjnych, pewna ogłada, dbałość
o gesty i słowa, powściągliwość, umiejętność słuchania, to są cechy,
które wykorzystać można nie tylko szukając okazji do szybkiego seksu
bez zobowiązań. A temat zobowiązań Luny w ogóle nie obchodzi,
tak jakby intymność ograniczała się wyłącznie do alchemii uwodzenia
zakończonej szybkim numerkiem, a moralność do pamiętania o prezerwatywie.
Kobiety nie powinny czytać tej książki! Poczują się urażone
(słusznie) przedmiotowym traktowaniem.

Mam też poważniejsze zarzuty do tej książki. Całość zajmuje blisko
500 stron, które można było skondensować na połowie tego gęsto
zadrukowanego papieru, bo masa tu powtórzeń. Irytuje megalomania
autora, którego erudycja niewiele wykracza ponad wiedzę maturzysty.
Podpieranie się teorią doboru naturalnego, odwołaniami do historii,
medycyny, uwarunkowań społecznych zasadne byłoby w pracy socjologicznej
na temat seksu, ale w tym poradniku Casanovy po prostu
śmieszy. Najwyraźniej jednak dziesiątki zaliczonych przez autora
kobiet nie doruchały dostatecznie jego ego, stąd quasifilozoficzne perory.
A jeśli chodzi o polskie wydanie, to korekta woła o pomstę do
nieba. W stopce redakcyjnej wydawca nie wymienia nazwiska korektora,
prawdopodobnie dlatego, że go w ogóle nie było.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ