Czwartek, 2 sierpnia 2018
WydawcaRebis
AutorEwa Ornacka
Recenzent(to-rt)
Miejsce publikacjiPoznań
Rok publikacji2018
Liczba stron304
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 7/2018

Kolejny tom reporterski czołowej dziennikarski śledczej („Kurier Szczeciński”, „Wprost”, „Życie Warszawy”, „Uważam, Rze”) powstały na kanwie wspomnień Beaty Krygier, prawniczki po fachu, potem współwłaścicielki apteki, a w roku 2018 skazanej na cztery lata i osiem miesięcy pozbawienia wolności. W celi – głównie zakładu karnego w Grudziądzu – spędziła 30 miesięcy, po czym uzyskała zwolnienie warunkowe. Z jej perspektywy obcujemy z więziennym personelem i poznajemy osadzonych: „Elkę przeniesiono do naszej celi (…) w Kamieniu Pomorskim po ośmiu latach odsiadki. (…) Poza więzieniem potrafiłaby wzbudzać współczucie, ale to była zasłona dymna. W rzeczywistości (…) była osobą przebiegłą, wyniosłą i władczą. Do tego skrajnie okrutną. (…) Do więzienia trafiła na dwanaście lat za znęcanie się nad dziećmi. Miała tak silną potrzebę dominacji, że dobierała sobie określone towarzystwo: dziewczyny zaniedbane, bez pieniędzy na wypiskę, słabe psychicznie. Tylko takim mogła zaimponować. (…) Manipulowała dziewczynami niczym guru sekty. Poniżała je, wyśmiewała i pomiatała nimi. Zmuszała je do różnych zachowań poniżej godności: żebrania o szklankę herbaty, donoszenia na koleżanki i służenia jej, jakby były niewolnicami na plantacji bawełny. Widziałam, jak niszczy je psychicznie dla własnej przyjemności, doprowadza do płaczu i myśli samobójczych”.

Poznajemy również więzienne obyczaje: „Prawo do telefonowania nabyłam już w Kamieniu Pomorskim. Każdego dnia zapisywałam się do społecznej kolejki. Było nas kilkadziesiąt, a telefon jeden. Czas na rozmowy też był ograniczony – od 15.30 do 18.00. Aby uniknąć kłótni i sporów, same robiłyśmy listę, kiedy i która może skorzystać z aparatu. Skrupulatnie pilnowałyśmy regulaminowych dziesięciu minut przysługujących na rozmowę. Wyrażało się to w bezustannym spoglądaniu na zegarek oraz wykrzykiwaniu epitetów pod adresem dziewczyn nadużywających cierpliwości kolejkowiczek. Krzyczały osadzone z otwartych cel. Wychylały głowy na korytarz, pokazując wymownie, że czas się kończy. Nie pozwalały gadułom choćby na dodatkową minutę. (…) Telefony w więzieniu to dobrodziejstwo”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ