Piątek, 3 września 2010
WydawcaLatarnik
AutorJerzy Gruza
Recenzent(to-rt)
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2010
Liczba stron216


Tytuł jest nieco mylący, gdyż nie są to wspomnienia czołowego reprezentanta
artystycznej bohemy PRL-u, ale jego diariusz z mijającej dekady.
Momentami zajmujący.

„»Rewers«. Rzeczywiście wszystko odwrotnie, niż piszą” – recenzuje
okrzyknięty niemal arcydziełem film wedle prozy Andrzeja Barta.
W idiotycznym epilogu wystąpił w nim obcokrajowiec. Ale nasi artyści
także grają za granicą:

„Polski aktor w zagranicznym filmie. Opowiada żona.
– To bardzo ciekawa rola. W pierwszej scenie mąż leży pijany w Paryżu.
W drugiej to samo na Ibizie. W trzeciej podnosi go z podłogi Sophia
Marceau. Mąż jest bardzo odpowiedzialnym artystą. Intensywnie
przygotowuje się do roli. Wczoraj miał delirkę”.

Inny aktor – opowiada Gruza – „wybierał imię dla swojego syna:
Oskar, Wiktor, Feliks. Żona aktora, znana gwiazda telenoweli, żałowała,
że nie urodziła im się córka, mogłaby mieć na imię Telekamera”.
Nawet, jeśli ten żart nie jest prawdziwy, to oddaje ducha czasów,
w których przyszło nam żyć.

Jak na pogromcę serc niewieścich – zwłaszcza blondynek – przystało,
sporo w książce Gruzy humoru damsko-męskiego:

„– Panie doktorze niech pan powie, że umarłem na HIV-a.

– Dlaczego?

– Chciałbym, żeby nikt po mojej śmierci nie pieprzył mi żony. A ci,
co już ją mieli, będą umierali ze strachu”.

„– Panie doktorze muszę być przy porodzie żony, to dla mnie
bardzo ważne.

– Czemu?

– Bo nie byłem przy poczęciu”.

Reżyser „Czterdziestolatka”: „od pewnego czasu podaję datę swego
urodzenia w cyfrach rzymskich”. Dlaczego? „Niewielu potrafi ją odczytać”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ